czwartek, 26 czerwca 2014

Koniec.

To ważna notka, więc chcę, by każdy ją przeczytał i nie ignorował.

Od kilku rozdziałów jest Was tutaj coraz mniej.
Nie ukrywam, to przykre. 
Wyświetleń jest prawie 19 tysięcy, a komentarzy pod najważniejszym rozdziałem 10. 
Jaja sobie robicie?

Wiem, że pewnie po przeczytaniu tego, wyśmiejecie mnie.
Proszę bardzo, mam to gdzieś :)

Przechodząc do sedna...
Blog zostaje zlikwidowany.

Dałam szansę na to, byście pokazali, że dalej interesuje Was ten fanfik, a Wy znów mnie olaliście.
Zawieszałam bloga już kilka razy i mam dość, serio.
Nie będę robić z siebie dłużej idiotki. 
To nie o to chodzi.
Piszę dla was, publikuję dla was, a Wy macie mnie i moje godziny spędzone na pisaniu w poważaniu. 
Zawiodłam się. 
Cholernie się zawiodłam...

Wydawało mi się, że poprzedni rozdział jest rozdziałem najważniejszym. 
Wejść było zaledwie 160. 
To przykre. 

Na początku myślałam, że po prostu nie macie kiedy przeczytać.
Czekałam. Czekałam. I czekałam. 
I nic.
Tak, wiem, że jestem teraz żałosna, ale postawcie się na moim miejscu.
Pomyślcie sobie, jak wielkie rozczarowanie czułam.

Tak więc, nie spodziewajcie się kolejnego rozdziału.
Bloga nie usuwam, jedynie go jakby likwiduję.
Nie będę pisać. Nie, bo nie ma dla kogo. 

Tych, którzy tu byli, chcę cholernie przeprosić. 
Wiem, że teraz Was zawiodłam, jednak przez to, co się dzieje, nawet odechciało mi się już pisać. 
Mam tylko nadzieję, że nie przestaniecie mieć o mnie dobrego zdania. 
Chcę Wam również podziękować za obecność pod każdym rozdziałem.
Są tacy, którzy byli tu od początku.
Dziękuję i pamiętajcie, że Was kocham. 

To by było chyba na tyle.
Jeśli kiedykolwiek postanowiłabym wrócić (co się raczej nie stanie) dam znać.
A teraz dzięki jeszcze raz. 
Za to, że byliście i za to, że nie byliście. 
Cokolwiek.

Trzymajcie się. 
@awmyhazz 

wtorek, 20 maja 2014

Chapter thirteen.

Rozdział zawiera scenę +18!
Czytasz na własną odpowiedzialność.


Przepełniony pożądaniem Harry, złapał na rogi koszulki dziewczyny, ciągnąc ją w górę i po chwili materiał leżał na podłodze. Lodowate, malinowe usta przywarły do pełnych gorących warg Diany, całując z pasją i wielką miłością. Brunetka wplątała swoje palce w loki chłopaka, drapiąc paznokciami skórę głowy. Niskie pomruki wydostawały się z ust Harry'ego, sprawiając, iż motylki w dole brzucha budziły się do życia.
Oddychając głęboko, chłopak ułoży Dianę na łóżku, zjeżdżając pocałunkami na rozgrzaną szyję. Brunetka wiła się pod delikatnym i cudownym dotykiem jego zimnych dłoni, a mięśnie w podbrzuszu zaciskały się z rozkoszy. Niski jęk przedarł się przez lekko rozchylone wargi dziewczyny, kiedy Loczek złapał miseczki stanika, uwalniając piersi, zębami przejeżdżając po obu.
-Ha-Harry... - wydukała na wydechu, wyginając się w lekki łuk. I właśnie w tamtym momencie brunet zdał sobie sprawę z tego, co robi.
Oszołomiony, odsunął się od półnagiej, skonsternowanej Diany.
-Co...co się stało? - wyjąkała, zdziwiona brakiem dotyku. Jej policzki oblał widowiskowy rumieniec.
-Ja... ja nie mogę. - chłopak wymamrotał, przeczesując palcami swoje włosy.
-Ale... dlaczego? O co chodzi? - Diana pytała, nie rozumiejąc. Jeszcze minutę temu, Harry zdzierał z niej ubrania.
-Czy... ktoś kiedykolwiek dotykał cię w ten szczególny sposób? - spytał, a zieleń jego pięknych oczu poszła w niepamięć. W przeciągu sekundy, krwista czerwień zalała tęczówki Harry'ego. Diana natomiast przełknęła ślinę, zakładając niesforne pasemko jej włosów za ucho.
-Tak. - mruknęła. I choć to oznaczało, że nie wyrządzi jej aż takiej krzywdy, jego pięści mimowolnie się zacisnęły, na myśl o czyiś łapskach na jej idealnym ciele.
Harry warknął nisko, po czym zupełnie niespodziewanie pchnął dziewczynę, na co ta z cichym piskiem ułożyła się na plecach. Styles zawisnął nad nią, obie dłonie kładąc na jej talii.
-Pragnę cię, ale nie chcę zrobić ci krzywdy. - wysyczał, przepełniony pożądaniem. Brunetka złapała jego ramiona, przyciągając bliżej siebie.
-Nie zrobisz. - szepnęła, po czym łącząc ich wargi, wplątała palce w kasztanowe loki.
-Nie, Diana. - odmówił znowu, lekko ją odpychając.
-Nie chcesz. - mruknęła cicho. Zażenowanie wzięło górę, więc szybko odsunęła się od Harry'ego i schodząc z łóżka, skierowała się do łazienki.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo tego chcę. - usłyszała ochrypły głos swojego chłopaka.
-W takim razie, udowodnij. - zażądała, nie odwracając się i wyrzucając ręce w powietrze. I po zaledwie sekundzie poczuła zimny oddech na skórze swojego ramienia. Chwilę po tym, malinowe, lodowate usta przywarły do jednej z łopatek. Harry zostawiał mokre pocałunki, kierując się w dół kręgosłupa. Palcami złapał za szlufki czarnych spodni Diany i jednym zwinnym ruchem dosłownie zerwał je z jej ciała. Wykorzystując swój dar, złapał ją w pasie, z powrotem przenosząc na łóżko.
-Jeśli choć trochę będzie bolało... - zawisł nad nią znowu, patrząc głęboko w jej oczy. -Masz mi o tym powiedzieć, rozumiesz? - poważny wyraz jego twarzy kazał Dianie skinąć głową.
Bez zbędnych ceregieli, Harry przyssał się do szyi dziewczyny i korzystając z faktu, że udało mu się znaleźć najbardziej wyczulone miejsce, przejechał językiem pod płatkiem ucha, po czym zagryzł lekko i znów polizał. Dziewczyna złapała jego szyję, wyginając się w łuk. Jej ciało reagowało na każdy dotyk Harry'ego, a ten czerpał z tego nie małe korzyści.
Jako, że Diana miała na sobie tylko bieliznę, a Harry był ubrany, postanowiła na chwilę przejąć inicjatywę.
Korzystając z chwili jego nieuwagi, mocno pchnęła jego ramiona, wdrapując się na jego kolana. Podwijając białą koszulkę, zaczęła słodkie tortury. Całując włoski u dołu brzucha, kierowała się w górę, co chwilę odsłaniając kolejne fragmenty idealnie wyrzeźbionego brzucha.
-Diana. - pomruk wydostał się z ust Harry'ego, kiedy dziewczyna niby przez przypadek zahaczyła zębami o jeden z sutków bruneta. Palcami znaczyła kontury wytatuowanego motyla, cały czas całując jego klatkę piersiową. I żeby bardziej sobie pomóc, usiadła na kroczu Harry'ego, po czym zaczynając ruchy biodrami, wsłuchiwała się w ciche jęki. I mogła śmiało stwierdzić, że była pieszczona przez te jakże cudowne dźwięki.
Ustami sunęła po obu obojczykach przez szyję aż do upragnionych ust. Styles wbił palce w skórę jej bioder, na co jęknęła cichutko. Nie przerywając pocałunku, między palce złapała materiał białego podkoszulka Harry'ego i przeciągnęła go prze jego głowę, odrzucając do tyłu. Wplątując palce we włosy Loczka, poczuła, jak ten sunie dłońmi od jej szyi w dół pleców. Wsunął oba kciuki za oblamówkę jej majtek, a ona uniosła się lekko, pozwalając się mu ich pozbyć.
-Kurwa. - zaklął cicho i nie czekając dłużej sprawił, że dziewczyna znów znajdowała się pod nim. Wydęła dolną wargę, na co razem zachichotali cicho.
-Jesteś piękny. - wyrwało jej się, kiedy przez chwilę wpatrywali się w siebie. Harry parsknął śmiechem, kręcąc głową.
-Nie tak piękny, jak ty. - szepnął i znów wpił się w usta brunetki. Wsunął jedną rękę pod jej plecy, zwinnie odpinając stanik i odrzucając go gdzieś na bok.
-Um.. Harry. - Diana mruknęła, zauważając jeszcze jeden, przeszkadzający jej, detal.
-Tak? - spytał, nie przerywając całowania jej szyi.
-Spodnie.- prawie zachichotała, a głowa Harry'ego wystrzeliła do góry. Spojrzał na nią i cmokając jej usta zabrał się za rozpinanie rozporka. I zaledwie po dziesięciu sekundach zawisł nad nią znowu. Nagi, piękny i cały jej.
-Gdyby nie fakt, że mogę zrobić ci cholerną krzywdę, moglibyśmy w ogóle nie wychodzić z łóżka. - stwierdził, uśmiechając się głupkowato.
-Dlaczego? - dziewczyna zmarszczyła brwi.
-Ponieważ nie musimy się kontrolować. To znaczy, nie ma szans, byś zaszła w ciążę, więc spokojnie możemy kochać się bez jakichkolwiek granic. - wzruszył ramionami, po czym pocałował jej gorące usta.
-Nie... nie mogę zajść w ciążę? - zapytała drżącym głosem. Musiała przyznać, że to sprawiło, iż poczuła ukłucie w klatce piersiowej.
Harry westchnął i widząc minę Diany, już wiedział o co chodzi.
-Skarbie, posłuchaj... - zaczął miękko, odgarniając kosmyk jej włosów. -Ja jestem praktycznie ze skały. Nie jestem człowiekiem, tylko wampirem, a to znaczy, że nie mogę mieć dzieci. Po prostu... um... moje... argh... - plątał się, nie wiedząc jak ubrać w słowa swoje myśli. Wybaczcie mu, ale nigdy wcześniej nie musiał tego tłumaczyć. -Ew, moje narządy są zamarznięte. - palnął, na co dziewczyna roześmiała się głośniej, niż planowała. Harry za to patrzył na nią, jak na kogoś, kto postradał zmysły.
-Wybacz. - powiedziała, ale chichotała w dalszym ciągu.
-Z czego się śmiejesz? - spytał, ale sam ledwo panował nad sobą. Brunetka odwróciła głowę w bok, przykładając do ust swoją dłoń. -Aha, zobaczymy, czy teraz też będzie ci do śmiechu. - powiedział tylko, zwracający tym uwagę Diany. Nie czekając dłużej, przyssał się do jej szyi, a po chwili pocałunkami kierował się w dół. Zostawiał mokre ślady, całując każdy skrawek jej ciała. Teraz dziewczyna się nie śmiała, a podniecała. Z każdym kolejnym odbiciem ust Harry'ego, wiła się pod nim bardziej. Kochała sposób, w jaki ją traktowała. Jak porcelanę, która w każdej chwili może się stłuc.
-Ach... - jęknęła, czując długie palce Harry'ego w najwrażliwszym miejscu. Chłopak masował jej kobiecość, ciągle całując jej ciało. Obie te pieszczoty sprawiały, że w dole brzucha Diany na nowo budowało się to cholernie cudowne uczucie.
Dziewczyna wygięła się w łuk, kiedy Harry wsunął jeden z palców w jej wnętrze. To, co czuła w tamtym momencie było nie do opisania. Uczucie pogłębiało się, kiedy brunet wsuwał i wysuwał palec, do tego pieszcząc jej łechtaczkę. Jęczała cichutko, czując, że jeszcze chwila i eksploduje.
-Mmm... - Harry zamruczał tuż przy jej wrażliwym miejscu i już zaledwie po chwili poczuła jego usta... tam.
-O, mój Boże... - wyszeptała, ogarnięta najcudowniejszym uczuciem. Wznosiła się w górę wraz z każdym ruchem języka bruneta, a jej pomruki były muzyką dla jego uszu. Całował i ssał na przemian, a gorąco ogarniało ciało dziewczyny. I bardziej. I bardziej. I bardziej. -Harry... - jęknęła przeciągle, cały czas wznosząc się na szczyt, ale tylko po to, by po kilku sekundach i mlaśnięciach swojego chłopaka móc opaść i rozsypać się na miliony drobinek. Dreszcze przejęły nad nią władze, a błogie uczucie wypełniło całe jej ciało.
Rozpostarła powieki dopiero po kilku minutach, kiedy trochę się uspokoiła. A przed sobą zobaczyła ideał, patrzący na nią z rozdziawioną buzią i żarem w czerwonych oczach.
-To była najbardziej podniecająca rzecz, jaką zrobiłaś. - wyszeptał, przed oczami cały czas mając widok osiągającej szczyt Diany. Jej policzki pokrył różowy kolor, tym samym wywołując uśmiech na ustach chłopaka. -A teraz pozwól, że dokończymy to, co zaczęliśmy. - wymamrotał i podpierając się na łokciach, przywarł wargami do jej, całując zachłannie i z miłością. Dziewczyna uśmiechnęła się jedynie, po czym odwzajemniła gest, wplątując palce w czekoladowe loki.
Dysząc, jak po maratonie, Harry uniósł się lekko, układając się między nogami dziewczyny.
-Spójrz na mnie. - poprosił cicho, kiedy ta błądziła wzrokiem po suficie. Niebieskie oczy spotkały się z czerwonymi. -Kocham cię. Pamiętasz, o co prosiłem na początku? - zapytał, nadal pełny obaw. Znał swoje słabości, a jedną z nich był właśnie seks. Wiedział, że jeśli zacznie, nie będzie w stanie się powstrzymać.
-Tak. I ja ciebie też kocham. - uśmiechnęła się delikatnie. I tylko to wystarczyło, by po chwili delikatnie i z uczuciem zagłębić się w dziewczynie. I, wierzcie lub nie, ale było to najlepsze uczucie, jakie odczuł kiedykolwiek.
Powoli poruszał się w Dianie, uzyskując cichutkie pomruki. I śmiało mógł stwierdzić, że ten dźwięk był drugi na liście najcudowniejszych na świecie, zaraz po jej śmiechu.
Brunetka skrzywiła się lekko, kiedy Harry wykonał mocne pchnięcie. Zabolało, ale nie tak bardzo. I nie mogła dać po sobie niczego poznać. Nie chciała, by przerwał. Czuła się niesamowicie.
Łącząc ich usta, Loczek poruszał się coraz szybciej, a mięśnie dziewczyny zaciskały się wokół niego. Co prawda, przyjemność była mniejsza niż u człowieka, ale i tak czuł się dobrze. Bardzo dobrze. Jak nigdy wcześniej.
Warcząc cicho, wsunął się znów, tym razem mocniej. Diana jęknęła, zamykając oczy. I tym razem nie z bólu, lecz z przyjemności, która kolejny raz zaczęła budować się w jej brzuchu.
-Kocham cię. Bardzo cię kocham. - Harry szeptał do jej ucha, nie przerywając ruchów bioder.
-Ja... ja ciebie też. - dukała, między jękami. Styles złapał dziewczynę w pasie, przytulając do siebie, jakby bał się, że może zniknąć.
-Diana. - odezwał się znów, czując, iż ta jest już blisko. Jęknęła, nie będą w stanie się odezwać. -Jestem przy tobie. - powiedział, po czym wykonując ostatnie pchnięcie sprawił, że on jak i dziewczyna dotarli na szczyt przyjemności. Zamruczał przeciągle, a Diana wypowiedziała jego imię z tak wielką miłością, jakiej nie doświadczył nigdy wcześniej.

