poniedziałek, 30 grudnia 2013

Chapter seven.

Minęło kilka godzin od mojej rozmowy z Zoe, a ja nadal nie mogłam otrząsnąć się po tym, co usłyszałam.

"Jesteś córką jednego z członków rady wampirów."
"Twoim przeznaczeniem jest stać się tym, czym jest twój ojciec i brat."
"Teraz musisz skupić się na tym, co najważniejsze... na Harry'm."

Cholera. Dlaczego akurat na Harry'm? Czy to kolejne przeznaczenie? Za dużo tego, jak na jeden dzień. 
Usiadłam wygodnie na swoim łóżku i zaczęłam, kolejny już raz, analizować dzisiejsze wydarzenia. W głowie najbardziej utkwiła mi scena, w której zielonooki zawzięcie upierał się, że nie pozwoli mi na przemianę. Ale dlaczego tak bardzo mu na tym zależy? 
Nagle poczułam zimny powiew wiatru. Gęsia skórka pojawiła się na całym moim ciele, kiedy łóżko ugięło się pod czyimś ciężarem. Oddech uwiązł mi w gardle i miałam wrażenie, że serce lada moment wypadnie z mojej klatki piersiowej. Chwilę później czyjeś ręce zostały ułożone na moich biodrach i ciepły oddech odbił się od skóry mojej szyi. Zjechałam wzrokiem w dół i dostrzegłam długie palce i czarny, wytatuowany krzyżyk. 
-Dlaczego mnie tak straszysz? - wyszeptałam, uspokajając się. Harry zachichotał cicho.
-Przepraszam, Księżniczko. - wymamrotał, po czym jednym zwinnym ruchem podniósł moje ciało do góry i ułożył twarzą do siebie. Zdezorientowana, patrzyłam w jego oczy.
-Jak ty to... - zająknęłam się. Uśmiechnął się szeroko, ukazując dołeczki. 
-Mam moc. - odpowiedział na moje niedokończone pytanie. Rozdziawiłam usta.
-M..moc? Jaką moc? - spytałam. Złapał moją dłoń, uspokajająco pocierając knykcie.
-Niewyobrażalna siła, to mój dar. - wyjaśnił. Przełknęłam ślinę, zjeżdżając wzrokiem na nasze splecione dłonie.
-Tylko ty masz dar? - wymamrotałam. Podniosłam głowę i napotkałam jego szmaragdowe tęczówki, które biły ciepłem i spokojem.
-Nie. - potrząsnął głową. -Każdy z nas ma jakiś dar. Moim jest siła, Liam przewiduje przyszłość, Niall razi prądem, Louis może sprawić ci ból za pomocą wzroku, a Zayn czyta w myślach. - tłumaczył. Serce biło mi jak oszalałe i nie mam pojęcia, dlaczego.
-Skoro.. Liam przewiduje przyszłość, to zapewne wiedział, że nadchodzę. - stwierdziłam szeptem. Harry pokiwał głową, potwierdzając moje słowa.
-Widział cię w wielu wizjach, ale nigdy nie miał stuprocentowej pewności. Wizja zmienia się, w zależności od podejmowanych decyzji. - powiedział. To by wyjaśniało, skąd wiedział, że jesteśmy rodzeństwem.
-A dziewczyny? One mają jakieś moce? - ciągnęłam dalej. Przyznam, że niektóre rzeczy bardzo mnie interesowały.
-Tak. - skinął głową. -Perrie włada żywiołami, Danielle potrafi wyczuć, czy ją okłamujesz, a Eleanor potrafi wywołać halucynacje. - mówił. -Ale ty... - zaciął się na moment.
-Co ja? - zerknęłam na niego lekko przerażona.
-Ty to wszystko hamujesz. Blokujesz nasze dary. Jedynie Liam widzi twoją przyszłość, a reszta... po prostu nie reagujesz na to, co robią. Moja siła też jest słaba. - odparł. Moje oczy szeroko się otwarły, a on zachichotał lekko.
-Czy... czy to możliwe, że ja... - jąkałam się. Bałam się to powiedzieć? Nie. Po prostu nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa.
-Nie mam pojęcia, ale to możliwe. Okaże się, kiedy... kiedy zostaniesz przemieniona. - wydukał, a przepiękna zieleń jego tęczówek zmieniała kolor. Znów były czerwone...
-Dlaczego nie chcesz, bym była jedną z was? - wypaliłam. Popatrzył na mnie z bólem w oczach, a ja spoliczkowałam się w myślach.
-Bo nie chcę, żebyś cierpiała. - odparł. Szybko potrząsnęłam głową, łapiąc mocno jego dłoń.
-Skąd pomysł, że będę cierpieć? - spytałam, skanując jego twarz. Prychnął pod nosem, wstając na równe nogi.
-Wyobrażasz sobie, jaki to jest ból, kiedy twoje serce staje, a ciało zamarza? Wyobrażasz sobie, jak ciężko będzie ci powstrzymać pragnienie? Będziesz czuła żądzę mordu. Jedyne czego będziesz chciała, to krew. Będziesz w stanie zabić, żeby skosztować tego, co da ci siłę. - zakończył, oddychając szybko i głęboko. Przestraszona, podniosłam się z łóżka i niepewnym krokiem podążyłam w jego stronę.
-Harry... to i tak się stanie. To moje przeznaczenie. - mówiłam cicho. Jego dłonie były mocno zaciśnięte, a oczy raziły czerwonym kolorem.
-Wiem i to najbardziej mnie przeraża. - wymamrotał. Stałam metr przed nim, przyglądając mu się uważnie. Chwilę później przylgnęłam do jego torsu, co spotkało się z jego zdziwieniem, ale zaraz się rozluźnił. -Nawet nie wyobrażasz sobie, kim dla mnie jesteś. - wyszeptał, sprawiając, że moje ciało zastygło w miejscu. Zostawił czuły pocałunek na moim czole, gdy ja zdezorientowana w myślach powtarzałam w kółko jego słowa.
-K..kim dla ciebie jestem? - wydukałam. Odsunął mnie delikatnie od siebie i podniósł mój podbródek do góry. Czerwień zmieniła kolor na czerń. Kolejne zaskoczenie...
-Kimś cholernie ważnym, a nawet więcej. - wyszeptał, po czym zostawił szybki pocałunek na moich ustach i już go nie było. Kolejny podmuch wiatru owiał moje ciało, a w powietrzu unosił się zapach jego perfum. 

~*~

Telefon zaczął wibrować gdzieś koło mojej głowy, powoli i stopniowo wybudzając mnie z błogiego snu.
-Shh.. zamknij się. - mówiłam, łudząc się, że ten piekielny sprzęt w końcu ucichnie. Tak się jednak nie stało. Do tego doszło jeszcze głośne dobijanie się do drzwi mojego domu. Warknęłam rozdrażniona i podniosłam się na łokciach, otwierając oczy. Komórka w dalszym ciągu dawała o sobie znać. Wzięłam ją do rąk, a kiedy zobaczyłam, kto dzwoni, natychmiast usiadłam prosto. -Słucham? - odebrałam szybko, zastanawiając się, czy jest szansa, że zapomniałam o jakimś wywiadzie lub występie.
-Nareszcie! Dzwonimy i dzwonimy. - usłyszałam, już znudzony, głos Liam'a.
-Coś się stało? - spytałam, ziewając lekko.
-Wpuść nas, to wszystko ci opowiemy. - odparł, po czym szybko się rozłączył. Z małym oporem, stanęłam na równe nogi i zarzucając bluzę na ramiona, poczłapałam do korytarza. W połowie drogi mogłam już usłyszeć głośny śmiech Niall'a oraz przekomarzanie się Harry'ego i Louis'a. Pokręciłam głową z dezaprobatą i przyciągnęłam drewnianą powłokę w swoją stronę.
-Ty jeszcze w piżamie?! Pakuj się i jedziemy! - krzyknął zadowolony Zayn. Chwilę zajęło mi zrozumienie jego słów.
-Co? Gdzie jedziemy? Po co? - pytałam, patrząc na nich, jak na debili.
-Po prostu zabierz najpotrzebniejsze rzeczy i chodź. - tym razem odezwał się Harry i uśmiechnął się tak, jak tylko on umie.
-Ale ja chcę spać. - jęknęłam, odwracając się na pięcie. Chwilę później poczułam, jak czyjeś dłonie lądują na mojej talii.
-Nie marudź. - szepnął, a jego ciepły oddech odbił się od skóry mojej szyi, wysyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
-Powiesz mi, gdzie mnie zabieracie? - spytałam z nutką nadziei w głosie. Stanęliśmy przy moim łóżku, a Harry cmoknął moje usta.
-Nie. - wyszczerzył się i usiadł na materacu. -Diana, Skarbie, pakuj się, bo musimy być na lotnisku za 30 minut. - pośpieszał mnie. Słysząc słowo "lotnisko", stanęłam, jak wryta.
-Lecimy gdzieś?! -pisnęłam. Uśmiechnął się znowu, ukazując swoje słodkie dołeczki.
-Wszystkiego dowiesz się na miejscu. - obiecał. Westchnęłam głośno i zabierając pierwsze, lepsze ciuchy, popędziłam do toalety.
Kiedy wyszłam, moja walizka była już spakowana, co lekko mnie zdziwiło.
-Co tam włożyłeś? - spytałam, zwracając się do zielonookiego. Wzruszył ramionami, uśmiechają się szeroko.
-Masz seksowną bieliznę, tak w ogóle. - palnął. Oblałam się rumieńcem i szybko spuściłam głowę, zasłaniając twarz włosami.
-Zamknij się. - wymamrotałam. Zachichotał melodyjne, po czym zabrał walizkę i przepuścił mnie w drzwiach. Posłusznie wyszłam na korytarz, gdzie słyszałam głośny śmiech reszty.
-Zejdziecie w końcu na dół, czy nie?! - wrzasnął Louis, który pojawił się w holu.
-Już idziemy. - powiedział Harry, obejmując mnie jedną ręką. Ciepło rozlało się po całym moim ciele. Co się, do cholery jasnej, ze mną dzieje?
-Gołąbeczki. - zagruchał Zayn, a na moich policzkach znów pojawiła się czerwień. Harry pokręcił głową z dezaprobatą i walnął go lekko w ramię.
-To co? - spytał Niall, coś przeżuwając. -Jedziemy? -uśmiechał się, pocierając ręce.
-Jedziemy. - przytaknęli chórem. Ja tylko skinęłam głową i w towarzystwie Harry'ego, zamknęłam mieszkanie na cztery spusty, po czym wsiadłam do czarnego busa.