~*~

Leżąc w łóżku, otuleni byli białym prześcieradłem. Harry rysował swoimi długimi palcami nieznane wzory na jej plecach, tym samym wywołując przyjemne dreszcze. 
-Jak się czujesz? - wyszeptał, całując jej głowę. Brunetka uśmiechnęła się, bawiąc się jednym z pierścionków Harry'ego, znajdujących się na jego palcu. 
-Cudownie. - oznajmiła cichutko, całując nagą klatkę piersiową swojego chłopaka. I to była prawda. Bo czuła się cudownie. -A ty? - spytała, podnosząc głowę.
-Ja? - zdziwił się, unosząc brwi. Diana skinęła, patrząc na niego wyczekująco. 
-Dobrze... bardzo dobrze. - przyznał. -Nigdy wcześniej nie czułem się lepiej. - uśmiechnął się, pochylając się i całując jej gorące usta. 
-Dziękuję. - szepnęła, po czym wtuliła się w ciało chłopaka. 
-To ja dziękuję. - mruknął, obejmując ją. -Kolejny raz pokazałaś mi dzisiaj, co znaczy kochać i być kochanym. - oznajmił, okrywając Dianę szczelniej. -Śpij, a kiedy się obudzisz, ja wciąż tu będę. Kocham cię. - wyznał, kolejny już raz, powodując kolejną falę ciepła ogarniającą ciało dziewczyny. 

----------------------------

Cześć, ludzie! 
Wybaczcie taką obsuwę z rozdziałem, ale nie miałam weny na scenki.
Dopiero dzisiaj coś mnie wzięło no i proszę :)
Z góry przepraszam, bo chyba wyszło do dupy, ale idk.

Piosenka na początku chyba nie pasuje i w ogóle wszystko pomieszałam. 
Wybaczcie :(

Kolejny rozdział pojawi się za kilka tygodni, a może nawet dopiero w lipcu. 
Chcę się teraz skupić na nauce, ponieważ nie jest z tym u mnie za ciekawie.
Mam kilka zagrożeń, no i mama mnie ciśnie.
Jeśli nie poprawię, nie napiszę w ogóle. 
Mam nadzieję, że zrozumiecie.

Zauważyłam, że poprzedni rozdział nie wywołał u Was jakiegoś zachwytu, czy coś.
Ale mimo to, dziękuję za te 11 komentarzy. 
Jednak mam wiernych czytelników ♥

To chyba tyle...
Mam nadzieję, że się podobał i proszę o szczere opinie.

Aha!
I każdy kto chce być nadal informowany, niech zostawi user w komentarzu. :)

Do następnego, aniołki!
Ily ♥


niedziela, 4 maja 2014

Chapter twelve.

-Chyba mam prawo ją zobaczyć? - spytał Austin, uśmiechając się kpiąco.
-Nie zrozumiałeś? - syknąłem, tracąc cierpliwość. -MIALEŚ SIĘ NIE ZBLIŻAĆ. - ryknąłem, a mój oddech przyśpieszył. Chłopak pokręcił głową.
-Jest moją przyjaciółką, daj sobie spokój. - powiedział, a kiedy zrobiłem krok w jego stronę, na  ramieniu poczułem czyjąś delikatną dłoń. Odwracając się, przed sobą zobaczyłem Dianę, która patrzyła na mnie błagalnie.
-O co chodzi? - szepnęła, przenosząc wzrok na Austin'a.
-O nic, kochanie. Wracaj do środka. - rozkazałem, siląc się na uśmiech. W duchu błagałem wilczka, by się nie odzywał. Ale czy ja kiedykolwiek miałem szczęście?
-Musimy pogadać. - oznajmił Austin, łapiąc Dianę za rękę. Poczułem ogarniającą mnie złość i frustracje.
-Okej. - mruknęła, po czym zerknęła na mnie, niemo prosząc, bym odsunął się od drzwi.
-To może poczekać. - warknąłem, zaciskając pięści. Brunetka znów spojrzała na swojego przyjaciela, a ten pokręcił głową. I tylko to wystarczyło, by Diana wpuściła go do domu.


*Diana's P.O.V*


Razem z Austin'em weszliśmy do salonu, gdzie chłopak skrzywił się lekko. Zdziwiona tym odruchem, spojrzałam na niego pytająco.
-Więc? - ponaglałam, zasiadając na kanapie. Harry trzymał się na dystans, stojąc w progu wejścia do pomieszczenia. Przyznam, że coś mi nie pasowało. On nigdy się tak nie zachowywał.
-Jak już mówiłem, muszę ci coś powiedzieć. - powtórzył, a kiedy gotowa byłam, by spytać co takiego, mój - już powoli cholernie irytujący - chłopak znów się odezwał.
-Austin, dobrze ci radzę, zamknij ten swój pysk. - wysyczał stronę mojego przyjaciela.
-Harry! - skarciłam go, patrząc na niego gniewnie. -Co w ciebie wstąpiło? - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
-Boi się prawdy. - głos zabrał Aus, dziwiąc mnie jeszcze bardziej.
-Nie prawdy, a tego, co siedzi w twoim zapchlonym łbie! - oczy Harry'ego przybrały odcień krwistej czerwieni i nic nie mogłam poradzić na fakt, że moje ciało kolejny raz przeszył dreszcz.
-Zaraz sam wszystko wyśpiewasz, więc może pozwolisz, że ja jej to wytłumaczę? - syk opuścił usta mojego przyjaciela. Cholera, byłam w centrum tej kompletnie nic nieznaczącej awantury.
-Co wytłumaczysz? Powie mi ktoś w końcu o co tutaj, kurwa, chodzi?! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. A prawda jest taka, że straciłam nad sobą panowanie.
Loczek stał znacznie bliżej z mocno zaciśniętymi pięściami, a jego klatka piersiowa unosiła się w zabójczo szybkim tempie. Czerwone tęczówki biły złością i gniewem i byłam pewna, że zaraz rzuci się na Austin'a, wgryzając się w jego szyję.
Mój przyjaciel zachowywał się podobnie. Rozszalałe oczy zabijały mojego chłopaka, a knykcie pobielały od siły, z jaką zaciskał pięści. Brał głębokie oddechy, próbując zapanować nad sobą, jednak spokój nie nadchodził.
Po chwili, która wydawała się cholerną wiecznością, Austin spojrzał na mnie, biorąc głęboki wdech.
-Jestem wilkołakiem. - wyrzucił. A ja? Stałam. I stałam. I stałam, nie mogąc uwierzyć w to, co powiedział.
Zamrugałam kilkakrotnie, wypuszczając powietrze z płuc, które nieświadomie wstrzymywałam. W pomieszczeniu słychać było tylko, powoli normujący się oddech Austin'a i moje głośnie przełykanie śliny.
Harry stał za mną, ostrożnie badając sprawę, jak i mój nastrój. I przysięgam, czułam jego zdenerwowanie.
-To... - zaczęłam, po upływie kilku minut. -To znaczy, że to ty... -
-Tak, to ja. To mnie wtedy widziałaś. To ja zdemolowałem nasze mieszkanie. - odpowiedział na niezadane pytania, przyglądając mi się. A ja znowu tylko stałam. Dlaczego? Bo nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
W tamtej chwili czułam się zagrożona. Miałam ochotę uciec z krzykiem, albo po prostu zniknąć. Bałam się.
Instynktownie zrobiłam krok w tył, na co Austin opuścił ręce. Po jego twarzy widziałam, iż jest rozczarowany. Ale czego on się spodziewał?
-Jak długo? - spytałam, nie patrząc na niego. Robiąc kolejny krok w tył, plecami przybiłam do klatki piersiowej Harry'ego. Ktoś może pomyśleć, że to przecież wampir jest większym zagrożeniem. Otóż nie. To był mój wampir. Mój Harry, który nie zrobiłby mi krzywdy. Ufałam mu. Przy nim byłam bezpieczna.
-Od kilku miesięcy. - Austin odparł, wzbudzając we mnie... Złość? Gniew? Jeszcze większy strach? Wszystko na raz.
-I dlaczego nic mi nie powiedziałeś?! - znacznie podniosłam głos, a moje oczy ciskały pioruny.
-Czekałem na... odpowiedni moment. - tłumaczył, wzrokiem błądząc po podłodze.
-Odpowiedni moment! - prychnęłam, śmiejąc się bez cienia rozbawienia. -No to teraz masz. Odpowiedni moment. - zakpiłam znowu, kręcąc głową.
-Diana, zrozum mnie... - spojrzał na mnie błagalnie, ignorując moje zachowanie. -Mamy dokładnie takie same zasady, jak oni. - głową wskazał na Harry'ego. -Jeśli ktokolwiek się dowie, grozić mu będzie niebezpieczeństwo. Chroniłem cię cały czas i będę to robił dalej, ale nie możesz się bać. Nie mnie. - prosił cicho. Przełykając ślinę, podniosłam wzrok i dostrzegłam coś, czego nie zauważałam dotychczas. To nie był ten sam Austin, co pół roku temu. Jego potężna sylwetka przytłaczała mnie lekko, a głowa podsuwała różne scenariusze, dlatego szybko nią potrząsnęłam.
Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że przybrał na masie? Mieszkałam z nim. Przebywałam w jego towarzystwie całymi dniami.
-Ja... nie-nie wiem. - wyjąkałam, łapiąc dłoń Harry'ego, który ścisnął ją lekko, przypominając o swojej obecności i o tym, że nie pozwoli mnie skrzywdzić. -Boję się... ja... - dukałam dalej, zaciskając powieki.
-Lepiej będzie, jeśli już pójdziesz. - Harry zabrał głos, siląc się na miły ton. Złapał mnie w pasie, a ja wtuliłam twarz w jego ramię. Bałam się.
-Diana... - Austin jęknął, na co tylko pokręciłam głową. Czułam się oszukana, zraniona. Byłam na granicy płaczu. A najlepsze jest to, że nie wiedziałam dlaczego.
-Głuchy jesteś? - Zielonooki znowu warknął, a sekundę później usłyszałam ciche westchnięcie. Harry objął mnie mocniej, kiedy mój przyjaciel pojawił się obok.
-Przemyśl to... przypomnij sobie. Nie skreślaj mnie, proszę. - mówił cicho, a kiedy skinęłam głową, brunet ruszył w stronę korytarza, a po chwili można było usłyszeć głośny trzask drzwi.