*Harry's P.O.V*

Siedziała obok mnie i oglądała widoki za oknem. Co chwilę albo wzdychała, albo bawiła się swoimi palcami. Do tego, cały czas wierciła się nie spokojnie. 
Złapałem jej podbródek i przekręciłem w swoją stronę tak, że parzyła prosto w moje oczy. 
-Wszystko w porządku? - wyszeptałem. Zatrzepotała rzęsami i niepewnie pokiwała głową. Przejechałem kciukiem po jej policzku, po czym szybko i delikatnie musnąłem jej usta, co trochę ją zdziwiło. 
-Co.. co miałeś na myśli, mówiąc wczoraj, że jestem dla ciebie kimś cholernie ważnym? - wyszeptała, jakby bała się, że ktoś może ją usłyszeć. Położyła się nagle, układając głowę na moich kolanach. Uśmiechnąłem się do niej lekko i bawiłem się kosmykami jej włosów.
-Miałem na myśli to, że nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził. - odparłem zgodnie z prawdą. Wziąłem głęboki wdech. Muszę jej to w końcu wyznać. -Diana.. - zaciąłem się na moment. Patrzyłem w piękny błękit jej oczu, zatracając się w nim. -Kiedy tylko zobaczyłem cię po raz pierwszy, wiedziałem, że to na ciebie czekałem tak cholernie długo, a świadomość, że mógłbym cię stracić, doprowadza mnie do szału. - mówiłem, a kiedy zorientowałem się, że nie bardzo rozumie, o co mi chodzi, westchnąłem. -Ty jesteś powodem, dla którego ja istnieję. Ty sprawisz, że moje popieprzone życie będzie idealne, bo to TY jesteś idealna. Idealna, dla mnie. - w jej oczach dostrzegłem małe łzy, więc natychmiast posadziłem ją sobie na kolanach. -Ktoś by powiedział, że wampir, taka zimna i bezduszna istota jak ja nie ma uczuć i nie potrafi kochać. Pomylił by się, bo ja kocham. Kocham ciebie. - szepnąłem, ocierając jedną łzę, która spłynęła po jej różowym policzku. -Nie wiem, co ty czujesz do mnie, ale mam wielką nadzieję, że kiedyś odwzajemnisz moje uczucia. I przysięgam, że zrobię wszystko, by tak się stało. - dodałem. Dziewczyna bez zbędnych słów przylgnęła do mojego torsu. -Shh... - mruczałem, uspokajająco pocierając jej plecy. Ucałowałem czubek jej głowy i zacząłem cicho nucić do jej ucha.

"You'll never love yoursel half as much as I love you.
You'll never treat yourself right, darlin' but I want you to.
If I let you know, I'm here for you, maybe you'll love yourself,
Like I love you, ohh...
I've never let these little things slip out of my mouth.
'Cause it's you, oh it's you.. it's you they add up to.
And I'm in love with you and all these little things..."

~*~

-Diana.. - szepnąłem, gładząc jej policzek. -Księżniczko, musimy wysiadać. - uśmiechnąłem się, kiedy otwarła jedno oko. Zaczęła mamrotać coś pod nosem, ale podniosła się do pozycji siedzącej. -Wyspałaś się? - spytałem, kiedy wysiadaliśmy z busa. Rozległ się dźwięk i blask fleszy. 
-Nie i cholera jasna. - syknęła przez zaciśnięte zęby. Zabrałem swoją torbę, a kiedy widziałem, że ona zrobiła to samo, pewnie złapałem jej dłoń i ruszyliśmy do wejścia. -Harry, będą z tego kłopoty. - mówiła cicho. 
-Nie obchodzi mnie to. Niech myślą, co chcą. - odparłem tylko, po czym dalej szedłem przed siebie. 
-Harry! Harry, uśmiechnij się!
-Harry! Ty i Diana jesteście razem?! 
-Diana! Łączy was coś poza pracą?! 
-Diana! Pięknie wyglądasz, uśmiechnij się!
-Zayn! Perrie będzie w Nowym Jorku?!
-Louis! Jedno zdjęcie! 
-Liam! Niall! 
Krzyczeli jeden przez drugiego, jakbyśmy byli na jakiejś loterii. Zasłaniając Dianę, weszliśmy na lotnisko, a potem prosto do odprawy. 
-Czyli lecimy do Nowego Jorku? - spytała z lekkim uśmiechem, kiedy byliśmy już w miarę bezpieczni. 
-Tak. - mruknąłem i pocałowałem jej policzek, dzięki czemu zarumieniła się lekko. Chciałem to zrobić znowu, ale odepchnęła mnie lekko. 
-Pamiętaj, że oni wciąż tam są. - szepnęła i ruchem głowy wskazała na fotoreporterów. Westchnąłem zirytowany. 
-Zawsze będą. Nigdy nie dają spokoju, a już na pewno nie dadzą nam go teraz, kiedy widzieli, że lecisz z nami. - powiedziałem. Diana skrzywiła się lekko.
-Cały czas będziemy ich mieli na ogonie? -spytała, przegryzając nerwowo wargę. Zachichotałem lekko i przytuliłem ją do siebie.
-Jesteś strasznie słodka. - szepnąłem i kolejny już raz, musnąłem jej usta. Nie będę się z tym krył. Prędzej, czy później i tak wyszło by to na jaw.

*Diana's P.O.V*

Po mojej głowie cały czas krążyły słowa Harry'ego. Boże, zawsze tak bardzo chciałam to usłyszeć, ale teraz nie wiem, co mam o tym myśleć. On jest wampirem i na to wygląda, że ja jestem mu przeznaczona. Czemu wszystko jest aż tak bardzo skomplikowane? Będę musiała pogadać z Zoe, jak tylko wrócimy.
-Skarbie, słuchasz mnie w ogóle? - spytał Harry, lekko trącając moje ramię, przez co zeszłam na ziemię. 
-Przepraszam cię, zamyśliłam się. - mruknęłam, patrząc w jego zielone oczy. Jakim cudem, tak piękny odcień potrafi zmienić się w ciągu kilku sekund?
-O czym myślisz? - mruknął, łapiąc moją dłoń i splatając nasze palce. 
-O tym, co powiedziałeś mi w samochodzie. - odparłam cicho. -Czy to znaczy, że jesteśmy sobie przeznaczeni? - zadałam pytanie, bez przemyślenia tego. Zachichotał słodko, powodując u mnie uśmiech.
-Nie mam pojęcia, ale wiem, że ty jesteś przeznaczona mnie. - odpowiedział, zakładając jeden kosmyk moich włosów za ucho. -Jesteś dla mnie, jak narkotyk... Moja własna odmiana heroiny... - wyszeptał, wywołując dreszcze na całym moim ciele. 

------------------------------------------

Witam Was! x 
Ojć, strasznie szybko się dzieje i mam nadzieję, że nie za szybko. :)
Ten rozdział wyszedł jakiś taki do dupy, ale no nic.
Myślę, że mi wybaczycie, a jeśli nie, to smutno. :c

Przepraszam w ogóle za taką długą przerwę, ale coś nie mogłam zebrać się w sobie.
Czuję, że będzie brak weny. -,-

Ps. dodałam zakładkę "Fabuła" jeśli jesteście zainteresowanie :3

Okej, nie przedłużając :
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, KOCHANI MOI! 
SPEŁNIENIA MARZEŃ, SPOTKANIA IDOLI, MIŁOŚCI I RADOŚCI.
WIERZCIE W SIEBIE I NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE. 
Kocham Was. <3 
@luv_myy_harreh

piątek, 13 grudnia 2013

Chapter six.

Przyznam, że cisza, która panowała między nami była bardzo uciążliwa. Liam patrzył na mnie, jakbym popełniła jakieś przestępstwo. Czułam się, jak małe dziecko, które zjadło cukierka przed obiadem i zaraz dostanie ochrzan od mamy.
-Więc? - chłopak odezwał się w końcu, sprawiając, że moje serce zakołatało szybciej. Zerknęłam na niego pytającym wzrokiem. -Masz mi może coś do powiedzenia? - spytał. Jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji, a brązowe tęczówki biły ciepłem i spokojem.
-No ja.. um.. - jąkałam się, nerwowo przygryzając wargę. Brunet zachichotał, wyraźnie rozbawiony moim zakłopotaniem. Posłałam mu mordercze spojrzenie, ale on wcale nie zamierzał się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam mówić : -Byłam dzisiaj w Domu Dziecka i dostałam tam swój akt urodzenia. - zacięłam się na moment. -Wychodzi na to, że jesteśmy rodzeństwem. - wyszeptałam, podając mu białą kartkę. Przejął ją ode mnie, ale nie wyglądał na zdziwionego. Śledził tekst, dokładnie czytając każde słowo. Podniósł głowę i spojrzał na mnie, uśmiechając się ciepło.
-Wiedziałem o tym. - przyznał, a ja, mimo, że domyślałam się, iż tak jest, doznałam szoku. Przyglądałam mu się uważnie.
-Skąd niby mogłeś to wiedzieć? - spytałam, skanując dokładnie jego twarz. Zawsze twierdziłam, że jest jednym z najprzystojniejszych mężczyzn na ziemi i nawet wzbudzał we mnie jakieś uczucia. Chyba czas to zmienić.
-To już dłuższa historia. - odparł, a ja wyczułam, jak cały się spina. Nie chciałam naciskać, więc po prostu siedziałam cicho. -Wkrótce się dowiesz. - dodał. Zmarszczyłam brwi i już chciałam zapytać, kiedy, ale ugryzłam się w język.
-Dobrze. - mruknęłam cicho, prawie niesłyszalnie. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Liam uśmiechnął się szeroko, przytulając mnie niespodziewanie.
-Cieszę się, że w końcu cię odnalazłem. - powiedział, kiedy ja próbowałam złapać oddech. Jego silne ramiona mocno mnie ściskały.
-A ja się cieszę, że w końcu mam brata. - wymamrotałam, kiedy Li poluźnił uścisk. Odsunął mnie od siebie, uśmiechając się i czule pocałował mnie w czoło. Poczułam się... szczęśliwa. Po tylu latach, w końcu stałam przed swoim bratem i mogłam z nim porozmawiać.
-Zawsze możesz na mnie liczyć, rozumiesz? - spytał, patrząc głęboko w moje oczy. Ściskał moje ramiona, udowadniając, że to nie sen.
-Rozumiem. - szepnęłam, przytakując. Jeszcze raz mnie przytulił i wtedy usłyszałam ciche chrząknięcie. Moja głowa wystrzeliła w bok, zatrzymując się na sylwetce Harrego. Stał z dłońmi w kieszeniach spodni i przyglądał nam się uważnie.
-Zostawię was. - mruknął Liam, posyłając mi ostatni, szczery uśmiech i odszedł, kierując się do reszty.
-Stało się coś? - spytałam, kiedy zielonooki zawzięcie się we mnie wpatrywał. Czułam się niezręcznie, więc spuściłam głowę i zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami. Dosłownie sekundę później, Harry chwycił mój podbródek i uniósł go do góry. Odruchowo przygryzłam wargę, a on natychmiast przejechał po niej swoim kciukiem. Dreszcz przebiegł przez moje ciało, kiedy jego wzrok spoczął na moich ustach. Stanął przede mną z wyciągniętą ręką, a moje serce zabiło szybciej. Długie i smukłe palce chłopaka splotły się z moimi, ciągnąc mnie w stronę schodów.
-Muszę ci coś wyjaśnić. - odpowiedział w końcu i niespodziewanie wziął mnie na ręce, wspinając się stopień po stopniu. Zaplotłam swoje dłonie na jego szyi, kurczowo się go trzymając. Nie spuszczałam z niego wzroku, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Pochylił głowę lekko do przodu i szturchnął swoim nosem o mój. Na ustach wymalował mi się delikatny uśmiech, co zaraz odwzajemnił.
Postawił mnie dopiero, jak się domyśliłam, w swojej sypialni. Ku mojemu zdziwieniu, panował tam porządek. Ręką wskazał, bym usiadła na łóżku. Tak zrobiłam i obserwowałam, jak Harry krząta się po pomieszczeniu.
Na szafce stojącej obok łóżka, leżał gruby, brązowy notes. Jedyne, czego w tamtym momencie pragnęłam, to otworzenie go i sprawdzenie, jakie tajemnice w sobie skrywa.
-Diana? - Harry odezwał się, kucając przede mną. Przeniosłam na niego wzrok, kolejny już raz zatracając się w pięknej zieleni jego tęczówek.
-Hm? - mruknęłam, czekając na to, co ma do powiedzenia. -Zdaje się, że miałeś mi coś wyjaśnić. - przypomniałam mu, kiedy usiadł obok mnie i złapał moją dłoń. Kciukiem pocierał moje knykcie. To dziwne, że dzień wcześniej bałam się go, a teraz swobodnie z nim rozmawiam i niczym się nie przejmuję.
-Tak. - przytaknął i wziął głęboki wdech. -Ustaliliśmy, że lepiej będzie, jeśli ci o tym powiem. - mówił. Zmarszczyłam czoło, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi. -Pamiętasz, jak pierwszy raz się spotkaliśmy? - spytał, a ja skinęłam głową. -Tego samego dnia, wpadłem na ciebie w parku. To było celowe. Chciałem być jak najbliżej ciebie. - tłumaczył. Wstał nagle i znowu ukucnął przed moimi kolanami. -Pewnie zauważyłaś, że moje oczy nie były wtedy normalnego koloru. - stwierdził. Przełknęłam głośno ślinę, co nie uszło jego uwadze. -Były czerwone, mam rację? - zadał pytanie, uważnie skanując moją twarz. Znów skinęłam głową. -Diana, ja.. ja nie jestem normalny. Żadem z naszej piątki nie jest. Jesteśmy czymś, co uznawane jest za nierealne. Czymś, co w ogóle nie powinno istnieć. - zaciął się na moment, nerwowym gestem przeczesując swoje bujne loki. -Wiem, że w przeciągu ostatnich kilku dni przeszłaś przez koszmar, co było tylko i wyłącznie moją winą, ale... wierz mi, że nie robiłem tego celowo. - zapewniał. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Harry chwycił mój policzek gładząc go swoim kciukiem. -Zrozumiem, jeśli teraz po prostu odejdziesz, co nawet byłoby lepszym rozwiązaniem, ale.. - zatrzymał się, biorąc kolejny, głęboki wdech. -Diana, ja jestem wampirem. -wydusił w końcu. Konsternacja, zdziwienia, strach i obawa oblały moje ciało. Siedziałam, jak sparaliżowana nie mogąc się nawet odezwać. -Powiedz coś. - bąknął błagalnie. Spojrzałam w jego oczy. Intensywna zieleń zamieniła się w krwistą czerwień.
-Twoje oczy.. - wymamrotałam niewyraźnie, czują potrzebę ucieczki.
-Zmieniają kolor, kiedy jestem zdenerwowany.. i głodny. - wyjaśnił. Nagle, do mojej głowy zaczęło cisnąć się wiele pytań. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam je wypowiadać.
-Zayn.. czy to on wtedy był pod moim domem? - spytałam ostrożnie, czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony Harrego.
-Tak. - mruknął i skinął głową. Otworzyłam usta, ale zaraz zacisnęłam je z powrotem, nie wiedząc, na ile mogę sobie pozwolić. -Pytaj. Odpowiem na wszystko. - powiedział, jakby czytał w moich myślach.
-Czyli.. odcień twoich tęczówek wcale mi się nie przywidział? - zadałam kolejne pytanie. Znów skinął głową. -Ty wtedy byłeś w moim pokoju? - palnęłam. Harry westchnął i mocniej ściskając moją dłoń, spojrzał głęboko w moje oczy.
-Tak, to byłem ja. - odparł niepewnie, jakby bał się, że w każdej chwili mogę uciec, co, szczerze mówiąc, miałam ochotę zrobić.
-Ostatnie pytanie.. - szepnęłam, a on ruchem głowy zachęcił, bym kontynuowała. -Wtedy w lesie.. to nie był sen, mam rację? To wydarzyło się na prawdę? -pytałam. Ręce Harrego nagle stały się lodowate. Nie puściłam ich, wręcz przeciwnie. Ścisnęłam je jeszcze mocniej.
-Diana.. to.. tak. - jąkał się. Wiedziałam! -Ale proszę, nie myśl sobie, że wtedy miałem ochotę na twoją krew. Ja chciałem cię ochronić. - wyszeptał, dzięki czemu, na moim ciele wyskoczyła gęsia skórka.
-Ochronić przed czym? - spytałam, marszcząc brwi.
-Nie jesteśmy jedynymi wampirami w Zjednoczonym Królestwie. - wyjaśnił, a ja kolejny już raz nie wiedziałam, co powiedzieć. -Czy.. -zawahał się. Uniosłam brwi, czekając na jego wypowiedz. -Odejdziesz? - spytał ostrożnie i z bólem wymalowanym na twarzy. Poczułam, jak malutki kawałek serca odrywa się od reszty i spada w dół, by w końcu roztrzaskać się na miliony drobinek.
-Nie. - wydusiłam, kręcąc głową. -Nie, nie odejdę, Harry. - powtórzyłam.
-Na prawdę? - upewniał się, siadając obok mnie. Skinęłam głową, uśmiechając się ciepło, co natychmiast odwzajemnił. -Cieszę się. - szepnął i niespodziewanie cmoknął mój policzek. Dreszcz oblał moje ciało, a policzki nabrały czerwonego koloru. Znów się uśmiechnęłam.
Siedzieliśmy przez kilka minut, nie odzywając się w ogóle. Dopiero po pewnym czasie, Harry chwycił moje obie dłonie i delikatnie odwrócił twarzą do siebie. Znów chwycił mój policzek i pogładził go lekko. Traktował mnie, jakbym była z porcelany.
Usiadłam po turecku na przeciwko niego, a on zrobił to samo. Cały czas trzymał moje dłonie i patrzył w moje oczy. Najpiękniejsze było to, że się nie bałam. Już nie. Ilekroć zatapiałam się w szmaragdowych tęczówkach, cały świat dookoła znikał. Liczył się tylko on.. Harry. Mimo, że jest tym, czym jest, wiem, że nie potrafiłby mnie skrzywdzić. To cudowne, że mogę teraz być z nim. Rozmawiać, śmiać się..
-Chcę czegoś spróbować.. - szepnął, nie spuszczając ze mnie wzroku. Skinęłam głową, czekając na jakiś ruch. Oblizał usta i przysunął się trochę, po czym jego głowa zaczęła delikatnie opadać, co wywołało u mnie szybsze bicie serca. Siedziałam nieruchomo, a on był coraz bliżej mnie. Kiedy dzielił nad zaledwie jeden centymetr, tym razem to ja się pochyliłam i już po chwili czułam smak jego cudownych, malinowych ust. Gorąco w dole mojego brzucha zaczęło wzrastać, kiedy Harry przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o wstęp, który natychmiast mu dałam. Podniosłam się i uklękłam na materacu, chwytając go za tył szyi i tym samym pogłębiając pocałunek. On wplótł swoje długie palce w moje włosy, delikatnie za nie pociągając. Mały jęk wydobył się w moich ust, wywołują u niego uśmiech. Czy wspominałam, że ta chwila była kolejnym, spełnionym marzeniem?
-Um.. lepiej będzie, jak zejdziemy na dół. - mruknęłam, kiedy na chwilę się od niego oderwałam. Wykrzywił swoją twarz w niezadowoleniu, ale i tak wyglądał nieziemsko. Dopiero teraz się zorientowałam, że przeszliśmy do pozycji leżącej.
-To chodź. - szepnął, ostatni raz muskając moje usta i podniósł się, podając mi rękę. Z zadowoleniem opuściłam jego pokój, ale kiedy przypomniałam sobie, że na dole czekają na mnie cztery wampiry, lekko się przeraziłam. Harry chyba to wyczuł, bo kiedy mieliśmy przekroczyć próg domu, mocniej ścisnął moją dłoń. Wyszliśmy na patio i, jak na rozkaz, siedem par oczu skierowało się w naszą stronę. Przełknęłam ślinę, prawie potykając się o własne nogi. Nawet nie wiem kiedy, Harry puścił moją dłoń i usiadł na krześle, a przede mną stanął Liam.
-Diana? Wszystko w porządku? - spytał, lekko zmartwiony wyrazem mojej twarzy.
-T..tak. - zająknęłam się, ale spróbowałam to zamaskować słabym uśmiechem. Chyba go nie przekonałam, ponieważ skrzyżował ramiona na piersi i uniósł do góry jedną brew.
-Nie będę wnikał. - wymamrotał, unosząc ręce w geście kapitulacji. -Harry powiedział ci kim jesteśmy, tak? - zadał pytanie, zmieniając temat. Skinęłam głową, wodząc wzrokiem po wszystkich zebranych. -A czy powiedział ci o dziewczynach? - zapytał znowu. Potrząsnęłam głową, marszcząc brwi. Liam westchnął i usiadł na swoim miejscu. -Więc.. Danielle, Eleanor i Perrie są istotami takimi, jak my. Mają nadprzyrodzone zdolności i piją krew. - wyjaśnił, a kiedy wypowiedział ostatnie dwa słowa, zadrżałam lekko. -Nie bój się, dobrze? Nie zrobimy ci krzywdy. - zapewnił, kiedy zobaczył, że nie mogę ustać w miejscu. Nie to, że się bałam. Po prostu.. świadomość, że miałam przed sobą siedem istot nie z tego świata, wzbudzała we mnie lekką niepewność.
-Diano, jesteś wtajemniczona w coś, o czym nie wie praktycznie nikt. - odezwał się Louis. Wstał ze swojego dotychczasowego miejsca i podszedł do mnie. -Musisz wiedzieć, że jest nas wiele. W samym Londynie mieszka prawie 20 wampirów. Jeśli któryś z nich dowiedziałby się, że ty, śmiertelniczka, zadajesz się z nami i wiesz o wszystkim, jestem pewien, że nie zawahałby się ani chwili i po prostu by cię zabił. Nie możesz nikomu powiedzieć. - tłumaczył i był przy tym niesamowicie spokojny. Natomiast ja, zaczęłam rozważać plan ucieczki.
-Musisz też być świadoma, że jeśli nadejdzie odpowiedni czas, zostaniesz przemieniona. - dodał Zayn. Dreszcz przeszył moje ciało.
-J..jak to? - wydukałam, patrząc na Harrego, który siedział, jakby właśnie dostał siarczysty policzek.
-Taka jest zasada. - Niall wzruszył ramionami. -Ale nie martw się. Zanim to nadejdzie, minie jeszcze trochę czasu. - posłał mi pocieszający uśmiech.
-Mówiłem, że na to nie pozwolę. - do rozmowy dołączył się, wyraźnie poddenerwowany, Harry. Podszedł do mnie i złapał moją dłoń. -Ona nie może stać się tym, czym jestem ja. - dodał. Patrzyłam na niego skonsternowana.
-Harry, o czym ty... - zaczęłam, ale mi przerwał.
-Nie. - syknął, potrząsając głową. -Nie pozwolę na to, rozumiesz? - spytał, patrząc najpierw na mnie, a potem na całą resztę.
-Stary, dobrze wiesz, że tak rozkazała rada. - powiedział znowu Zayn. Byłam coraz bardziej zdziwiona.
-Jaka rada? - wcięłam się, ale momentalnie spoliczkowałam się za to w myślach.
-Nie obchodzi mnie to. - warknął, kompletnie ignorując moje pytanie. -Jeśli będzie trzeba, pojadę do nich. - oznajmił. Stał przede mną, jakby starał się obronić mnie własnym ciałem.
-To nic nie da i dobrze o tym wiesz. - Niall wzruszył ramionami. Harry spiął mięśnie i zauważyłam, jak zaczyna coraz głębiej oddychać.
-Jaka rada? - powtórzyłam ostrzej. Liam spojrzał na mnie i podrapał się po karku.
-Rada wampirów, która ustala wszystkie prawa. - odpowiedział. Zmarszczyłam brwi, a on pokręcił głową z dezaprobatą. -Z czasem wszystko zrozumiesz. - uśmiechnął się i poklepał mnie lekko po ramieniu.
-Niczego nie będzie rozumieć. - warknął zielonooki. Niespodziewanie przytuliłam go od tyłu, co spotkało się z jego zdziwieniem. Kilka sekund stał odrętwiały, ale później się rozluźnił. Nie puszczając go, okrążyłam go i stanęłam przed nim.
-Pozwól mi samej zadecydować. - poprosiłam cicho, ale wystarczająco głośno, by to usłyszał. Zamknął oczy, wzdychając ciężko. Stanęłam na palcach, cmokając jego policzek. Podniósł powieki, a w jego poczerwieniałych tęczówkach zauważyłam iskierki.
-Dobrze. - mruknął, owijając ramiona wokół mnie. Z uśmiechem na ustach, przyłożyłam policzek do jego klatki piersiowej.
-Słodko wyglądacie. - palnęła Eleanor. Moje policzki poczerwieniały, a ona zachichotała.