~*~


Wchodząc do domu, uśmiechnęłam się, czując smakowity zapach. Szybko zdjęłam buty oraz płaszcz i w podskokach powędrowałam do kuchni.
-Dobry wieczór. - powiedziałam wesoło, szczerząc się na widok Austin'a w fartuszku. Odwrócił się zaalarmowany, a drewniana łyżka, którą zapewne chwilę wcześniej mieszał sos, zatrzymała się w połowie drogi do ust.
-Humorek dopisuje? - uniósł brwi. Szybko pokiwałam głową.
-Wiesz, że Justin Bieber będzie miał koncert w Londynie za kilka dni? - zaczęłam, podchodząc do kuchenki, na której przygotowywana była nasza kolacja. 
-No tak. - przytaknął, uważnie mi się przyglądając. 
-No więc, przypadł mi niezmierny zaszczyt bycia jego stylistką na zastępstwo, podczas tego niesamowitego show! - pisnęłam w końcu, podskakując. 
-Brawo, mała! - uśmiechnął się szeroko, przytulając mnie. -Jestem z ciebie dumny. - dodał, cmokając mój policzek.
-Dzięki. - mruknęłam, uśmiechając się. -Ja się pójdę przebrać. - oznajmiłam, a kiedy skinął, pędem pobiegłam do swojego pokoju.
Zaplatając włosy w warkocza, ruszyłam do pokoju Austin'a. Uśmiechnęłam się na widok czarnej bluzy, wiszącej na krześle. I kiedy gotowa byłam, by ją zabrać; w oczy rzuciła mi się gruba książka, ze skórzanym, brązowym obiciem. Nie wiele myśląc, wzięłam ją do rąk, zasiadając na łóżku. Wielka, pozłacana klamra była odkluczona, więc złapałam za wiszący sznureczek i ciągnąc go do góry otworzyłam zabytek. 
Moje oczy podwoiły swoje rozmiary na widok starannie namalowanych, potężnych wilkołaków.
-"Watacha"... - przeczytałam szeptem, opuszkami palców przejeżdżając po wyblakłych literach. Kartki gdzieniegdzie były podarte, a rogi pozaginane. -"...oznakami przemiany mogą być gorączka i utrata kontroli nad samym sobą..." - z każdym kolejnym słowem, byłam bardziej zdezorientowana. Jaka przemiana?
-Dziewczyno, gdzie jesteś? - słysząc kroki Austin'a, szybko zamknęła księgę, odkładając ją na bok. -Co robisz? - usłyszałam, dzięki czemu pisnęłam cicho, podskakując.
-J-ja... chciałam tylko twoją bluzę. - dukałam, ignorując jego spojrzenie.
-Chodź, kolacja gotowa. - oznajmił, szerzej otwierając drzwi. Pośpiesznie skinęłam głową i dosłownie jak torpeda, wybiegłam z pokoju przyjaciela.



~*~


-Kurwa. - zaklęłam znowu, bijąc pięścią w poduszkę. Obrazy w tamtego dnia przelatywały w mojej głowie. -Jestem taka głupia. - karciłam się, bijąc się w czoło.
-Co jest? - Harry pojawił się w pokoju prawie nagi. No, z ręcznikiem owiniętym wokół bioder i kropelkami wody, kapiącymi z jego loków.
Zagryzając wargę, otrząsnęłam się, odwracając wzrok.
-Austin ma tę księgę. Widziałam ją. Miałam ją w ręku. Idiotka. - biłam się w myślach, nie mogąc pojąć faktu, jak mogłam o tym zapomnieć.
-Ej, ej. Piękna idiotka, chciałaś powiedzieć. - objął mnie w pasie, całując odkrytą skórę szyi. Jednym zwinnym ruchem odwrócił mnie twarzą do siebie, bez słowa wpijając się w moje usta. Jego język torował sobie drogę między moimi wargami, a kiedy już mu się udało, Harry złapał mnie w pasie, przyciągając bliżej siebie. Niezły sposób odwracania uwagi.
Wplątałam palce w jego bujne loki, dopiero teraz zauważając, że ma już na sobie bieliznę. Brunet przygryzł moją dolną wargę, a ja westchnęłam z rozkoszy. Jakim cudem z torturowania samej siebie przeszłam do tego?
Cmokając, odsunął się ode mnie. Oblizał swoje spuchnięte usta i uśmiechnął się do mnie lekko.
-Mam na ciebie niesamowitą ochotę, więc proszę, nie myśl teraz o Austin'ie. - powiedział zapierając mi dech w piersiach i jednocześnie mnie dziwiąc.

------------------------------------

P R Z E P R A S Z A M

Błagam, wybaczcie miesiąc przerwy. 
Jestem beznadziejna, ech.
:(

Sorcia, jeśli końcówka nie będzie się kleić. ;3
Jestem de beściak, ale no, chcę wam jakoś wynagrodzić ten miesiąc :3
Więc, kolejny rozdział powinien pojawić się początkiem przyszłego tygodnia i czeka Was niespodzianka. :D

A teraz :
Jestem taką idiotką -,-
Jak mogliście nie zgadnąć, że to Austin, skoro matołek (czyt. ja) napisał, że to Austin.
Dżizas, przerażam samą siebie. O.o

Jak myślicie, Dianka zaufa wilczkowi? 

Cholernie, cholernie dziękuję za prawie 15 tysięcy wejść! *o*

Co myślicie o nowym szablonie?
Walczyłam o niego kilka miesięcy, osdbnsiakdjnpsoidnsapdjnsap.

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. :)
Proszę, zostawiajcie opinię, ona wiele dla mnie znaczy.

Do następnego, misie!
Ilysfm ♥
@awmyhazz




czwartek, 27 marca 2014

Chapter eleven.

MUZYKA

*Regular P.O.V*

Dni mijały, a Diana czuła się coraz lepiej. Można by rzec, że powoli się oswajała, jednak jeszcze nie do końca to do niej docierało. Jej głowa była przepełniona setkami myśli, co tylko utrudniało sytuację.
Coraz częściej przyłapywała się na myśleniu "co by było gdyby", ale zaraz odrzucała to od siebie. Bo... przecież podjęła odpowiednią decyzję, prawda? Ona była przeznaczona Harry'emu, a on jej. I tak prędzej, czy później, doszło by do tego.
Uczucie między Harry'm, a Dianą rosło z dnia na dzień. Ta dwójka zbliżała się do siebie coraz bardziej, co nie umknęło uwadze menadżera. Jednak, jak na razie zostawiał to bez komentarza. Bo w końcu, to nie jego sprawa. Póki co.

Drugi tydzień grudnia i wraz z nim, biały puch pokrył ulice Londynu. Śnieg prószył z nieba, co w połączeniu ze złocistymi promieniami słońca wyglądało jak tysiące diamencików. Mróz malował na szybach przeróżne, piękne wzory, tworząc labirynty, a kubek gorącej czekolady i ciepłe kapcie wydawały się być najlepszym pomysłem. Jednak, nie wszyscy mogli pozwolić sobie na takie luksusy. A już na pewno nie Diana.
Kilka dni wcześniej, miało miejsce coś na prawdę dziwnego, co zmartwiło Harry'ego, jak i całą resztę.

✖ 

Po powrocie z pracy, Diana marzyła jedynie o gorącej kąpieli i kilku godzinach snu, ale niestety, los znów spłatał jej figle.
Kiedy weszła do kuchni z zamiarem zjedzenia szybkiej kolacji, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej uwagę od razu przykuły poprzewracane krzesła, a raczej ich szczątki oraz stojący do góry nogami stół.
-Co do cholery? - spytała samą siebie, mrugając kilkakrotnie. Wypuściła głośno powietrze z ust, skanując resztę pomieszczenie. Szkło było po całej podłodze, szafki były pootwierane, a ich zawartość również znajdowała się na posadzce. Jednymi słowy - mieszkanie było zdemolowane.
Dziewczyna przeczesała nerwowo włosy i wypuściła głośno powietrze z ust. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. Ona chciała tylko iść spać! Czy to tak wiele? 
-Austin?! - krzyknęła Diana, przypominając sobie, że przecież nie mieszka tam sama. Ale nie uzyskała odpowiedzi. -Austin?! - zawołała znowu, czując, jak jej struny głosowe powoli się nadwyrężają. Cisza. 
Wzdychając, ruszyła do korytarza, sprawdzając po kolei każdy pokój. I w każdym znalazła to samo, co w kuchni - jedną wielką masakrę. I kiedy gotowa była, by wyjąć komórkę i zadzwonić po swojego przyjaciela, do jej nozdrzy wdarł się na prawdę nieprzyjemny zapach. Co więcej - jego źródło znajdowało się w pokoju, przed którym stała Diana. 
Chowając telefon do kieszeni płaszcza, drżącą ręką jeszcze raz przeczesała swoje włosy. W głowie miała mętlik i rozważała za i przeciw wejścia do pomieszczenia. Nie wiedziała, co może znaleźć w środku i czego się spodziewać. Do tego, przed oczami cały czas miała krwiste ślepia oraz pobłyskujące kły. 
Zbierając się na odwagę, szybkim ruchem złapała za klamkę i powoli pchnęła drzwi. A to, co zobaczyła, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. 
Z trudem zdusiła krzyk, przykładając do ust swoją dłoń. Nie mogła dokładnie określić, co to było. Ogromny ogon latał w tę i z powrotem, a wielkie cielsko pokryte było sierścią. Wilkołak? Niedźwiedź? Nie miała pojęcia. 
Czując, jak stęchły odór przybiera na sile, Diana złapała za swój szalik, przykładając go do nosa. Jej serce biło, jak oszalałe. Nie wiedziała co ma zrobić, jednak instynkt podpowiadał jej, że najlepszym rozwiązaniem będzie zadzwonić do Harry'ego. Wycofała się więc powoli, starając się nie hałasować i od razu skierowała się do wyjścia z domu. 
I kiedy tylko znalazła się na oblodzonym chodniku, między palce złapała swoją komórkę, jak najszybciej wykręcając numer zielonookiego, który odebrał po pierwszym sygnale.
-Harry?! - pisnęła, czując skurcz w żołądku. 
-Co się stało? - zapytał z napięciem w głosie. 
-Harry, w moim domu... tutaj jest coś... przyjedź, proszę. - dukała i nie musiała powtarzać dwa razy. Chłopak szybko się rozłączył, nie pytając o nic więcej. 


*

Zaledwie po 10 minutach, przed jej domem z głośnym piskiem zatrzymał się czarny Range Rover. Harry wyskoczył z niego szybko, przeczesując dłonią swoje sterczące na wszystkie strony loki i podszedł do dziewczyny, przytulając ją do siebie. Diana objęła go swoimi małymi dłońmi, wtulając twarz w czarny płaszcz. 
-Nic ci nie jest? - zapytał chłopak, odsuwając ją do siebie na kilka centymetrów i mierząc uważnym spojrzeniem. Pokręciła głową, trzęsąc się z zimna. -Idź do samochodu. - rozkazał, puszczając ją. 
-Ale... - zaczęła, jednak zamknęła usta, widząc ostre spojrzenie swojego chłopaka. -Dobrze. - jęknęła, po czym nie czekając na nic, złapała w dłonie obydwa policzki Harry'ego, wpijając się w jego gorące, malinowe usta. -Uważaj na siebie. - szepnęła, a kiedy ten uśmiechnął się lekko, wsiadła do samochodu. 

Harry wszedł do środka, oglądając się na wszystkie strony. Jednak długo nie musiał szukać. Wystarczył jeden wdech, a on już wiedział, kto, a raczej co znajduje się w mieszkaniu. Dlatego, bez jakichkolwiek oznak strachu, pchnął nogą drzwi od pokoju, w którym znajdował się wilkołak. 
-Proszę, proszę. - zaczął, uśmiechając się złośliwie. -To był jakiś podstęp? - zapytał, a kiedy stwór odwrócił się w jego stronę, kontynuował. -Nie wiem, o co ci chodziło, ale jeżeli myślałeś, że twój plan się powiedzie, byłeś w błędzie. - powiedział, wzruszając ramionami z udawaną skruchą. I wtedy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, wilkołak zamienił się w człowieka. -Tak, jak myślałem. To ty. - mruknął Harry sam do siebie, kiedy jego przypuszczenia się potwierdziły.
-To ja, jednak zbyt pochopnie mnie osądziłeś. - odezwał się ten drugi. Lokowaty uniósł w górę swoje brwi. -Nie jestem tu po to, by zrobić Dianie krzywdę, a wręcz na odwrót. - oznajmił, a w jego zielonych oczach można było zobaczyć szczerość. 
-Jasne. - prychnął Styles, wkładając dłonie w kieszenie płaszcza. -Zabieram ją do siebie. Nie zostanie tutaj ani chwili dłużej. A ty, masz się do niej nie zbliżać, jasne? Bo wtedy inaczej pogadamy. - Harry wysyczał, kierując się do wyjścia. Używając swojego wrodzonego daru, w sekundę znalazł się w pokoju Diany, pakując do jej torby najpotrzebniejsze rzeczy. 

W tym samym czasie, Diana siedziała, jak na szpilkach. Tępo wpatrywała się w drzwi prowadzące do jej domu, modląc się, by Harry'em nic się nie stało. Postanowiła, że jeżeli nie wyjdzie do 10 sekund, sama po niego pójdzie.
Kiedy minęła prawie minuta, nie wytrzymała i chwyciła za klamkę, gotowa by wysiąść, jednak wtedy, drewniana powłoka się otworzyła, a zza niej wyłonił się ten perfekcyjny mężczyzna. Odetchnęła z ulgą, a kiedy dostrzegła torbę w jego ręce, zmarszczyła brwi. 
Harry wrzucił "bagaż" na tylne siedzenie samochodu i szybko go obszedł, zasiadając na miejscu kierowcy.
-Co zabrałeś? - spytała, patrząc na niego uważnie.
-Twoje ubrania i inne rzeczy. - odparł, odpalając pojazd. Dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Po co? - zapytała znowu. Lokowaty spojrzał na nią, a kiedy dostrzegła czerwony kolor oczu, już wiedziała, że jest zdenerwowany. 
-Nie ma nawet kurwa mowy, żebyś tam dalej mieszkała. - wręcz warknął, czując, jak jego cierpliwość powoli się kończy. I sam nie wiedział, dlaczego aż tak bardzo się zdenerwował. Przecież najważniejsze było to, że Diana jest już z nim. Cała i zdrowa. 
-To gdzie w taki razie? - podniosła głos, wyrzucając ręce w powietrze. 
-U mnie. Ze mną. - odparł krótko, zaciskając szczękę. Diana otwarła szeroko swoje oczy, po czym zagryzła wnętrze policzka, hamując potok słów.


✖ 

I takim oto sposobem, Diana znalazła się w domu chłopaków. Musiała przyznać, że na początku nie odpowiadało jej to wcale, ale po kilkunastu kłótniach z całym zespołem, wymienianiu powodów, dla których musi z nimi zostać i upartych spojrzeniach przyjaciółki, odpuściła. 
-Diana?! - usłyszała zachrypnięty głos Harry'ego, dlatego odsunęła się od okna, odwracając w stronę drzwi. -Tutaj jesteś. - mocno poburzone włosy, malinowe usta, cudowny odcień tęczówek, zarysowane kości policzkowe - to właśnie on. Ideał. 
-Tęskniłam. - szepnęła dziewczyna, po czym podeszła do chłopaka, wtulając się w jego ciało. Ze względu na to, iż miała dzień wolny, nie widziała go od rana. 
-Ja też. - odparł, cmokając ją w czubek głowy. Uśmiechnęła się, kiedy poczuła, jak Harry bierze ją na ręce i układa na wygodnym łóżku. -Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał, przyciągając ją do siebie i wtulając głowę w zagłębieniu jej szyi. 
-Dobrze... a ty? - szepnęła, odwracając się twarzą do niego. Harry odgarnął zagubiony kosmyk jej włosów, po czym złożył na jej rozgrzanych ustach czuły pocałunek. 
-Wykończony. - przyznał, czego nie robi często. Pogłaskała jego pokryty lekkimi, kującymi włoskami policzek. 
-Głodny? - spytała cichutko, widząc, jak chłopak znacznie się rozluźnia. Skinął głową, podnosząc powieki. -Zrobię nam coś do jedzenia. - oznajmiła, po czym podniosła się z wygodnego materaca, wcześniej całując swojego mężczyznę. 

~*~

Harry oparł się o framugę drzwi, z uśmiechem obserwując, jak Diana kręci biodrami w rytm jednej z ich piosenek. Tańczyła wesoło, nucąc pod nosem, jakby wydarzenia sprzed kilku dni wcale nie miały miejsca. Uwielbiał widzieć ją taką - wesołą, uśmiechniętą. Była w swoim świecie. I kiedy gotowy był, by podejść do niej i przytulić ją do siebie, w korytarzu zabrzmiał dzwonek. Niechętnie oderwał wzrok od dziewczyny i powędrował w stronę drzwi. 
Kiedy był kilka centymetrów od nich, do jego nozdrzy wdarł się ten cuchnący, dobrze mu znany zapach. Zacisnął mocno swoje pięści, przyciągając drewnianą powłokę w swoją stronę.
-Mówiłem ci, kurwa, że masz trzymać się od niej z daleka. 

-----------------------------------------------------

Czeeeeść!
Jak widzicie, wróciłam! 
Ktoś się cieszy? ;3

Szczerze? Napisałam ten rozdział dzisiaj.
Taki nagły przypływ weny.
Ale powiem wam, że przerwa dobrze mi zrobiła.
Nie było mnie... prawie 4 tygodnie O.o

Myślę, że wiecie, iż kursywa to wspomnienia :)

Cóż... 
Mam nadzieję, że nie będziecie chcieli mnie zabić.
I teraz mam pytanie :

Jak myślicie, kto jest wilkołakiem?

Odpowiadajcie na nie proszę w komentarzach.
Jestem ciekawa, czy zgadniecie :D 

A teraz, sprawa z innej beczki.

Zapraszam na całkiem nowe opowiadanie.

Jest już fabuła oraz obsada, a premiera 1 kwietnia. :)
W rolach głównych : Selena i Zayn. 
Wejdziecie, a nuż wam się spodoba. ;3
Liczę, że wyrazicie swoją opinię.
↓ 

Czekam na szczere komentarze, aniołki. 

I prawie bym zapomniała!
Cholernie, cholernie dziękuję za prawie 12 tysięcy wejść! 
Jesteście niesamowite! ♥

I jak widzicie, zmieniłam nazwę bloga
+
w fabule jest takie jsbfoasudjbloasudbjalsod zdjęcie, wykonane przez cudowną Angelikę. ♥
Możecie zaglądnąć i podziwiać, awwwwww.

PS. Jak się podoba nowy szablon? ;]

PS.2. Zmieniłam user na tt, ale w razie jakichkolwiek pytań, kontakt ze mną jest w zakładce. x

Do następnego, ilysm! 
@awmyhazz







piątek, 28 lutego 2014

Chapter ten part 2/Ważne.

"-Miałam sen... - mruknęłam, normując oddech.
-Jaki sen? - zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie.
-Proroczy sen. - odparłam, a ona zastygł w miejscu."

Harry chodził po pokoju w tę i z powrotem, głęboko nad czymś myśląc, a ja, wciąż roztrzęsiona, siedziałam na łóżku obgryzając paznokcie. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego, jak dzisiaj. Najpierw ta sytuacja w pokoju, a potem ten sen...
-Harry? - odezwałam się cicho. Podniosłam głowę, spotykając się z jego poczerwieniałymi oczami. 
-Hm? - mruknął, kucając przede mną. Złapał moją dłoń, pocierając ją swoim kciukiem. 
-To był anioł... - szepnęłam, przełykając ślinę. -Czarny anioł... On... on powiedział, żebym była ostrożna... że to dopiero początek moich problemów... - mówiłam, ledwo słyszalnie.
-Cholera. - zaklął cicho, po czym stanął na równe nogi i wyszedł z pokoju. Zdziwiona jego zachowaniem, postanowiłam iść za nim. Wychodząc na korytarz, nigdzie go nie zauważyłam, więc skierowałam się do salonu i... bingo. 
-Jak to anioł? - usłyszałam głos Zayn'a. -To w ogóle możliwe? - wydawał się zdezorientowany. 
-Nie mam pojęcia. - tym razem rozpoznałam Zoe. -Kiedy was nie było, miałam dziwne dreszcze i to wtedy właśnie pojawił się tu pierwszy raz. - tłumaczyła. Przylgnęłam do ściany bardziej, wytężając słuch.
-Kurwa. - ktoś syknął. -Diana, nie chowaj się, tylko tu wejdź. - Louis. Przygryzłam dolną wargę, po czym wyszłam z kryjówki. Harry wyciągnął dłoń w moją stronę, a kiedy ją złapałam, przyciągnął mnie do siebie. 
-Możesz nam powiedzieć, jak to było? - spytał Liam, uważnie mi się przyglądając. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.
-No bo... czekałam na was i kiedy chciałam już iść spać, nie wiem, jakim cudem, ale drzwi balkonowe same się otworzyły. - tłumaczyłam, nadal patrząc na swoje dłonie. -No i wstałam, żeby je zamknąć, a kiedy kładłam się z powrotem... on zaczął do mnie mówić. - wyszeptałam. Harry złapał mnie w pasie i usiadł na kanapie, kładąc mnie na swoich kolanach.
-Co ci mówił? - odezwał się Niall. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na niego.
-Że źle zrobiłam, pojawiając się w waszym życiu. - odparłam. Lokowaty momentalnie się spiął.
-I obiecał ci, że jeszcze cię odwiedzi, tak? - upewniał się Zayn. Skinęłam głową, a on przeklął pod nosem.
-Przecież on nie mógł tak po prostu tutaj przyjść. Ona jest człowiekiem, to niemożliwe. - Louis głośno myślał, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
-Pamiętaj, że jej przeznaczeniem jest bycie jedną z was. - przypomniała Zoe, a brunet stanął w miejscu.
-I myślisz, że to dlatego? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Znów spuściłam wzrok.
-Innego pomysłu nie mam. - mruknęła, wzruszając ramionami. Lou usiadł na kanapie, przeczesując włosy.
-Diana, posłuchaj mnie uważnie. - zwrócił się do mnie mój brat. Skinęłam głową, skupiając na nim całą swoją uwagę. -Nie możesz się bać, rozumiesz? - wyraz jego twarzy był poważny.
-Jak mam się nie bać? - rzuciłam kpiąco. Westchnął.
-Ja rozumiem, że dla ciebie to może być za dużo, ale to, czego dowiedziałaś się w śnie, jest czystą prawdą. - powiedział, kucając przede mną. -Musisz uważać i sprawiać pozory odważnej. My cały czas będziemy z tobą. W razie jakiegoś niebezpieczeństwa, zawsze będziemy cię chronić, ale ty też musisz chronić nas. - złapał moją dłoń w pocieszającym geście.
-Będzie tam w cholerę dużo takich istot, jakimi jesteśmy my. Dlatego właśnie Armen* odwiedził cię w śnie, jak i w rzeczywistości. Chciał cię przygotować do tego, co będziesz przeżywać za kilka godzin. - dodała Zoe, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
-Mam po prostu iść i czuć na sobie te krwiste ślepia? Przecież ja zemdleję. - zaczęłam panikować. Schowałam twarz w dłonie, wzdychając.
-Diana, kiedy przekroczysz bramę zamku. Geoff zobaczy cię w wizji. Nie ma nawet możliwości, by coś ci się stało, ale mimo to, będziemy z tobą. - tłumaczyła moja przyjaciółka, cały czas uśmiechając się pocieszająco.
-Z nami jesteś bezpieczna. - szepnął Harry, ciaśniej oplatając mnie ramionami. Złapałam jego dłonie, splatając nasze palce.
-Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się Liam, który ciągle kucał przede mną. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechając się słabo, skinęłam głową.