~*~

Kiedy byłam już w domu, dużo myślałam o tym, czego się dowiedziałam. Jednak z moją głową wszystko było w porządku. Kto by pomyślał, że piątka cudownych chłopaków z najsławniejszego boy bandu na świecie, to wampiry. To, jak dobrze się kamuflują, przechodzi ludzkie pojęcie. Jestem pod wrażeniem tego, że prasa nie zorientowała się jeszcze, że coś jest nie tak. 
Pocałunek... całowałam dzisiaj Harrego Stylesa. Pisnęłam na samo wspomnienie i zadowolona opadłam na łóżko. Cholera jasna, dzieje się ze mną coś nie dobrego. Kiedy go widzę, gęsia skórka pojawia się na całym moim ciele. Jego oczy.. zawsze, kiedy w nie patrzę, widzę nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro. Nadzieję na szczęście. Jego uśmiech daje mi poczucie bezpieczeństwa. To dziwne, ale w ciągu tego tygodnia przywiązałam się do niego bardziej, niż do czegokolwiek innego. 
Leżąc, przypomniałam sobie o czymś bardzo istotnym. Podniosłam się do pozycji siedzącej, sięgając po telefon.
-Tak? - w słuchawce rozbrzmiał dobrze mi znany, delikatny głos.
-Cześć, Zoe. - zaczęłam, nerwowo bawiąc się kosmykiem włosów. -Czy.. um.. mogłabyś do mnie wpaść? - spytałam z nadzieją. 
-Jasne, będę za 15 minut. - odpowiedziała bez zbędnych ceregieli. Coś czułam, że wie, czemu chcę się spotkać.

-Myślałam, że zabłądziłaś. - zaśmiałam się, otwierając dziewczynie drzwi. Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie na powitanie.
-Korki. - machnęła ręką, ściągając płaszcz. -Więc, o czym chciałaś pogadać? - spytała, kiedy kierowałyśmy się w stronę salonu.
-Napijesz się czegoś? - starałam się zmienić temat. Po prostu nie wiedziałam, jak mam zacząć TĘ rozmowę. 
-Nie owijaj w bawełnę. - palnęła i pociągnęła mnie za rękę, kiedy zobaczyła, że idę do kuchni. -Gadaj. - rozkazała, siadając na kanapie. Usiadłam obok niej i westchnęłam. -Diana... - zwróciła mi uwagę, kiedy nie odzywałam się przez dłuższą chwilę. 
-Kim... czym jesteś? - spytałam prosto z mostu. Dziewczyna spięła się lekko, ale zaraz wzięła głęboki oddech. 
-Zakładam, że wiesz już, że One Direction to nie tylko One Direction. - wymamrotała. Skinęłam głową, zakładając pasmo włosów za ucho. -No więc.. ja jestem czymś podobnym do nich. - powiedziała, rozsiadając się wygodniej. Zmarszczyłam brwi.
-Tak, to wiele tłumaczy. - rzuciłam sarkastycznie, wywracając oczami. -Może jakieś szczegóły? - uniosłam brwi. 
-Diana, ja.. - zająknęła się, drapiąc się po głowie.
-Po prostu mi wytłumacz, dlaczego starałaś mi się wmówić, że to wszystko, to były zwidy. - błagałam. Na prawdę, chciałam już mieć to za sobą.
-Jestem Nefilim, pół człowiek-pół wampir. Moim obowiązkiem jest chronić ludzi. Tym razem mam chronić ciebie i mam to robić do końca twojego istnienia. - tłumaczyła. Cholera.. to trudniejsze, niż się spodziewałam. 
-Dlaczego? Jestem kimś szczególnym? - zadałam kolejne pytanie. Dziewczyna westchnęła lekko.
-Jesteś córką jednego z członków rady wampirów. - wyjaśniła. -Twoim przeznaczeniem jest stać się tym, czym jest twój ojciec i brat. - dodała, co zbiło mnie z tropu. -Za wcześnie, byś to zrozumiała. Z czasem wszystko się wyjaśni. - uśmiechnęła się pocieszająco i lekko mnie przytuliła. -Teraz musisz skupić się na tym, co najważniejsze. - rozkazała, na co kolejny raz zmarszczyłam brwi.
-A konkretnie? - spytałam, przełykając ślinę.
-Na Harrym. - odparła. Serce zabiło mi mocniej na dźwięk jego imienia. Cholera...

---------------------------------------------

Dobry wieczór! :)
No i kolejny raz dodaję rozdział na weekend.
Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego, że nie dodaję ich często.
Zbliżają się święta, koniec roku i wystawianie ocen. 
Obawiam się, że to ostatni rozdział przed świętami. :c
Przykro mi.. nie mam czasu. 
Wybaczcie.

Co do rozdziału :
tak, jak przypuszczałam, zdarzyło się wielkie BUUM :D
Diana dowiedziała się o wszystkim.
No i DARRY MOMENT! *o* 
Mam nadzieję, że się chociaż troszkę ucieszycie.



To chyba tyle. 
Jeszcze raz Was przepraszam. 
KOCHAM WAS CAŁYM SERDUSZKIEM.
Do następnego. xx 
@luv_myy_harreh

sobota, 7 grudnia 2013

Chapter five.