*Regular P.O.V*
Harry wysiadł z samochodu, otwierając drzwi swojej dziewczynie. Ta przyjęła jego rękę i przygryzając wargę, wyszła na świeże powietrze.
Przed wejściem do Volterry**, czekało dwóch mężczyzn. Ubrani byli na czarno, a na ramionach mieli czerwone płaszcze. Krwiste ślepia biły nienawiścią i pragnieniem. 
-Witaj, Haroldzie. - jeden z nich zwrócił się do Lokowatego z szyderczym uśmieszkiem, a ten skinął głową. Bez zbędnych słów, wielkie wrota zostały otwarte, a para weszła do zamku. Zoe kroczyła zaraz za swoją przyjaciółką z Niall'em u boku, za to Louis, Liam oraz Zayn szli za nimi, bacznie obserwując wszystko dookoła.
Głowa mulata przepełniona była myślami wampirów, którzy prowadzili ich do Rady. Wiedział o tym, że pragną wyssać krew z Diany, dzięki czemu cały czas był spięty. Śledził każdy ich najmniejszy ruch, bojąc się, że może coś przeoczyć.
Tak, jak mówiła Zoe, zaraz po tym, jak Diana weszła do zamku, Geoff zobaczył przed swoimi oczami wszystkie wydarzenia z nią związanie. Zobaczył zmartwionego siebie, kiedy dziewczyna przyszła na świat i dzień, w którym oddał ją do domu dziecka. Zrobił to, bo nie był w stanie jej wychować. Chwilę później, sytuacje, w których była poniżana, wyśmiewana... bita. Mimowolnie zacisnął pięści. Nareszcie, wizja sprzed kilku tygodni. Diana i Harry. Ich pierwsze spotkanie, pierwsze odczucia strachu i przerażenia. Pierwsze podejrzenia i znajomość. Później odkrycie tajemnicy, wiadomość o byciu przeznaczoną. Uczucia, pocałunki aż w końcu Volterra.
-Tędy proszę. - odezwał się sucho jeden z wampirów. Diana zadrżała na ton jego głosu, mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka.
-Nie bój się, pamiętaj. - Harry szepnął do jej ucha, a ta skinęła głową. Wewnątrz siebie biła się ze swoim sumieniem. Wiedziała, że tak czy inaczej ją to spotka, a teraz już nie ma odwrotu. Zwłaszcza, kiedy byli kilka metrów od sali.
Przyjaciele wyłonili się zza rogu, idąc ceglanym, mrocznym korytarzem. Oczy brunetki od razu spoczęły na dwóch wampirzycach, stojących na samym końcu. Przełknęła ślinę, spotykając się z krwistym spojrzeniem jednej z nich. Tamta uśmiechnęła się tylko, po czym łapiąc za klamkę, razem ze swoją koleżanką, pociągnęły wielkie, drewniane drzwi, otwierając je na rozcież.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą. - odezwał się ktoś, zwracając uwagę dziewczyny.
-Witaj, Marco. - powiedział Harry, mocno zachrypniętym głosem. Wysoki, blady, jak ściana, "mężczyzna" podszedł do pary, skupiając swój wzrok na brunetce.
-Ach, ty musisz być Diana.- zaświergotał. "Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom" - odezwał się głos w głowie dziewczyna. Uniosła brodę do góry, dzielne mierząc się ze spojrzeniem członka Rady.
-Tak. - odparła. Wampir uniósł wysoko swoje brwi.
-Ojcze. - głos Liam'a wdarł się do uszu Diany. Zerknęła na swojego brata, który kroczył w stronę brodatej, przypominającej posąg, istoty.
-Liam'ie. - odezwał się, obejmując chłopaka krótki. -A więc, przyjechaliście. - powiedział, patrząc przelotnie na wszystkich zebranych.
-Tak. To było konieczne. - mruknął brunet, wskazując brodą na Dianę. Geoff spojrzał na nią, czując wewnętrzny ból. Żałował, że ją porzucił.
-Haroldzie. - zwrócił się do lokowatego. Harry skinął krótko, po czym bez słowa ruszył w jego kierunku, ciągnąc za sobą dziewczynę.
-Witaj. - chłopak rzucił krótko, ale ten jakby tego nie usłyszał. Jego oczy wciąż wlepione były w kruchą brunetkę, która była jego córką. Mógł śmiało powiedzieć, że była podobna do matki. Cholernie podobna. Westchnął cicho, wyciągając dłoń w jej kierunku. Diana spojrzała najpierw na niego, potem na swojego chłopaka, a kiedy ten przytaknął, podeszła bliżej swojego ojca.
-A więc to ty. - odezwał się. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak skrępowana. Nie wiedziała z jakiego powodu. Może dlatego, że otaczały ją wampiry?
-T-tak. - zająknęła się, nerwowo zakładając włosy za ucho.
-Nie bój się. - mruknął nisko. Brunetka uniosła głowę. -Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. W końcu jestem twoim ojcem. - dodał, a wszyscy obecni, zamarli. Prócz One Direction i Zoe.
-J-jak to jej ojcem? - odezwał się zszokowany Marco.
-To nie możliwe! - oburzył się ktoś, podchodząc do opanowanego Geoff'ea. Okazał się to być kolejny wampir.
-Opanuj się, Federico. - "mężczyzna" zgromił go, wyraźnie dając do zrozumienia, by się opanował. -Musimy przedyskutować parę spraw. - zauważył, zwracając się do zespołu. Tamci skinęli głowami, czekając na więcej.
-Dobrze wiecie, jakie są zasady. - Marco zaczął swoją przemowę, a Geoff wodził wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, jednak najdłużej patrzył na Harry'ego i Dianę. Ich splecione dłonie przyciągały największą uwagę. -Związek z śmiertelniczką nie wchodzi tutaj w grę. Dlatego, macie tylko dwa wyjścia. - zerknął na Lokowatego, a oczy tamtego przybrały kolor czerwieni. Przełknął ślinę.
-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - warknął Harry. -Chciałem tylko zapytać, czy nie można tego trochę przeciągnąć.
-Owszem, można. Ale potrzebujemy dowodu na waszą miłość. - odezwał się Federico, unosząc do góry swoje brwi.
-To znaczy? - spytał Louis, podchodząc bliżej.
-To znaczy, że muszą się pobrać. - odparł, zbijając z tropu wszystkich. Diana wytrzeszczyła oczy, lekko otwierając usta.
-Od kiedy jest takie prawo? - wcięła się Zoe, ciskając piorunami w kierunku Rady.
-Od zawsze. - Geoff spojrzał na nią. Dziewczyna prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Czyli mamy rozumieć, że albo ślub, albo... śmierć? - spytał Niall, czując lekką irytację.
-To i tak wiele. Tylko musicie się zdecydować. - Marco uśmiechnął się lekko. Harry odwrócił Dianę w swoją stronę, patrząc jej w oczy.
-Kochasz mnie? - spytał cicho. Dziewczyna przełknęła ślinę.
-Tak. - skinęła głową, mówiąc prawdę. Przejechał kciukiem po linii jej szczęki, uśmiechając się do niej.
-Zgadzasz się na to? - mruknął, bojąc się odpowiedzi. I w tamtym momencie, Diana zamarła. Znali się dopiero kilka tygodni. Przecież to absurd, by zaraz mieli zostać małżeństwem. "To nie realne" - pomyślała, zaciskając powieki. Ale kochała Harry'ego i to on był jej przeznaczony. Więc co miała zrobić?
-Zgadzam się. - szepnęła, czując lekką ulgę.
-Cudownie! - Federico klasnął w dłonie, uśmiechając się fałszywie. -Ile czasu potrzebujecie? - spytał, zwracając się do pary.
-Pół roku. - odparł Harry z przekonaniem.
-Idealnie. Za pół roku i jeden dzień, odwiedzimy was. - oznajmił Geoff, patrząc na nich. Skinęli głowami. -Diano, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - powiedział, patrząc na nią znacząco.
-Nigdy, ojcze. - odparła, czym zdziwiła siebie samą. Rada skinęła głowami, dając znak, że mogą wyjść, co też zrobili.

*Diana's P.O.V*

Moje dłonie drżały, gdy wychodziliśmy z zamku. Pół roku. Mam tylko 6 miesięcy, by zostać żoną Harry'ego. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedziałby mi, że to będzie działo się w moim życiu, wyśmiałabym go. 
-W porządku? - spytała Zoe, podchodząc do mnie. Odwróciłam się w jej stronę, lekko kręcąc głową. 
-Boję się. - wyszeptałam, po czym zapłakałam cichutko. Objęła mnie ramionami, przyciągając do siebie.
-Wszystko będzie dobrze. To tylko i wyłącznie dla ciebie... dla was. - szeptała, pocierając moje plecy. 
-Diana? - głos Harry'ego przebił się przez mój szloch. Odsunęłam się od przyjaciółki, dosłownie wpadając w jego ramiona. -Och, Skarbie. - wymamrotał, całując moje czoło. -Damy radę. Razem. - obiecał. -Kocham cię. - mruknął, składając delikatny pocałunek na moich rozgrzanych ustach. 
-Ufam ci. - powiedziałam, wtulając się w jego tors. 


*Armen - Anioł śmierci. 
**Volterra - ośrodek wydobycia soli we Włoszech. Ktoś, kto oglądał "Zaćmienie" pewnie wie, jak to wygląda i dlaczego użyłam akurat tego :D 

----------------------------------------


No i mamy drugą część! 
Jak się podoba? xx
Wybaczcie jakiekolwiek błędy. ;c

Zbiłam Was, nie? :D 
Haha, mam nadzieję, że to nie za szybko.

Jest nowy rozdział, ale też zła wiadomość.
Otóż...
Blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony.
Jest mi niezmiernie przykro, że to piszę.
Nie chciałam, żeby tak wyszło. :c
Muszę teraz skupić się na nauce.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zapomnicie o tym blogu i o mnie.
Nie wiem, kiedy wrócę, ale postaram się zrobić to szybko.
Jeszcze raz bardzo przepraszam. 

W ramach przeprosin, mam dziś dla Was dwa zdjęcia i link do One Shot'a, którego nie dawno napisałam. 


Harrbara ♥


Harry ♥



wtorek, 11 lutego 2014

Chapter ten part 1.

Panorama Włoch rozciągała się za małym, samolotowym okienkiem. Z zafascynowanie oglądałam Morze Śródziemne i jego wybrzeża. Cudowny widok sprawiał, że miałam ochotę zostać tam na zawsze i nigdy nie wracać.
Delikatne chrapanie zwróciło moją uwagę. Odwróciłam wzrok, patrząc na Harry'ego i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kilka niesfornych loków opadło na jego czoło, długie rzęsy co jakiś czas trzepotały delikatnie, kładąc się cieniem na policzkach, a głębokie, malinowe usta same się prosiły, by złożyć na nich pocałunek. Jego dłoń ciągle ściskała moją, jakby bał się, że mogę uciec.
Z lekkim wahaniem zaczesałam czekoladowy nieład, a on uśmiechnął się przez sen, wywołując ciepło na moim sercu. Teraz już wiedziałam, że to, co do niego czuję, to nie tylko zwykłe zauroczenie. Zakochałam się pierwszy raz w życiu. I muszę przyznać, że jest to cudowne uczucie.
Pamiętam, jak euforia roznosiła go od środka przez pierwsze kilka dni, kiedy powiedziałam mu to, na co tak długo czekał. Od tamtego czasu jakby wszystko jest inaczej. Harry nie ukrywał już żadnych uczuć. Otwarcie mówił o tym, co nas łączy. Nawet fani to zaakceptowali, co nie zdarza się często.
-Przepraszam? - usłyszałam kobiecy głos. Podniosłam wzrok, widząc stojącą nade mną sterwadessę. - Mogłaby pani obudzić swojego chłopaka? Zaraz będziemy lądować. - oznajmiła, uśmiechając się ciepło.
-Oczywiście. - odparłam krótko, odwzajemniając gest. Skinęła głową i odeszła w kierunku śpiącego Niall'a. -Harry... - szepnęłam, siadając prosto, dzięki czemu jego głowa opadła do zagłębienia mojej szyi. Jęknął, wtulając się bardziej. -Harry. - powtórzyłam trochę głośniej.
-Hm? - mruknął, mlaskając językiem. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok.
-Obudź się. Lądujemy. - powiedziałam. Z oporem podniósł powieki, kierując swoje oczy na moją osobę. Uśmiechnął się, ukazując dołeczki, a ja zbliżyłam się do niego i lekko cmoknęłam jego usta.
-Mmm... - zamruczał zadowolony, przyciągając mnie na kolana.
-Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. - głos pilota zabrzmiał w głośnikach, na co Harry jęknął. Zachichotałam, siadając z powrotem na swoje miejsce.