Natarczywe promienie słońca raziły mnie w oczy, dzięki czemu odzyskałam świadomość. Wydarzenia z dnia poprzedniego odtworzyły się w mojej głowie. Pisnęłam, siadając prosto. Ból oblał całe moje ciało, a po policzku spłynęło kilka łez, które szybko otarłam. Przyłożyłam rękę do klatki piersiowej, uświadamiając sobie, że jestem w swoim pokoju i nic mi nie grozi. Ale, zaraz... jak ja się tutaj znalazłam?
-Wyspałaś się? - do pokoju weszła Zoe z szerokim uśmiechem na ustach. Podskoczyłam lekko, uspokajając oddech.
-Co? - wytrzeszczyłam oczy. -Przecież.. ja byłam.. byłam w lesie! Harry.. on tam był! On.. - jąkałam się, czując ogarniający mnie strach. Skuliłam się, podciągając kolana pod brodę. 
-O czym ty mówisz? - patrzyła na mnie, jak na kompletną idiotkę. Trzęsłam się, nie mogąc nic z siebie wydusić. Może ja na prawdę oszalałam? -Diana, to był pewnie tylko zły sen. - zapewniała, podchodząc do mnie. Przytuliła mnie mocno, starając się mnie uspokoić. 
-J..jak tu weszłaś? - spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że nie ma kluczy. 
-Austin mnie wpuścił. - odparła, posyłając mi lekki uśmiech. Potrząsnęłam głową. -Dzwonili do ciebie z domu dziecka. - oznajmiła nagle, a ja natychmiast na nią zerknęłam. 
-Kiedy? - spytałam trochę zdziwiona, zakładając pasemko włosów za ucho.
-Jakoś rano. Prosili, byś przyszła, bo chcą ci coś oddać. - wyjaśniła. Zmarszczyłam brwi.
-Okej. - mruknęłam. Wychodząc z łóżka, syknęłam z bólu.
-Co się stało? - spytała Zoe, podnosząc się natychmiastowo.
-Nic.. znaczy.. boli mnie głowa. - odparłam, masując miejsce, gdzie dało się wyczuć małego guza. Ałł..
-Co zrobiłaś? - zadała kolejne pytanie. Westchnęłam.
-Na to wygląda, że to jednak nie mógł być sen, skoro boli mnie tam, gdzie zostałam uderzona. - mówiłam, gestykulując rękoma. Zoe zmrużyła oczy, a potem zachichotała.
-Austin mówił, że jak przyszedł do ciebie do domu, to spałaś na podłodze. - zaśmiała się, a ja zgromiłam ją wzrokiem. -Pewnie spadłaś z łóżka. - dodała, nadal rozbawiona.
-Możliwe.. - mruknęłam, łącząc fakty. To nawet do mnie podobnie. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko. -Pójdziesz ze mną? - spytałam nagle, co zbiło ją z tropu.
-Ale gdzie? - zmarszczyła nos, co wyglądało śmiesznie, więc tym razem to ja zachichotałam, a ona dźgnęła mnie w brzuch.
-Do Domu Dziecka. - odparłam. Zoe stanęła prosto, patrząc na mnie.
-Oczywiście. - powiedziała, owijając ramiona wokół mnie. Odwzajemniłam uścisk, po czym popędziłam do łazienki, po drodze zabierając swoje rzeczy.

~*~

Stałam przed budynkiem, który do niedawna był jeszcze moim domem. Cholerne 18 lat, które tutaj spędziłam, były męczarnią. Wiecznie cierpiałam. Nie było dnia, bym nie myślała o tym, jak mogłabym uciec. Ale teraz... wróciłam.
-Gotowa? - spytała Zoe. Trzymała moją rękę bardzo mocno. Wzięłam głęboki wdech i patrząc na nią, skinęłam głową. Sięgnęłam dłonią, by pchnąć duże, metalowe drzwi. Weszłam na korytarz, który tak dobrze znałam. Dzieci wciąż biegały po całym budynku. Nic się nie zmieniło.. kompletnie nic. 
Ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora. Po drodze mijałam wychowawców.
-Diana? - usłyszałam ciepły głos starszej Pani. Uśmiech wdarł się na moje usta. 
-Pani Hall. - wyszeptałam, czując, jak oczy zaczynają mnie piec. Kobieta rozpostarła ramiona, a ja podeszłam do niej, przytulając lekko. 
-Co cię do nas sprowadza, dziecinko? - spytała, uśmiechając się ciepło. -Jesteś jeszcze piękniejsza. - skomplementowała mnie. Zachichotałam lekko.
-Dostałam wiadomość, że mają coś mojego. - odparłam. -I dziękuję. - dodałam, na co kobieta pogłaskała mnie po ramieniu.
-To w takim razie, leć. - rozkazała. Kąciki moich ust uniosły się lekko. -Odwiedź nas czasem. - poprosiła, kiedy już trochę się oddaliłam.
-Odwiedzę. - zapewniłam i machając jej, skręciłam w kolejny korytarz. Zoe nie odpuszczała mnie nawet na krok. Byłam jej bardzo wdzięczna, że przyszła tutaj ze mną. Nie wiem, czy dałabym sobie radę.
Zbliżałam się do drzwi z napisem "Dyrektor". Niepewność kolejny raz oblała moje ciało. Bałam się, że to nie będą jednak żadne informacje, których tak bardzo potrzebuję.
-Czekam na ciebie tutaj, dobrze? - dziewczyna przytuliła mnie ostatni raz. -Spokojnie. Pamiętaj, że jesteś tutaj po to, by znaleźć rodzinę. - mówiła, a ja dziękowałam w duchu, że pojawiła się w moim życiu. Odwzajemniłam uścisk.
-Dziękuję. - szepnęłam. Uśmiechnęła się, a ja drżącą dłonią, zapukałam w drewnianą powłokę.
-Proszę. - usłyszałam głos dyrektora. Westchnęłam, naciskając klamkę i wchodząc do środka. -Diana, jak dobrze cię widzieć! - mężczyzna rozpromienił się, kiedy tylko podniósł wzrok.
-Pana również. - uśmiechnęłam się, podchodząc do niego. Przytulił mnie lekko, by później wypytać, jak mi się wiedzie. Odpowiadałam mu, ale nie mówiłam całej prawdy. Co za dużo, to nie zdrowo.
-Dobrze. To w takim razie, przejdźmy do konkretów. - powiedział w końcu, a mój uśmiech zbladł. -Szukałem twojego aktu urodzenia i znalazłem. - wstał z miejsca, podchodząc do regału z teczkami i zabierając jedną. -Masz tutaj wszystkie informacje i muszę ci powiedzieć, że masz sławną rodzinę. - palnął trochę rozbawiony. Mnie wcale nie było do śmiechu.
-Jak to sławną? - spytałam zdziwiona. Usiadł na swoim fotelu, podając mi, jak sądzę, mój akt urodzenia. Zerknęłam na kartkę i rozdziawiłam buzię. Jak to możliwe? -To.. to na pewno moje? - nie dowierzałam własnym oczom.
-Tak, na sto procent. - dyrektor skinął głową, uśmiechając się ciepło. Nadal nie mogąc uwierzyć, podniosłam się z miejsca.
-Dziękuję Panu. - posłałam mu najszczerszy ze wszystkich uśmiechów i podeszłam, tuląc go mocno.
-Nie masz za co. To mój obowiązek. - powiedział. Odsunęłam się, jeszcze raz zerkając na czarne zdania. -Teraz twoim zadaniem jest ich odszukać. - stwierdził, a ja skinęłam głową, zgadzając się z nim.
-Znajdę ich. - zapewniłam i ruszyłam w kierunku do drzwi.
-Powodzenia. - zawołał za mną. Uśmiechnęłam się szeroko, wychodząc na korytarz.
-I co?! - spytała od razu Zoe, podchodzą do mnie. Skakałam z radości, piszcząc. -Masz?! - dociekała. Stanęłam na moment i skinęłam głową. Dziewczyna wydała z siebie pisk i mocno mnie przytuliła. -Pokaż to. - wyrwała mi kartkę z ręki, wychodząc z ośrodka. -Co?! Jak to możliwe?! - krzyknęła, a ja się zaśmiałam. -Geoff Payne twoim ojcem?! - pytała, patrząc na mnie.
-Moja reakcja była podobna. - oznajmiłam, hamując chichot. Dziewczyna obracała kartkę, czytając kolejny już raz to samo. Szła z rozdziawioną buzią.
-No to Liam jest twoim bratem! - wykrzyczała nagle, jakby ją olśniło.
-Tak. - przytaknęłam, chociaż sama nie mogłam w to uwierzyć.
-Zamierzasz mu powiedzieć? - spytała już spokojniej. Przełknęłam ślinę.
-Nie.. znaczy, jeszcze nie teraz. - poprawiłam się, widząc jej zdziwione spojrzenie.
-Okej, nie będę cię do niczego zmuszać, ale musisz mu to powiedzieć. - mówiła, a ja westchnęłam.
-Tylko o to chodzi, że nie za bardzo wiem jak.. - wymamrotałam. Objęła mnie ramieniem, posyłając uśmiech.
-Dasz radę, wierzę w ciebie. - powiedziała. Odwzajemniłam uśmiech i razem ruszyłyśmy na miasto.

*Harry's P.O.V*

-Cholera jasna! - przekląłem, kiedy o mało co nie spadłem ze schodów. Wampiry niby są odporne, ale mnie to się chyba nie tyczy. Zszedłem na parter. Zdziwiony, że nikogo nie ma w domu, ruszyłem do ogrodu. No i proszę. -Perrie, możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co ty robisz? - spytałem, kiedy zobaczyłem, jak dziewczyna raz rozpala ogień, a za chwilę go gasi. 
-Nudzi mi się, więc znalazłam sobie zajęcie. - palnęła, powtarzając czynność. Przekręciłem głową, przyglądając jej się.
-Zaraz spalisz cały trawnik. - zauważyłem, wodząc wzrokiem po czarnych, wypalonych plamach. 
-Nie. - potrząsnęła głową. Obok niej, w ekspresowym tempie, znalazł się Zayn. Pocałował ją, a ja się skrzywiłem.
-Bleee! Przestańcie! - udawałem rozkapryszoną dziewczynkę. Cała reszta, która teraz stała za mną, zaczęła się śmiać. Popatrzyłem na nich, robiąc smutną minkę. -Nie nabijajcie się ze mnie. - szeptałem, wywołując u nich jeszcze większy śmiech. Po chwili poszedłem w ich ślady. Naszą sielankę przerwało donośne wołanie Zoe.
-Gdzie jesteście?! - krzyczała, za pewne chodząc po całym domu. Ruszyłem się z miejsca i po sekundzie byłem obok niej. -O, dobrze. W takim razie, gdzie reszta? - spytała, rozglądając się na boki.
-W ogrodzie. - odparłem. Ruszyła w tamtym kierunku, a ja za nią. 
-Słuchajcie. - zaczęła poważnym tonem, zwracając tym samym uwagę wszystkich obecnych. -Diana jest w niebezpieczeństwie. Może wydawać się wam to dziwne, bo jestem tutaj po to, żeby ją chronić, ale sama nie dam rady. - mówiła. Wszyscy w skupieniu czekali, aż będzie kontynuować. 
-Jak możemy ci pomóc? - odezwał się Niall. Dziewczyna westchnęła i już wiedziałem, że coś się święci.
-Liam.. - zwróciła się do niego, a on stanął obok niej. -Ona powinna ci to powiedzieć, ale.. - zacięła się. Zmarszczyłem brwi.
-Ale? - spytałem, a ona popatrzyła na mnie, jednak szybko powróciła wzrokiem na bruneta.
-Ale Diana jest twoją siostrą. - dokończyła. Zdziwiony, wytrzeszczyłem oczy. Mój przyjaciel stał, jak wbity w ziemię. 
-Że jak?! - wypalił Louis. Wszyscy patrzyli na nią, jak na kogoś, kto postradał zmysły. 
-Była dzisiaj w Domu Dziecka. Tam dostała swój akt urodzenia i czarno na białym napisane jest, że Geoff Payne jest jej ojcem. - wyjaśniła. Liam obudził się nagle. 
-Wiedziałem! - palnął, a na jego ustach pojawił się uśmiech. -Po prostu wiedziałem, że w jakiś sposób jesteśmy powiązani, ale nie myślałem, że ona może być moją siostrą. - dodał, siadając na krześle. 
-Ale jak, skoro twój ojciec ma kilkaset lat? - spytałem, kompletnie nie kojarząc faktów.
-Kiedyś miałem wizję. Kobieta, która związana była z moim ojcem, zaszła z nim w ciążę. Przy porodzie zmarła, a jej córka została oddana do Domu Dziecka. - tłumaczył. I to by wyjaśniało niektóre rzeczy. -Pewnie ojciec związał się z jakąś śmiertelniczką i spłodził z nią dziecko. - dodał. Oświeciło mnie.
-Może ona ma jakiś dar? To dlatego nasze moce na nią nie działają. - powiedziałem, stając na równe nogi. 
-To może być to. - poparł mnie Zayn. Perrie siedziała na jego kolanach i wyglądała, jakby intensywnie nad czymś myślała.
-Co masz w tej głowie, Pezz? - spytałem. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok. 
-Możecie mnie z nią poznać? - patrzyła to na mnie, to na Zoe. W jej oczach tańczyły iskierki nadziei. 
-Nie wiem, czy powstrzymasz pragnienie.. - wymamrotałem, przejeżdżając palcem wskazującym po swojej dolnej wardze. 
-Oczywiście, że powstrzymam! - tupnęła nogą, podchodząc do mnie.
-Woah, okej. - rzuciłem, podnosząc ręce w obronnym geście. -Tylko nie używaj ognia, wody, powietrza ani ziemi wobec mnie. - błagałem. Ta dziewczyna stworzona została nie dawno, ale miała wielki dar i nawet ja się jej bałem. Zachichotała, waląc mnie pięścią w ramię. 
-Ciebie? Haroldzie, jakbym mogła! - rzuciła teatralnie. Pokręciłem głową z dezaprobatą.
-Żeście się dobrali. - stwierdziłem patrząc na nią i Malika. Obaj uśmiechnęli się szeroko. 
-Chłopaki, teraz już nie ma wyjścia. Musicie powiedzieć jej prawdę. - stwierdziła Zoe. Popatrzyłem na nią, upewniając się, czy aby na pewno mówi poważnie. 
-O czym ty gadasz? - spytał Niall. -Jak jej powiemy, będziemy musieli ją zamienić. - dodał, a we mnie obudził się instynkt obrońcy.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę na to. - oznajmiłem im i wchodząc do domu, obiecałem sobie, że nie pozwolę jej skrzywdzić. 

~*~

Siedząc w swoim pokoju, wybrałem numer do dziewczyny. Nie byłem pewny tego, czy dobrze robię po tym, co stało się w lesie, ale nie mogłem się powstrzymać. Jakaś cholerna moc przyciągała nas do siebie nawzajem. Ja już wiedziałem, co to jest. Wiedziałem od samego początku. To ona jest tą, która sprawi, że moje życie będzie lepsze. Ona sprawi, że będę miał ochotę na dalsze istnienie. To na nią czekałem.
-Halo? - usłyszałem jej ciepły, piękny głos po drugiej stronie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Cześć, Diana. Harry z tej strony. - przedstawiłem się, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem. 
-Tak, wiem. - zachichotała, wywołując to samo u mnie. Podrapałem się po karku, nie wiedząc od czego zacząć.
-Wiesz.. Perrie chciałaby cię poznać. - powiedziałem, biorąc do ręki swój notes. 
-Mnie? Ale dlaczego? - zdziwiła się. Westchnąłem. No i znowu muszę kłamać.. 
-Stwierdziła, że musi osobiście wypytać cię o wszystkie szczegóły dobrego makijażu. - palnąłem pierwsze, co przyszło mi na myśl, a potem walnąłem się w czoło.
-Serio? Przecież Pezz zawsze wygląda niesamowicie! - pisnęła tak, że aż musiałem odsunąć telefon od ucha. Zaśmiałem się cicho.
-Powtórzyłem tylko jej słowa. - wzruszyłem ramionami, szczerząc się sam do siebie.
-Okej. To kiedy? - spytała. Westchnąłem, zastanawiając się.
-Może jeszcze dzisiaj? Od razu poznasz Eleanor i Danielle. - oznajmiłem siadając na łóżku. Brunetka milczała przez chwilę.
-Nie ma problemu. - odparła, a mnie oblała fala ulgi, a zarazem niepewności.
-Okej, to będę po ciebie koło 17. - powiedziałem, biorąc do ręki długopis.
-Okej, czekam. - rzuciła, po czym zakończyła połączenie. Przejechałem ręką po twarzy. Mam nadzieję, że dziewczyny niczego nie odwalą.

*Diana's P.O.V*

Trochę mnie to zdziwiło. Perrie i sztuka dobrego makijażu? Przecież ta dziewczyna nawet go nie potrzebuje! Coś czuję, że nie chodzi tu o to. Boję się, że Liam wie o tym, że jesteśmy rodziną. Że wiedział od samego początku i dlatego mnie unikał. Ale.. jaki miałoby to sens? 

Dochodziła 17, więc kończyłam właśnie poprawki swojego wyglądu. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne przeczucie, że dzisiaj stanie się coś złego. Najgorsze ze wszystkich myśli nawiedzały mój umysł od samego rana. Wczorajsze wydarzenia źle wpłynęły na moją psychikę. Mam wrażenie, że to jednak nie był sen. To nie mógł być sen. To działo się na prawdę, a Zoe próbowała mi wmówić co innego. Ale dlaczego? Kim ona jest? Moim aniołem stróżem? To niemożliwe. 
Usłyszałam dzwonek. Zabrałam swoją torebkę i zbiegłam po schodach. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się czupryna bujnych, czekoladowych loków oraz piękne, zielone oczy. Jak to możliwe, że wczoraj były czerwone?
-Hej. - uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje słodkie dołeczki. Nic nie poradzę na to, że moje serce ożyło.
-Hej. - szepnęłam. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam, zamykając drzwi. Kiedy odwróciłam się do niego przodem, jego wzrok błądził gdzieś po ziemi. Potrząsnęłam głową, schodząc po schodkach. 
-Poczekaj. - poprosił. Stanął przede mną, łapiąc moje dłonie w swoje. -Cokolwiek się dzisiaj wydarzy, obiecaj... obiecaj, że nie odejdziesz. - mówił z dziwnym bólem w głosie. Zmarszczyłam brwi.
-Co ma się wydarzyć? - spytałam, nie wiedząc o co chodzi. To trochę dziwne. 
-Zawsze może się coś stać, prawda? - odpowiedział pytaniem. Skinęłam głową. -Po prostu.. powiedz, że nie odejdziesz. - tym razem wyszeptał. Jedną dłonią chwyciłam jego policzek.
-Nie zamierzam odchodzić. - wymamrotałam. Odetchnął z ulgą i niespodziewanie mnie przytulił. Co jest grane? 
-Harry.. o co chodzi? - spytałam, kiedy już się ode mnie odsunął. Przeczesał swoje włosy i otworzył przede mną drzwi do samochodu. Był jakby przygnębiony, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. -Harry? - dociekałam. Usiadł na miejscu kierowcy i spojrzał w moje oczy.
-Chciałem mieć pewność. - odparł. Dotknęłam jego dłoni i zamarłam. Była lodowato zimna. Wzdrygnęłam się, ale nie zabrałam jej. 
-Powiedz mi. - naciskałam. Westchnął, odpalając pojazd.
-Na prawdę, nic się nie stało. - przekonywał. Nie uwierzyłam w ani jedno jego słowo, ale odpuściłam. Widząc, jak lekko się irytuje, postanowiłam się zamknąć. 
Całą drogę towarzyszyła nam uciążliwa cisza. Powietrze było tak gęste, że o mało co się nie udusiłam.
Harry wysiadł i podszedł do mnie. Złapałam jego rękę, gramoląc się z auta. Trzymał mnie mocno, ale postanowiłam to zmienić. Wyrwałam dłoń z uścisku, co spotkało się z jego jękiem. 
Weszliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się do ogrodu. Słyszałam dobiegające z niego śmiechy i rozmowy. Stanęłam w połowie drogi, czując strach. 
-Wszystko w porządku? - spytał Harry, przyglądając mi się uważnie. Przełknęłam ślinę i skinęłam głową. 
-O, jesteście już. - nagle pojawił się Zayn. Podskoczyłam lekko na jego widok. Zmarszczył brwi. -Aż tak okropnie wyglądam? - zachichotał lekko. Potrząsnęłam głową, uśmiechając się słabo. -Chodźcie, dziewczyny już są. - powiedział i wskazał na patio. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam za nim. Harry spojrzał na mnie, niemo prosząc o to, bym podała mu rękę. Tym razem nie protestowałam. Wiedziałam, że ten mały gest sprawi, iż poczuję się trochę lepiej. I tak się stało. 
-Diana! - krzyknął Louis, kiedy tylko mnie zobaczył. Wymusiłam uśmiech, wędrując wzrokiem, na dziewczynę, która siedziała na jego kolanach. -Proszę, poznaj Eleanor, mój mały Skarb. - zagruchał i cmoknął ją w policzek, tuląc od tyłu. Poczułam małe ukłucie w sercu. 
-Cześć. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Podeszłam do niej i podałam jej dłoń. Harry był tuż za mną, za co dziękowałam mu w duchu. 
-A to jest Danielle, moja dziewczyna. - odezwał się Liam, który obejmował w talii piękną, wysoką brunetkę. Tak, to na sto procent była Dani.
-Miło mi cię poznać. - szepnęła, podchodząc do mnie i tuląc delikatnie. Odwzajemniłam gest.
-To Perrie, moja narzeczona. - przeniosłam wzrok na Zayn, a potem na śliczną blondynkę. Miała dziwny błysk w oku, co trochę mnie przeraziło. 
-Diana. - przedstawiłam się. -Zawsze chciałam cię poznać. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Dziewczyna uśmiechnęła się, ruszając w moim kierunku. 
-Koniecznie musisz mi powiedzieć, jak zrobić tak świetny makijaż! - pisnęła, na co zareagowałam śmiechem. 
-Po co? Ty zawsze wyglądasz cudownie. - skomplementowałam ją. Machnęła rękę, tuląc mnie do siebie. Zesztywniała lekko, ale zaraz posłała mi uśmiech. 