~*~

-Zoe! - pisnęłam, widząc brunetkę stojącą przy samochodzie. Rozłożyła ramiona, uśmiechając się do mnie, a ja podbiegłam, przytulając ją mocno. 
-Czemu ona na mój widok tak nie reaguje? - spytał Harry, udając oburzonego. Nie zwracając na niego uwagi, pogrążyłam się w rozmowie z przyjaciółką. 
-Ale za tobą tęskniłam. - przyznałam, a zielonooki zabrał ode mnie torby.
-Ja za tobą też. Mam ci sporo do opowiedzenia. - oznajmiła, wzbudzając moją ciekawość. Złapałam ją za rękę, wciągając do samochodu.
-No to mów. - zachęciłam, a na jej twarzy pojawił się grymas. Zmarszczyłam nos.
-Pogadamy wieczorem, jak będziemy same. - szepnęła, patrząc na mnie wymownie. Wydęłam wargę niezadowolona, a ona zachichotała.
-Okej. - mruknęłam, wzdychając. -Właśnie! Mam kilka pytań, co do mnie i Harry'ego. - wymamrotałam. Skinęła głową, dając mi znak, bym kontynuowała. -Jakim cudem ja jestem... mu przeznaczona? - spytałam, kątem oka zerkając na lokowatego, siedzącego obok kierowcy.
-To jest trochę pogmatwane, ale głównie chodzi o to, że jesteś do niego podobna. - tłumaczyła, zbijając mnie z tropu.
-Jak to podobna? - zdziwiłam się. Przygryzła dolną wargę.
-W twoich żyłach płynie wampirza krew, tak samo, jak u niego. Wiem, że to może ci się wydawać niemożliwe, ale Harry jest ci przeznaczony, odkąd się urodziłaś. - mówiła. Przełknęłam ślinę, łącząc fakty.
-Czyli... on wiedział, że to ja? - popatrzyłam na niego, a potem przeniosłam wzrok na Zoe.
-Nie. - potrząsnęła głową. Czyli mnie nie okłamał. -Nikt nie wiedział. Dopiero kilka tygodni temu, Liam widział cię w wizji po raz pierwszy.Wtedy też ja dostałam wiadomość, że muszę cię chronić. - uśmiechnęła się.
-A... co będzie, jeśli Rada nie uwierzy, że jestem córką jednego z jej członków? - spytałam, a w głowie odtworzyła mi się scena, w której jeden z wampirów wgryza się w moją szyję. Mimowolnie zadrżałam.
-O to się nie martw. Kiedy Geoff cię zobaczy, będzie miał wizję, w której dowie się o tobie wszystkiego. - powiedziała. Oparłam głowę o szybę, wzdychając cicho.
-Boję się... - przyznałam. Zoe złapała moją dłoń w pocieszającym geście.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - wyszeptała, uśmiechając się ciepło.

~*~

Kiedy słońce zaszło za horyzontem, a wysoko na niebie pojawił się księżyc, Harry wszedł do pokoju, ubrany cały na czarno. Jedną dłonią przeczesał czekoladowe loki, a językiem zwilżył dolną wargę. Spojrzałam w jego oczy i mimowolnie zadrżałam. Krwistoczerwone tęczówki wzbudzały we mnie strach. Westchnął i zrobił jeden krok w moją stronę.
-Idę na polowanie. - oznajmił cicho, co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło.
-Dobrze. - szepnęłam, przekręcając głowę w bok. Chwilę później, lodowate palce Harry'ego złapały mój podbródek, zmuszając, bym na niego spojrzała.
-Nie bój się. Zoe będzie obok. - powiedział, po czym złożył na moich ustach szybki pocałunek. Odsunął się ode mnie, podchodząc do drzwi balkonowych. Otworzył je, wychodząc na rześkie powietrze.
-Kocham cię. - szepnęłam, wywołując uśmiech na jego ustach. Zamknęłam oczy dosłownie na sekundę, a kiedy otworzyłam je z powrotem, już go nie było. Zimny podmuch wiatru uderzył w moją twarz, a woń perfum Harry'ego otuliła mnie całą.

Szybki, relaksujący prysznic sprawił, że sen ogarnął mnie całą. Ziewając, rozczesałam mokre kosmyki włosów, po czym gasząc światło, wplątałam się między prześcieradła.
Mijała druga godzina, a chłopaków wiąż nie było. Przyznam, że powoli zaczynałam się martwić. Nie wiedziałam, jak wyglądało polowanie i ile trwało.
Nagle, drzwi balkonowe otworzyły się z hukiem, a do pokoju wdarł się wiatr oraz trzask pioruna. Z szybko bijącym sercem, zerwałam się z łóżka, pośpiesznie zamykając szklaną powłokę.
Kiedy kładłam się z powrotem, mogę przysiąc, że czułam czyjąś obecność. Moja głowa latała na wszystkie strony, dokładnie skanując pomieszczenie.
-Źle zrobiłaś, pojawiając się tutaj. - czyjś zachrypnięty głos odbijał się echem od białych ścian.
-K-kim jesteś? - spytałam, starając się opanować swój strach.
-Wkrótce się dowiesz. - chichot wypalał dziury w moich bębenkach. -Ale nie martw się. Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. - głos był coraz głośniejszy, a mój oddech coraz płytszy.
-Diana?! - krzyk Zoe przebił się przez mahoniowe drzwi. Szarpnęła za klamkę. -Diana, jesteś tam?! - spytała, pukając.
-Shh... - szept rozbrzmiał koło mojej głowy, a zimny oddech odbił się od skóry mojej szyi. Zadrżałam, szczelniej okrywając się kocem.
-Idź sobie. - wyłkałam, w duchu błagając Boga o pomoc.
-Diana! - Zoe znów krzyknęła. -Diana, błagam, otwórz! - waliła pięścią w drzwi, ale ja nie mogłam się odezwać. Miałam wrażenie, że jakaś dziwna, niewidoczna powłoka oddziela mnie i łóżko, do całej reszty pokoju.
-Jesteś taka krucha... - ten sam głos. Przysięgam, że słyszałam go zaraz przed sobą.
-Diana?! - kolejny krzyk, ale to nie był kobiecy, niespokojny krzyk. To był krzyk męski. Pełen powagi i złości. -Kochanie, otwórz te drzwi. - głos Harry'ego. Zapłakałam z bezsilności, jaka ogarnęła moje ciało. Po chwili usłyszałam donośny huk, a drzwi zatrzęsły się w zawiasach.
-Jeszcze cię odwiedzę... - chrapliwy szept, przebił się przez mój szloch i w chwili, w której Harry wyważył drzwi, przede mną pojawiła się mała chmurka dymu, a w niej odbiły się złote oczy.
-Diana! Nic ci nie jest? - podniosłam głowę, a przed sobą zobaczyłam burzę zmierzwionych, czekoladowych loków, oraz poczerniałe tęczówki, z których wyczytałam ból. Oddychał głęboko, a jego mięśnie były napięte.
-N-nie wiem.. - szepnęłam, a moje ciało zaczęło się trząść.
-Shh... - mruczał, zdejmując czarny płaszcz i buty, po czym bez słowa wziął mnie w ramiona i pozwolił, bym się w niego wtuliła. Kiedy tylko to zrobiłam, zaczęłam płakać, jak małe dziecko.
-K-kim on b-był? - dukałam, zachłystując się łzami. Pocieszająco pocierał moje plecy.
-Nie mam pojęcia... - przyznał z dziwnym napięciem w głosie. Nic nie odpowiedziałam. Jedynie wtuliłam się w niego mocniej, starając się zapomnieć o tym, co miało miejsce chwilę wcześniej.

~*~

Kroczyłam ledwo oświetlonym korytarzem. 
Jedynym słyszalnym dźwiękiem był mój oddech i moje ciche kroki. 
Serce łomotało w mojej klatce piersiowej i wydawać się mogło, że zaraz z niej wypadnie.
W pewnym momencie, poczułam lodowaty podmuch wiatru.
Obok mnie przebiegł dziwny cień.
Nagle, lampy znajdujące się na suficie, zaczęły wydawać różne odgłosy.
Trzask, a później jakby trzepot skrzydeł. 
Podniosłam wzrok, zaalarmowana tym hałasem, ale nic nie zobaczyłam.
Nagle światło zgasło. 
Chwilę później zapaliło się na dosłownie sekundę, po czym znów zgasło. 
I tak działo się z każdą kolejną lampą.
Zaczęłam biec.
Biec, ile sił z nogach.
Białe, przerażające mnie dotychczas, ściany zaczęły się do siebie przysuwać. 
Przyśpieszyłam tempo, czując, że ktoś biegnie za mną.
Nie miałam odwagi, żeby stanąć z tym kimś twarzą w twarz. 
-Diana... - mrożący krew w żyłach szept, odbił się echem od ścian. 
Znałam ten głos.
Nie zatrzymywałam się. 
Kolejne lampy gasły i mogę przysiąc, że to nie było spowodowane awarią.
-Diana... - i znowu. Ale tym razem był to chichot.
Taki sam, jak ten, który rozrywał moje bębenki, podczas polowania Harry'ego.
-Dokąd tak biegniesz? Przecież i tak mi nie uciekniesz...
Z każdą kolejną sekundą byłam coraz bardziej przerażona. 
I w pewnym momencie, korytarz się skończył. 
Uderzyłam ciałem o ścianę, co spowodowało moje osłabienie. 
Osunęłam się na dół, siadając na zimnych kafelkach. 
Kolejny trzask i głośniejszy trzepot skrzydeł.
Zamarłam, kiedy kilka metrów przede mną pojawiła się jakaś postać.
Powoli kroczyła w moją stronę, a jedyną rzeczą, która oddzielała ją od ciemności, były oczy.
Złote oczy.
Moje ciało zaczęło drżeć. 
Lekkie pstryknięcie palcami sprawiło, że lampa nade mną się zapaliła. 
Z wahaniem uniosłam wzrok i to, co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Przede mną stał anioł.
Czarny anioł. 
Jego wielkie skrzydła co chwilę unosiły się i opadały.
Uśmiechnął się do mnie, zbijając mnie z tropu, po czym wysunął w moim kierunku swoją dłoń.
Potrząsnęłam głową, a łzy pociekły po moich policzkach.
-Nie zrobię ci krzywdy... - obiecał, a jego piękne oczy świdrowały mnie całą. -Jestem tutaj po to, by cię ostrzec. - oznajmił. 
Przełknęłam ślinę.
-Przed czym? - wychrypiałam, a on znów wytknął w moją stronę swoją dłoń.
Z oporem ją chwyciłam, a moje ciało przeszył dreszcz. 
Jednym zwinnym ruchem sprawił, że stanęłam naprzeciw niego.
-Musisz być ostrożna, Diano. Jutro czeka cię poważna rozmowa, ale też spotkanie z ojcem. Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom. To, co spotka cię jutro, to jedynie początek twoich problemów. - oznajmił, po czym rozpłynął się w powietrzu, zostawiając po sobie jedynie chmurę dymu.

~*~

Usiadłam gwałtownie, szybko oddychając. Moje ciało było spocone, a serce waliło, jak oszalałe.
-Diana? - usłyszałam szept Harry'ego. -Wszystko w porządku? - spytał, składając na moim ramieniu lekki pocałunek.
-Miałam sen... - mruknęłam, normując oddech.
-Jaki sen? - zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie.
-Proroczy sen. - odparłam, a ona zastygł w miejscu.

TO BE CONTINUED...

------------------------------------------------------------

Heloł! :)
I jak się podoba? 
Mam nadzieję, że wam za dużo nie namieszałam.
Jeśli się nie połapiecie, wytłumaczenie będzie w następnym rozdziale.


Patrzcie, jakie to jest piękne *o*
Hahahahah, chyba robię się psychiczna. :D
Nie, nic xd


A tak na odreagowanie, piękna Basia dla Was *o*
Oks, to chyba tyle. :)
Na razie nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział.

Liczę na szczere opinie.
Kocham Was. xx
@hazzsunshine

niedziela, 9 lutego 2014

Blog miesiąca!

Czeeeeść, kochani! x

Nie wiem, jak to jest możliwe,
ale mój blog został nominowany do bloga miesiąca,
za co dziękuję z całego mojego małego serduszka! <3

A teraz, baaaaaardzo Was proszę o głosy! 
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo! x

Tutaj znajdziecie ankietę, bo niestety, ale jestem taka tępa,
że nie umiem dodać jej na bloga. -,-
Jakby ktoś wiedział, jak to zrobić, napiszcie mi, proszę. xx

Co do nowego rozdziału...
Niestety, nie wiem, kiedy się pojawi. :c
Mam chwilowy brak weny.
W prawdzie coś tam mam nabazgrane, 
ale muszę dokończyć.
Postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu, obiecuję. :)

Jeszcze raz proszę o głosy i kocham Was. <3
@hazzsunshine 



środa, 29 stycznia 2014

Chapter nine.

*Harry's P.O.V*

Starałem się nie panikować i po części mi to wychodziło, ale problemem była świadomość, że w Nowym Jorku też są wampiry. I zapewne już wiedzą. Dlatego, zawsze, kiedy opuszczaliśmy hotel, zabieraliśmy ze sobą kilku zaufanych ochroniarzy. Wiedzieli o nas. Sami byli istotami nie z tej ziemi, więc łatwiej im było nas ochronić. 
-Gotowa? - spytałem, opierając się o framugę drzwi prowadzących do łazienki. Diana stała przed lustrem, idealnie podkreślając rzęsy. 
-Jeszcze chwilę. - rzuciła. Zaśmiałem się, kręcąc głową z dezaprobatą. Podszedłem bliżej, kładąc dłonie na biodrach dziewczyny i złożyłem mokry pocałunek na odkrytej skórze ramienia. 
-Wiesz, że jesteś piękna bez makijażu? - spytałem, trącąc nosem o jej szyję, gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka. 
-Przestań mnie rozpraszać. - mruknęła ostro, ale zaraz w odbiciu zobaczyłem jej piękny uśmiech. 
-Kocham cię. - szepnąłem. Powtarzałem jej to w kółko. Obiecałem sobie, że będę czekał. Tak długo, aż w końcu usłyszę to samo z jej ust. 
Kąciki jej ust uniosły się ku górze, kiedy mocno ją przytuliłem. Lubiłem czuć, że jest przy mnie. Żadna kobieta jeszcze nigdy tak bardzo nie zawróciła mi w głowie. A miałem ich wiele. 
-Gotowa. - oznajmiła, po czym szybko odwróciła się twarzą do mnie, by chwilę później złożyć na moich ustach krótki pocałunek. Chciała szybko się odsunąć, ale niestety miałem inne plany. Chwyciłem ją w pasie, unosząc lekko do góry, dzięki czemu usiadła na kancie umywalki. Wpiłem się w jej usta, a ona wplątała palce w moje loki, masując skórę głowy. Mruknąłem z zadowolenia, co wywołało u niej uśmiech. 
-Długo jesz... ops. - usłyszałem rozbawiony głos za sobą. Z oporem odsunąłem się od Diany, odwracając głowę. W drzwiach stał zadowolony Niall. 
-Czego? - spytałem, nie ukrywając rozdrażnienia. Irlandczyk od razu spoważniał.
-Jezu, stary, bez spiny. Chciałem tylko spytać, czy idziecie. - wytłumaczył, unosząc ręce w obronnym geście. Westchnąłem poirytowany, stawiając zarumienioną brunetkę na ziemi. 
-Już idziemy. - oznajmiłem. Skinął głową i zaraz go nie było. Swój wzrok przeniosłem z powrotem na dziewczynę. -Poszedł sobie. - mruknąłem, całując ją w głowę. Podniosła ją chwilę później, by na mnie spojrzeć. Na jej policzkach widniały pokaźne rumieńce. Musnąłem jej usta ostatni raz, po czym chwyciłem za rękę i wyciągnąłem z pokoju. 
-Już myślałem, że nigdy stamtąd nie wyjdziecie. - jęknął Louis, podnosząc się z kanapy.
-No to, niespodzianka. - wypaliłem, wywracając oczami. Machnął ręką i ruszył do wyjścia.
Tak jak się spodziewaliśmy, przed hotelem była masa fotoreporterów, z których połowa nie była ludźmi. Skąd to wiedziałem? Zapach.
Otoczeni przez ochroniarzy, wyszliśmy z budynku. Trzymałem dłoń Diany, nie puszczając nawet na sekundę.
-Harry! - pisk dotarł do moich uszu. Odwróciłem głowę i ujrzałem młodą dziewczynę. Jej oczy były zaszklone, a na twarzy piękny, szeroki uśmiech. Ukazałem swoje zęby, zatrzymując się.
-Stój obok mnie. - rzuciłem w kierunku swojej dziewczyny, po czym podszedłem do nastolatki. Kiedy tylko złapałem długopis, który wystawiała w moją stronę, po jej policzku spłynęło kilka łez. -Nie płacz, Aniołku. - wymamrotałem, obejmując ją.
-Dziękuję, kocham cię. - szepnęła, a kiedy się odsunąłem, rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Ja również cię kocham. - powiedziałem, składając dla niej autograf na kartce, by chwilę później jej go podać i zostać popchniętym przez jednego z ochroniarzy. Warknąłem poirytowany, ale nic nie powiedziałem.
Odgłosy robionych zdjęć sprawiały, iż miałem ochotę wrócić do pokoju i spędzić tam cały dzień. Niestety, obowiązki wzywały.

*Diana's P.O.V*

Stojąc obok Harry'ego, przyglądałam mu się uważnie. Czułam się dziwnie. Miałam wrażenie, że jestem obserwowana. W sumie, to prawda, ale nie chodziło o to. Czułam się tak, jakbym zaraz miała zostać porwana. I wtedy zdałam sobie sprawę, dlaczego. 
-Bądź ostrożna. - szepnął ktoś, przechodząc obok mnie. Te dwa słowa dosłownie mną wstrząsnęły. Raptownie złapałam dłoń Harry'ego, dając mu znak, że chcę stamtąd iść. Odwrócił głowę, patrząc na mnie zdezorientowanym wzrokiem. 
-Co się stało? - spytał, przyglądając mi się. Potrząsnęłam głową, prosząc niemo, byśmy wsiedli do samochodu. Zgodził się na to. Pożegnał się szybko, a po chwili już byliśmy w drodze do studia.
-Powiesz mi teraz, o co chodziło? - Harry złapał moją dłoń, sprowadzając mnie tym samym na ziemię. Uporczywie wpatrywałam się w widoki za oknem, ignorując jego pytanie. Gdybym powiedziała, że nie byłam przerażona, skłamałabym. Byłam cholernie przerażona. A wszystko to podjudzało echo odbijające się w mojej głowie :

Bądź ostrożna. Bądź ostrożna. Bądź ostrożna.

Zagryzłam wargę, powstrzymując łzy cisnące się do oczu. Harry ścisnął mocniej moją dłoń, a ja nie czekając dłużej, wtuliłam się w jego ciało, dając upust emocjom. Cichy szloch wydobył się z moich ust. 
-Diana.. Skarbie.. - zielonooki szeptał, składając czułego całusa na moim czole. W sumie, to nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. Bałam się, to pewne. -Wszystko będzie dobrze. Nikt cię nie skrzywdzi, słyszysz? - z łatwością odsunął mnie od siebie, podnosząc mój podbródek. Spojrzałam w jego poczerniałe oczy. 
-On powiedział, żebym była ostrożna.. kto to był? - spytałam, jąkając się. Chłopak westchnął, sadzając mnie na swoich kolanach. 
-To prawdopodobnie był posłaniec twojego taty. - odparł spokojnie, zakładając pasmo moich włosów za ucho. Zesztywniałam.
-J..jak to posłaniec mojego taty? - wydukałam, a moje ręce zaczęły drżeć. 
-Twój ojciec jest przewodniczącym Rady Wampirów. Nie wie, że jesteś jego córką, ale podejrzewa, że wiesz o nas. - tłumaczył. Moje serce biło coraz szybciej. -Liam planuje jechać do Włoch w przyszłym tygodniu. - dodał, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. 
-Po co do Włoch? - spytałam, odgarniając jednego zagubionego loka z jego czoła. 
-Powiedzieć mu, że cię odnalazł. - powiedział, uśmiechając się lekko. Dłonią otarł moje policzki, a ja przymknęłam oczy, pod wpływem jego dotyku. Zachichotał cicho. Nic nie powiedziałam, tylko znowu się w niego wtuliłam.

~*~

Przyznam, że byłam zmęczona. Właśnie wróciliśmy do hotelu. Niby nic nie robiłam, ale spędziłam w studio 12 godzin. 
-Dobranoc wszystkim. Jeśli obudzicie mnie przed 8, pozabijam was. - ostrzegł Niall, ledwo przebierając nogami. 
-A ja mu pomogę. - dodał Louis i zniknął w swojej sypialni. 
-Pobudka o 9 i żadnego gadania. - zarządził Liam. Przewróciłam oczami. 
-Ty na prawdę jesteś taki, jak mówią. - zauważyłam, chichocząc cicho. Zmrużył na mnie oczy, wyginając kąciki ust ku górze. 
-Cisza. - mruknął, po czym zamknął się w swoim pokoju. Westchnęłam, zdejmując szpilki. Czegoś mi brakowało. Okręciłam się wokół własnej osi, szukając wzrokiem kędzierzawego chłopaka.
-Harry? - odezwałam się. Nic. Jakby wyparował. Cała reszta już pewnie leżała w swoich łóżkach, a ten zniknął. -To nie jest śmieszne. - powiedziałam, czując budujący strach. Powoli i na palcach skierowałam się do naszej sypialni. Oglądałam się na wszystkie strony, jakby to miało coś pomóc. 
Ostrożnie pchnęłam drzwi, wychylając głowę poza nie. Światło było zgaszone, więc to tylko podjudzało mój strach.
-Bu. - usłyszałam koło swojego ucha. Pisnęłam dość głośno, podskakując. Melodyjny śmiech wydostał się z ust Harry'ego. Odwróciłam się w jego stronę i pięściami zaczęłam okładać go po klatce piersiowej.
-Zwariowałeś?! - piszczałam, oddychając szybko. -Chcesz, żebym zeszła na zawał? - spytałam, a ten przyglądał mi się z rozbawieniem.
-Jesteś słodka. - zamruczał i chwytając mnie w pasie, uniósł do góry po to, by za chwilę ułożyć na łóżku. Moja prawa ręką wciąż znajdowała się w okolicach serca. Cholera, biło, jak oszalałe.
-A ty jesteś głupi. - fuknęłam. Uśmiechnął się, ukazując dołeczki i ukucnął przed moimi kolanami.
-Idę szybko pod prysznic. - oznajmił, zakładając kosmyk moich włosów za ucho. -Będziesz tutaj, kiedy wrócę? - spytał, a ja wywróciłam oczami.
-Oczywiście, że tak. - palnęłam. Podniósł się na równe nogi, a po chwili pochylił się lekko do przodu i złożył na moim czole czuły pocałunek.
-Kocham cię. - mruknął, po czym odszedł w kierunku łazienki. Tak bardzo chciałam odpowiedzieć mu tym samym, ale... nie byłam pewna. Wiem, że on mówił to szczerze. Iskierki w jego oczach udowadniały to w każdym stopniu.
Zdjęłam marynarkę z ramion i położyłam się na miękkim materacu. "Kocham cię" - to tak pięknie brzmiało w jego ustach. Zawsze, kiedy go widzę, czuję ciepło na sercu. Kiedy się uśmiecha, moje tętno przyśpiesza. A kiedy patrzy w moje oczy, rozpływam się. Czy to można nazwać miłością?
Nagle, wielkie dłonie wylądowały na moich biodrach. Uśmiechnęłam się mimowolnie, kiedy odwrócił mnie w swoją stronę.
-O czym myślisz? - spytał cicho, kładąc się obok mnie. Jego piękne szmaragdowe tęczówki wlepione były w moją twarz.
-O tobie. - szepnęłam, przejeżdżając kciukiem po jego dolnej wardze.
-Powiedz mi, jak to możliwe? - palnął nagle, kompletnie zbijając mnie z tropu.
-Co takiego? - zmarszczyłam nos, a on zachichotał.
-To, że tak cudowna kobieta jest przeznaczona takiej bestii, jak ja. - odparł poważnym tonem. I wtedy poczułam malutkie ukłucie w klatce piersiowej. Usiadłam, nie spuszczając z niego wzroku.
-Nie jesteś bestią. - pokręciłam głową. -Jesteś wspaniałą istotą. Co z tego, że czasami masz swoje wybuchy? To normalne. - zatrzymałam się na moment. -Dla mnie jesteś idealny. - wyszeptałam, czując jak mały ciężar spada z moich ramion. Ale Harry nic nie powiedział. Patrzył tylko na mnie, przełykając ślinę. Oblizał swoje różowe wargi po to, by chwilę później złączyć je z moimi. Posadził mnie na swoich kolanach, dzięki czemu rozwarłam usta, a on od razu to wykorzystał. Wplątałam palce w jego loki, delikatnie masując skórę głowy. Jego dłonie wylądowały pod moją koszulką, wywołując na ciele gęsią skórkę.
Jednak w porę się opamiętał i odsunął od siebie, opierając się czołem o moje.
-Kocham cię. - powiedział, patrząc w moje oczy. Zagryzłam dolną wargę.
-T..też cię kocham. - wydukałam, mając nadzieję, że nie robię źle.

---------------------------------------------

Dzień dobry! :)
Udało mi się dokończyć rozdział.
Co myślicie? 
Nie za szybko to wszystko?

Tak w ogóle, dziękuję za 20 komentarzy pod ostatnim rozdziałem!
sjbiuasjdbosaujbosad *o*
Jesteście cudowni <3


FSJBAOFASJBFOASUFBOSA <3
On jest tak bardzo idealny...

Aha! I widzicie nowy szablon? 
Cudowny, nie? ;3 
Zrobiła go @Birden004.
Jest świetna! 

I mała prośba..
Jeśli zmieniacie username na tt, poinformujcie o tym, ok? :) 
Dzięki. x

Cóż...
Czekam na szczere opinie :)
Kocham Was. xx
@hazzsunshine


wtorek, 7 stycznia 2014

Chapter eight.