~*~

Moje obawy wcale nie były potrzebne. Świetnie spędzałam czas z tymi dziewczynami i na nic nie mogłam się skarżyć.
-Diana? - usłyszałam męski głos za mną. -Możemy pogadać? - odwróciłam się i zobaczyłam Liama. Moje serce przyśpieszyło.
-A coś się stało? - spytałam, stając na równe nogi. Chłopak uśmiechnął się, potrząsając głową.
-Nie, ale chyba musimy sobie wyjaśnić parę spraw. - stwierdził, patrząc na mnie. No to świetnie.
-Jasne. - posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam za nim w głąb domu. Usiadł na kanapie w salonie, a ja obok niego. -Więc? O co chodzi? - spytałam. Nie będę kłamać. Cholernie się bałam.

---------------------------------------------

Dobry wieczór! :)
No to mamy piątkę xD
Jak się podoba? 
Akcja powoli się rozkręca i wierzcie mi, że prawdopodobnie w następnym rozdziale będzie BUUM! :D
Nie wiem, jak zareagowaliście na wieść, że Li ma siostrę, którą jest Diana. ;3
Mam nadzieję, że nie pomieszałam wszystkiego i powoli, ale jakoś, nadążacie za mną :] 

Eh.. tutaj nie mam co się skarżyć na komentarze, bo jest ich wystarczająco. :) 
I na prawdę, z całego serca dziękuję za każdy szczery kom. xx

Tak dla jasności, Perrie, Eleanor i Dani zostały zamienione przez chłopaków, więc też są wampirkami. :D
Wyobrażacie je sobie w takiej odsłonie? xD
Ja jakoś nie mogę ;o 
Perrie wgryziona w szyję Zayna... 
Jezus, o czym ja myślę. :o 
Dobra, już Was nie zanudzam. 
Kocham Was. xx 
@luv_myy_harreh





piątek, 6 grudnia 2013

Liebsten Award :)


Czeeść! :)
Dostałam 2 nominacje do Libsten Awards! :D
Strasznie za nie dziękuję. xx

Nominacja do Libsten Awards jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej licznie obserwatorów, więc daje możliwości ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. 
Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. 

To blogi, które nominuję :


Pytania : 

1 nominacja :

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
Pisałam wcześniej już 4 opowiadania. Pomysł narodził się po którymś już z kolei obejrzeniu Sagi "Zmierzch". Dostałam nagłej weny i zaczęłam pisać.
2. Jakie jest Twoje ulubione hobby?
Moje hobby? Hm.. myślę, że pisanie to nie hobby, ale to lubię najbardziej.
3. Ulubiony film?
Cała Saga "Zmierzch" oraz Dary Anioła. 
4. Ulubiona piosenka?
*One Direction - wszystkie! 
*Little Mix - wszystkie!
*Lawson - Juliet
5. Za co podziwiasz One Direction?
Za całokształt. 
Ze zwykłych chłopaków, stali się najsławniejszym boy band'em na świecie! 
Podziwiam ich za to, że się nie poddali. 
Za to, że mimo wielu przeszkód, dążyli do celu i spełnili swoje marzenia. 
Za to, że po prostu są teraz sobą.
6. Ulubiony kolor?
Czerwony i niebieski.
7. Za co cenisz swoich przyjaciół?
Za to, że mam w nich oparcie. Mimo wielu kłótni, nie odeszli.
8. Ulubiony blog?
Praktycznie wszystkie, jakie czytam, są moimi ulubionymi.
9. Ulubiony przedmiot?
Plastyka i WF.
10. Kto jest Twoim idolem?
One Direction, Little Mix oraz ROOM 94.
11. Ulubiona potrawa?
Pierś z kurczaka w płatkach kukurydzianych *-*

2 nominacja : 

1. Co cię skłoniło do założenia bloga?
Pisałam wcześniej już 4 opowiadania. Pomysł narodził się po którymś już z kolei obejrzeniu Sagi "Zmierzch". Dostałam nagłej weny i zaczęłam pisać.
2. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Pisać i śpiewać.
3. Kto jest Twoim idolem?
One Direction, Little Mix oraz ROOM 94.
4. Ulubiona piosenka?
*One Direction - wszystkie! 
*Little Mix - wszystkie!
*Lawson - Juliet
5. Co/Kto jest dla Ciebie najważniejsze/szy?
Przyjaciele, rodzina i idole.
6. Za co cenisz One Direction?
Za całokształt. 
Ze zwykłych chłopaków, stali się najsławniejszym boy band'em na świecie! 
Podziwiam ich za to, że się nie poddali. 
Za to, że mimo wielu przeszkód, dążyli do celu i spełnili swoje marzenia. 
Za to, że po prostu są teraz sobą.
7. Ulubiony strój?
Rurki i większa bluzka. Czasami sukienka.
8. Ulubiony film?
Saga "Zmierzch", Dary Anioła.
9. Za co cenisz swoich przyjaciół?
Za to, że mam w nich oparcie. Mimo wielu kłótni, nie odeszli.
10. Ulubiona książka?
"Przed Świtem".
11. Ulubiony blog?
Praktycznie wszystkie, jakie czytam, są moimi ulubionymi.

Pytania dla nominowanych :

1. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
2. Kto jest twoim idolem?
3. Za co go cenisz?
4. Spotkałaś go już kiedyś?
5. Ulubiony film?
6. Ulubiona piosenka?
7. Ulubiony blog?
8. Za co cenisz swoich bliskich?
9. Jakie jest twoje hobby?
10. Co robisz w wolnym czasie?
11. Ulubiony przedmiot?

Jeszcze raz bardzo dziękuję za nominacje! :)) 

środa, 4 grudnia 2013

Chapter four.

*Harry's P.O.V*

Parkując samochód, usłyszałem bicie serca. Zmarszczyłem brwi. Przecież w domu nie mamy żadnego człowieka. Szybko ruszyłem do drzwi, otwierając je i wchodząc do środka. 
-Nareszcie! - doszedł do mnie, już znudzony, głos Zoe. Dziewczyna wyłoniła się z salonu stając przede mną.
-Coś się stało? - spytałem nieco zdziwiony, przyglądając się jej uważnie.
-Tak! - oparła, wyrzucając ręce w powietrze. -Diana widziała dzisiaj Zayna. - wyjaśniła, kiedy zobaczyła moją minę.
-I? Co z tego? - dociekałem, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
-Zayna w postaci wampira! - krzyknęła, tracąc cierpliwość. O cholera...
-Jak to?! - podniosłem lekko swój głos. -Zayn! - wydarłem się, zwołując go na dół.
-Tak to! Musicie nad tym panować! Ona już coś podejrzewa! - mówiła dziewczyna i zaczęła krążyć w tę i z powrotem. W tym samym momencie, mulat zbiegał po schodach.
-Co jest? - spytał, widząc nas nieźle wkurzonych. Przeczesałem nerwowo swoje włosy.
-Odbiło ci? - syknąłem, podchodząc do niego. 
-O co ci chodzi? - podniósł ręce w obronnym geście.
-Ukazałeś się Dianie? - zadałem pytanie, wyraźnie cedząc każde słowo. Potrząsnął głową.
-Nie! Skąd w ogóle przyszło ci to do głowy? - był zdziwiony. Z resztą, ja też. 
-Chłopaki, musicie to załatwić. - przerwała nam Zoe, o której kompletnie zapomniałem. Kątem oka zobaczyłem Liama, który nagle stanął, jak wryty.
-Stary? - zwróciłem się do niego. -Co zobaczyłeś? - spytałem, trochę zaniepokojony.
-Najwidoczniej, Diana nie blokuje już mojego daru. - powiedział i popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach. -Zamierza odkryć naszą tajemnicę. - oznajmił. W tym momencie poczułem, jak nogi się pode mną ugięły. Oparłem się jedną ręką o ścianę. Cholera by to wzięła...

*Diana's P.O.V*

Praktycznie przez całą noc nie zmrużyłam oka. Najzwyczajniej w świecie się bałam. Co, jeśli to nie były zwidy? Jeśli w moim pokoju na prawdę ktoś był? Potrząsnęłam głową, odtrącając te myśli i wyplątując się z prześcieradeł, stanęłam bosymi stopami na zimnej podłodze. Włączyłam radio i akurat leciała piosenka "Best Song Ever". Nucąc ją pod nosem, ruszyłam do łazienki, żeby się przebrać.
Gotowa zeszłam na dół, gdzie czekała na mnie niespodzianka. Oczy prawie wyszły mi z orbit, na widok bukietu czerwonych róż. Podeszłam bliżej, odnajdując karteczkę pomiędzy nimi.

"Mam nadzieję, że róże Ci się spodobają.
Przepraszam, że bez zapowiedzi, ale zabieram Cię na kawę.
Bądź gotowa na 12. 
Harry. xx"