Głos stewardessy wybudził mnie ze snu. Otwarłam oczy, dostrzegając szmaragdowe tęczówki i przepiękny uśmiech mojego chło... Harry'ego.
-Harry.. - zaczęłam niepewnie, błądząc wzrokiem po jego idealnych rysach.
-Tak? - odezwał się, łapiąc moją dłoń. Przełknęłam ślinę. Cholera...
-Czy my.. no wiesz.. jesteśmy razem? - wydukałam. Nic nie powiedział. Złapał mój policzek, pochylając się do przodu i dotknął swoimi ustami moich, po czym językiem przejechał po mojej dolnej wardze. Mruknęłam, przyciągając go do siebie i pogłębiając pocałunek. Uśmiechnął się, muskając moje usta ostatni raz, po czym odsunął się.
-Taka odpowiedź wystarczy? - spytał, łapiąc oddech. Oblizałam wargi, potakując.
-Coś przegapiłem? - Niall, pojawił się obok nas z paczką chrupek. Niespodziewanie oblałam się rumieńcem. Harry zachichotał, a ja schowałam twarz w zagłębieniu między jego szyją, a ramieniem.
-Nie. - zielonooki potrząsnął głową, zaprzeczając.
-Coś musi być na rzeczy, skoro Diana się zawstydziła. - zaśmiał się, a ja miałam ochotę go walnąć. Westchnęłam, dając znać Harry'emu, żeby go spławił.
-Nic, Niall. Idź usiądź, bo zaraz lądujemy. - rozkazał twardo. Irlandczyk jęknął, a po chwili usłyszałam, że się oddala. -Poszedł. - brunet szepnął do mojego ucha, wysyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Podniosłam głowę, uśmiechając się lekko.
-Proszę zapiąć pasy, podchodzimy do lądowania. - w głośnikach zabrzmiał głos pilota. Spełniłam rozkaz, a Harry splótł nasze palce, pocierając moje knykcie.
-Po co w ogóle tu przyjechaliśmy? - spytałam, zerkając na niego.
-Kręcimy 1DDay, pamiętasz? - odpowiedział pytaniem. Wytrzeszczyłam oczy, a na jego usta wpłynął szeroki i powalający, każdą kobietę, uśmiech.
-Kompletnie zapomniałam! - jęknęłam, waląc się otwartą dłonią w czoło.
-No to już wiesz. - cmoknął mnie w policzek. Lekkie turbulencje sprawiły, że mocniej ścisnęłam rękę lokowatego. Zaśmiał się cicho, ale nic nie mówił.
Poczułam, jak podwozie odbija się od asfaltu. Samolot posuwał się po pasie startowym, stopniowo zwalniając swoją prędkość.
-Dziękujemy za wspólną podróż i życzymy miłego pobytu. - ciepły głos stewardessy odbił się kilka razy w mojej głowie, kiedy widok za oknem przestał się ruszać. Oblizując usta, puściłam zimną dłoń Harry'ego i odpięłam swój pas. Chłopak uśmiechnął się do mnie, kiedy stanęłam na równe nogi, przygotowując się do opuszczenia samolotu.
-Jak tam? - ni stąd ni zowąd, obok mnie pojawił się roześmiany Louis.
-W porządku. - odparłam, unosząc kąciki ust do góry. Poczochrał mi włosy, po czym zbiegł po schodkach, jak poparzony.
-Zabiję go. - warknęłam, poprawiając fryzurę.
-Lou, nie masz życia! - wydarł się Zayn, stając za mną. -O, cześć. - palnął, szczerząc się głupkowato.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, wychodząc na świeże powietrze. Odetchnęłam głębiej, rozkoszując się słońcem.
-Nie! Zostaw, Liam! Cholera! To moje chrupki! - piszczał Niall. Mój brat wystrzelił obok mnie, jak torpeda, a blondyn pobiegł za nim.
-Żyję wśród debili... - wymamrotałam sama do siebie. Znajome, długie ramiona owinęły się wokół mojej tali.
-Czuję się urażony. - szepnął Harry do mojego ucha, lekko przygryzając jego płatek. Prychnęłam pod nosem, strzepując jego ręce z mojego ciała i ruszyłam przed siebie, figlarnie kręcąc biodrami, dzięki czemu zaśmiał się cicho.

~*~

-Czyś ty oszalał?! - krzyknęłam, stojąc na środku wielkiego penthouse'u. Moje oczy kilkakrotnie zwiększyły swój rozmiar, widząc luksusowy wystrój. -To musiało kosztować majątek! - wyrzuciłam ręce w powietrze, posyłając chłopakowi mordercze spojrzenie. 
-Stać mnie na to, Diana. - wzruszył ramionami, po czym położył swoje dłonie na moich biodrach, próbując załagodzić sytuację. Skrzyżowałam ręce na piersi i odwróciłam wzrok, bo byłam pewna, że piękna zieleń jego tęczówek sprawi, iż moja złość przejdzie. 
-Nie chcę, żebyś wydawał na mnie pieniądze. - wymamrotałam. Chwycił mój podbródek i siłą zmusił mnie, bym na niego spojrzała. Przejechał swoim kciukiem po linii mojej szczęki, a chwilę później złożył mokry pocałunek na moich ustach. 
-Nie kłóć się ze mną, bo i tak będę to robił. - oznajmił Harry, a ja fuknęłam pod nosem. Odepchnęłam go, ruszając w głąb mieszkania. Stanęłam, jak wryta, patrząc przez wielkie okno, z którego widok rozpościerał się na centrum Nowego Jorku. 
-Jest pięknie, na prawdę, ale nie chcę cię wykorzystywać. - powiedziałam całkiem poważnie, patrząc na niego. Westchnął poirytowany i podszedł do mnie. Chyba go zdenerwowałam, bo jego tęczówki stały się czerwone.
-Czemu jesteś taka uparta? - warknął. Cholera, ja go wkurwiłam.
-J..ja.. - jąkałam się, robiąc krok w tył. Podniósł dłoń, a ja zadrżałam, zaciskając powieki.
-C..co to było? - wydukał, przerażonym głosem. Ostrożnie otwarłam oczy i znów zobaczyłam tego pięknego mężczyznę. Jego szmaragdowe tęczówki i łagodne rysy twarzy.
-My..myślałam, że chcesz mnie uderzyć. - wymamrotałam. Cisza. -Harry... - zaczęłam, ale przerwał mi.
-Nie, nie! - krzyknął, odwracając się na pięcie. Wplątał swoje palce w czekoladowe logi, pociągając za nie mocno. Torba, którą chwilę wcześniej położył na podłodze, została kopnięta z wielką siłą, dzięki czemu wylądowała w koncie pokoju. Jego dłonie mocno zacisnęły się w pięści, a mięśnie widocznie napięły. Oddychał głęboko. -Przepraszam cię, ja... ja nie chciałem cię uderzyć.. ja... nie mógłbym. - mówił i spojrzał na mnie z żalem w oczach. -Przepraszam cię, kochanie. Nigdy nie podniósłbym na ciebie ręki. - wyszeptał. Zrobił niepewny krok w moją stroną, a ja, niewiele myśląc, szybko pokonałam dzielący nas dystans, dosłownie wpadając w jego ramiona. Objął mnie mocno, całując moje czoło. -Przepraszam... przepraszam... - powtarzał w kółko.
-Już w porządku. - szepnęłam. Próbował mnie od siebie odsunąć, ale za nic nie chciałam go puścić. -Nie. - jęknęłam, kiedy podjął kolejną próbę. Westchnął i wziął mnie na ręce, niosąc przez cały apartament.
Stanął przed wielkimi drzwiami, po czym pchnął je nogą, wchodząc do środka. Bez słowa ułożył mnie na wielkim, miękkim łóżku, by po chwili zdjąć buty i przykryć nas kocem.
-Przepraszam. - szepnął, składając pocałunek na mojej skroni. Walnęłam go w ramię, a on zachichotał cicho. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej, próbując wyłapać bicie serca. Nic. Żadnych oznak potwierdzających, że żyje, ale przecież się porusza, funkcjonuje tak samo, jak ja. To cholernie piękna istota, której jestem przeznaczona, co dalej do mnie nie dociera. Nie wiem, czy mam takiego farta w życiu, czy rzeczywiście kiedyś stanę się jedną z nich. Nie wiem, ale boję się. Boję się, że kiedyś się obudzę, a to wszystko okaże się snem.
Z jednej strony, chłopcy mnie przerażają, a z drugiej, są dla mnie ważni. Zachowują się normalnie, ale mają też swoją czarną stronę. Myślę, że umiałabym temu zapobiec, tylko jeszcze nie wiem, jak. Nie wiem, ale się dowiem.

*Harry's P.O.V*

Taka sytuacja zdarzyła się już kilka razy, ale nigdy nie powinna mieć miejsca, jeśli chodzi o Dianę. Nienawidzę siebie za to, że widziała mnie takiego. Nigdy nie pogodzę się z myślą, że się mnie boi. Mimo jej potwierdzeń, że wszystko jest w porządku, ja wiem, że jest całkiem inaczej. Wiem, że jest przerażona i roztrzęsiona. Żałuję, cholernie żałuję, że podniosłem na nią głos. Jest moim wszystkim.. Nie mogę jej stracić. Nie potrafiłbym bez niej istnieć. Jest moim narkotykiem. Godzina bez niej, jest wiecznością. To moja księżniczka, której nie pozwolę skrzywdzić. Nie teraz, kiedy wiem, ile dla mnie znaczy.
Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała w miarowym tempie. Uśmiechnąłem się na ten widok i starałem się delikatnie rozplątać nasze nogi.
-Harry, co ty robisz? - wymamrotała, otwierając jedno oko.
-Śpij. - szepnąłem, całując ją lekko. Mlasnęła językiem, po czym ułożyła się wygodnie i znów zasnęła. Zszedłem z wygodnego łóżka z zamiarem pójścia do chłopaków. Jak zwykle siedzieli przed telewizorem, obijając się.
-Co się stało? - spytał Zayn, jak tylko wszedłem do pomieszczenia. -No chyba sobie, kurwa, żartujesz! - krzyknął. Zapewne przejrzał już mój umysł.
-Co? - odezwali się razem Louis i Niall. Trzy pary oczu skierowane były w moją stronę.
-Puściły mu nerwy, kiedy był z Dianą. - oznajmił mulat, zaciskając pięści.
-Harry, kurwa. - rzucił Niall, po czym szybko popędził do naszej sypialni.
-Nic jej nie zrobiłeś, prawda? - spytał Lou, skanując mnie wzrokiem. Walnąłem zwiniętą dłonią w ścianę. -Stary, zwolnij. - brunet podszedł do mnie, kładąc swoją dłoń na moich plecach.
-Ona myśli, że chciałem ją uderzyć, rozumiesz? Ona się mnie boi! - podniosłem głos, kopiąc w szklany stolik, dzięki czemu przewrócił się, a odłamki szkła rozsypały się po całym pokoju.
-Harry! - Louis krzyknął, łapiąc moje ramiona i potrząsnął mną mocno.
-Co? - syknąłem, skupiając cały swój wzrok na jego osobie.
-Opanuj nerwy, bo jakoś wątpię, żeby takim zachowaniem udało ci się poprawić sytuację. - powiedział z naciskiem. A najbardziej irytował mnie fakt, że miał jebaną rację.
-Liam? - usłyszałem głos Malik'a. Odruchowo, moja głowa wystrzeliła w kierunku bruneta stojącego kilka kroków przede mną. Jego wzrok był pusty, a ręce opuszczone wzdłuż ciała.  -Liam, stary, co ci jest? - Zayn podszedł do niego. I nagle, jakby wyrwany z transu, spojrzał na nas z przerażeniem malującym się na jego twarzy.
-The Wanted. - syknął, wzbudzając we mnie najgorsze myśli.
-Co, The Wanted? - spytałem, tracąc cierpliwość. Przeszedł obok mnie i usiadł na kanapie.
-Nie wiem jak, ale domyślają się, że Diana wie. - zaciął się na moment. -Miałem wizję. Zaczynają jej szukać. - dokończył, a ja poczułem, jak miękną mi nogi.

-------------------------------------------------

PADA BUM TSS! 

Witajcie! :) 
Przepraszam za przerwę, ale miałam chwilowe problemy. 
Co do rozdziału :
tak, wiem, że jest krótki
tak, wiem, że jestem do dupy
i tak, wiem, że zawaliłam
ale UWAGA
akcja się dopiero rozkręca! 

Od razu mówię, że nikogo nie chcę urazić tym, że The Wanted są po tej złej stronie.
Wszystko to na potrzeby opowiadania.

Dodałam zakładkę SPAM, więc każdy, kto reklamuje blogi w komentarzach, niech przeniesie się tam. :)


BTW to sndodsnsjbfoabddsdsndsdi dziękuję za prawie 3600 wejść! 
Jesteście tacy kochani! <33

Rozdział, to taka trochę nerwówka, nie uważacie?
Wszystko miało być całkiem inaczej, ale jakoś tak wyszło, soł.

I mam tu dla was naszą piękną Basię *o*
Bosz, zabiłabym za jej urodę....
Ok, już spadam.
Kocham Was i liczę na szczere opinie.


Aha!
I chcę was jeszcze prosić, by każdy, kto czyta i nadal chce być informowany, zostawił w komciu swojego userka.
Już serio spadam.
Lof ju <3
@luv_myy_harreh

Obserwatorzy