Zerknęłam na zegarek, który wskazywał godzinę 11:30. Jak torpeda wybiegłam z powrotem do sypialni. W prawdzie, wyglądałam dobrze, ale i tak chciałam lepiej. 
Kiedy kończyłam ostatnie poprawki, zadzwonił mój telefon.
-Słucham? - odebrałam, nie patrząc na wyświetlacz.
-Ten Harry to serio cię lubi. - powiedział Austin, a w jego głosie czułam sarkazm. Zmarszczyłam brwi. -To ja odebrałem te róże. - dodał, jakby czytał w moich myślach.
-Co robiłeś rano u mnie w domu? - spytałam, mimo, że znałam odpowiedź.
-Mieliśmy wyjść razem, pamiętasz? - zadał pytanie, na co moja ręka spotkała się z czołem.
-Przepraszam.. - wymamrotałam, schodząc po schodach. Serio, zaniedbuję go.
-Spoko, mała. - palnął, ale mimo wszystko wiedziałam, że jest mu przykro. 
-Wynagrodzę ci to. - obiecałam, wyglądając przez okno. Harry właśnie wysiadał z samochodu.
-Jasne. - mruknął. -Mówiłaś to samo wczoraj. - przypomniał, a ja się skrzywiłam.
-Wiem, wiem.. przepraszam. - powtórzyłam, zabierając torebkę do ręki.
-Jest okej. - zapewnił. -Dobra, leć już, bo jeszcze pojedzie bez ciebie. - powiedział i wtedy usłyszałam dzwonek. 
-Um.. do zobaczenia. - pożegnałam się, podchodząc do drzwi i chwytając za klamkę.
-Cześć. - rzucił, po czym zakończył połączenie. Westchnęłam, przyciągając drewnianą powłokę w swoją stronę.
-Hej. - brunet uśmiechnął się do mnie, a mój żołądek wywinął koziołka. 
-Hej. - odparłam, stając lekko na palcach i cmokając jego policzek. Wyszłam na schodki, zamykając drzwi. -Gdzie zabierasz mnie dzisiaj? - spytałam, kiedy on złapał moją rękę.
-Czy wszystko musisz wiedzieć? - odpowiedział pytaniem, a w jego głosie było rozbawienie. Skinęłam głową. -W takim razie.. zabieram cię na kawę, a potem na spacer. - oznajmił. Wyszczerzyłam się, wsiadając do samochodu. Kątem oka dostrzegłam jednego fotoreportera, który zrobił mi zdjęcie. Natychmiast przekręciłam głowę. 
-Boże.. - wymamrotałam. Harry usiadł na miejscu kierowcy, odpalając auto. 
-Przepraszam.. oni nigdy nie dają spokoju. - westchnął i ruszył w podjazdu. 
-Domyślam się. - palnęłam z grymasem na twarzy. -Macie przerąbane. - stwierdziłam, zerkając przez szybę. 
-Taa.. - mruknął i zamknął moją małą dłoń w swojej wielkiej, a mnie znów oblała fala tych dziwnych dreszczy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Droga minęła praktycznie w ciszy, ale nie w tej krępującej. Na miejscu, korzystając z okazji, szybko wysiadłam z samochodu. Zadowolona, że udało mi się samej, wyszczerzyłam się, a Harry pokręcił głową z dezaprobatą.
-Nie boisz się? - spytałam nagle, kiedy kolejny już raz chwycił moją dłoń. Zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z góry.
-Czego mam się bać? - uśmiechnął się lekko, wywołując to samo u mnie. Czułam się przy nim tak wyjątkowo.. Czy to źle?
-No.. że jutro będzie głośno.. o "nas". - wyrysowałam cudzysłów w powietrzu. Jego wyraz twarzy nie mówił mi nic.
-Szczerze? - mruknął, a ja skinęłam głową. -To mam to gdzieś. - palnął, przepuszczając mnie w drzwiach kawiarni. Ciepło wypełniające całe pomieszczenie, natychmiast uderzyło w moją twarz. Westchnęłam zadowolona. Pogoda nas nie rozpieszcza..
-Tak, ale.. możesz mieć jakieś problemy, czy coś, prawda? - pytałam, nie dając za wygraną. Tu już nie chodziło o ciekawość, tylko chciałam wiedzieć, na czym stoję. To chyba normalne.
-Wiesz.. jeśli spotykanie się ze znajomymi byłoby jakimś problemem, Paul by mi powiedział. - odparł, po czym podszedł do lady, żeby złożyć zamówienie. Och. Znajomi.. No tak. Wcale nie myślałam, że jesteśmy czymś więcej. Tylko znajomi.
Harry wrócił po kilku minutach z dwoma kubkami parującej cieszy.
-Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego, biorąc w dłonie swoją Latte. Mmm.. pachniało cudownie. Zamoczyłam usta w napoju, rozkoszując się smakiem.
-Wiesz, że jak zacznie się trasa, będziesz musiała jechać z nami? - chłopak spytał nagle, co zbiło mnie z tropu. Popatrzyłam na niego wielkimi oczami, na co zachichotał lekko.
-Nie myślałam o tym.. - wymamrotałam, zdając sobie sprawę z tego, że mówi prawdę. Będę musiała wyjechać..
-Nie martw się, nie jest aż tak źle. Przyzwyczaisz się. - powiedział, puszczając mi oczko. Kąciki moich ust uniosły się lekko, na samą myśl o podróżowaniu po całym świecie z piątką moich idoli. Do niedawna to było tylko niewiarygodnym marzeniem, a teraz proszę. Siedzę w kawiarni z Harrym Stylesem, debatując o tym, jak będzie w trasie koncertowej, w której wezmę udział.
-Spełnienie marzeń.. - mruknęłam pod nosem, upijając kolejny łyk kawy.
-Hmm? - chłopak zmarszczył brwi, patrząc na mnie. Potrząsnęłam głową, uśmiechając się.
-Nic. - szepnęłam, wpatrując się w intensywną zieleń jego pięknych oczu. Dołeczki w jego policzkach ukazały się, przyprawiając mnie o kolejne salto żołądka. To niewiarygodne, jak jeden facet może działać na kobietę. To ta cholerna siła, którą oni mają w sobie, czy zwykłe pragnienie? Nie rozumiem tego i chyba nigdy nie zrozumiem.
Po niespełna godzinie, postanowiliśmy ruszyć w końcu na ten spacer. Wychodząc ze Starbucks'a, włożyłam swoje dłonie do kieszeni płaszcza. Z racji tego, że Harry szedł nie cały metr przede mną, wystawił rękę w moim kierunku, a kiedy nie zareagowałam, zaczął nią machać, na co parsknęłam śmiechem.
-Diana? - zerknął na mnie pytająco, marszcząc czoło.
-Nie martw się. Moją sprawą jest to, z kim się umawiam. - powiedział pewnym głosem, a ja podałam mu swoją zlodowaciałą dłoń. To w końcu to była randka? Uch, pogubiłam się.
-Ale ja nie chcę później być obrażana na portalach społecznościowych i w prasie. - palnęłam, uparcie trzymając przy swoim. Zatrzymał się i chwycił moją twarz w swoje dłonie, wpatrując się w moje oczy.
-Fotoreporterzy, to szuje. Oni chcą tylko twojego nieszczęścia. - tłumaczył, gładząc kciukiem mój różowy od zimna policzek. -Udowodnij, że jesteś silna. - dodał, składając na moim czole całusa. Uśmiechnęłam się.
-Dobra. - rzuciłam, pewniej łapiąc jego rękę i ruszając przed siebie.

~*~ 

Ściemniało się i ulice Londynu budziły się do życia. Wieczorami jest tutaj jeszcze większy ruch niż za dnia. 
-To gdzie teraz? - spytał Harry, zatrzymując się przed Centrum Handlowym.
 -Możemy wejść do środka. - zaproponowałam, a on skinął głową.
 -Harry! - usłyszałam dziewczęcy pisk i już wiedziałam, co się święci. Westchnęłam. Fanki zatrzymywały nas cały czas! -
Harry! Możemy autograf?! - krzyczała jedna. Odsunęłam się na bok. Chłopak posłał mi przepraszające spojrzenie i zniknął w tłumie.
 Wzdychając, weszłam do pierwszego, lepszego sklepu. Młodzież, która się w nim znajdowała, od razu zainteresowała się moją osobą. Niektórzy szeptali coś, zerkając na mnie, a inni porównywali do mnie moje zdjęcie, które znajdowało się w gazecie. Przeczesałam swoje włosy. Wiedziałam, że tak będzie..

"Diana Evans i Harry Styles spędzili dzisiaj cudowny dzień! Najpierw wybrali się na kawę, a później na spacer po całym Londynie. 
 Z naszych przypuszczeń wynika, że Styles znalazł sobie nową dziewczynę. Evans kilka dni temu została stylistką One Direction. Czyżby kolejny, ustawiony związek? 
 Podczas dzisiejszego wyjścia, Harry okazywał dziewczynie dużo czułości. Trzymali się za ręce, śmiali się.. byli szczęśliwi.
 Wyglądali, jakby na prawdę coś ich łączyło. A może po prostu są dobrymi aktorami?" 

Słuchałam tych bzdur, które wygadywali w radiu. Ludzie potrafią zrobić aferę z byle czego. To chore.
-Diana? - usłyszałam głos Harrego. Odwróciłam się i zobaczyłam, jak zmierza w moim kierunku. -Szukałem cię. - oznajmił i chwycił moją dłoń. Zabrałam ją w przeciągu sekundy. Zmarszczył brwi.
-Gadają o nas. - powiedziałam. -Twierdzą, że jesteśmy w "udawanym związku". - wyrysowałam w powietrzu cudzysłów.
-Mówiłem ci, żebyś się tym nie przejmowała. - mruknął, patrząc na mnie. Rozglądnęłam się. Wszystkie pary oczu wlepione były w nas. Westchnęłam.
-Harry.. - jęknęłam, a on zrozumiał o co mi chodzi. Złapał mnie za rękę i wyciągnął ze sklepu. -Jesteśmy tylko znajomymi. Nie chcę, żeby uważano nas za parę. - wydusiłam, obserwując, jak wyraz jego twarzy się zmienia. Iskierki z oczu zniknęły, tak samo, jak ten piękny uśmiech.
-Cóż.. mam to gdzieś. Nie zamierzam przestać się z tobą widywać, bo prasa o nas plotkuje. Zawsze będą to robić. Teraz jesteś częścią teamu. Tak czy inaczej, będziesz w gazetach. - mówił, a ja zdałam sobie sprawę, jak bardzo zabolały go moje słowa. Ale przecież sam powiedział, że spotykamy się, jako znajomi. Więc o co chodzi? Skrzyżowałam ręce na piersi. -Co? - spytał, kiedy intensywnie się w niego wpatrywałam.
-Nic, wracajmy. - machnęłam ręką i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam kilka przekleństw wylatujących z ust Harrego, a po chwili już szedł obok mnie.

~*~

Wróciłam do domu, zaraz po tym, jak skończył się koncert. Nie miałam nic do roboty, więc postanowiłam, że się przejdę. Szybko założyłam płaszcz i wyszłam. Zauważyłam kilka fleszy skierowanych w moją stronę. Cholerni paparazzi. Wbiłam ręce do kieszeni i przyśpieszyłam kroku.
Szum drzew koił moje nerwy. Przypomniałam sobie o incydencie z dnia poprzedniego i natychmiast spojrzałam przed siebie. Starałam się coś wyłapać, ale nic nie było. 
Wiedziałam na co się piszę, kiedy wchodziłam do lasu. Niektórzy mogą pomyśleć, że jestem szalona i mi odbiło, ale ja po prostu chciałam w końcu coś odkryć.
Ostrożnie i ze strachem w oczach zrobiłam kilka kroków. Starałam się nie potknąć, ale marnie mi to wychodziło. Bałam się, że nagle może coś skądś wyskoczyć. Mój lęk do ciemności przeważał nade mną, ale nie dałam za wygraną.
Wchodząc w coraz gęstszą mgłę, pisnęłam, kiedy coś zaszeleściło. Na mojej skórze pojawiły się dreszcze. Powoli przekręciłam głowę i dostrzegłam postać. Zamarłam, kiedy rozpoznałam bujne loki. 
-Ha..Harry? - wyjąkałam. Moje serce zwiększyło swoje obroty, a oddech stał się płytszy. 
-Co tutaj robisz? - spytał i wtedy byłam święcie przekonana, że to on. Przeraziłam się jeszcze bardziej. 
-Zg..zgubiłam się. - skłamałam. Wyłonił się zza drzewa i stał metr ode mnie.
-Nie powinnaś tutaj być. Jesteś w niebezpieczeństwie. - mówił mrocznym głosem. Oblała mnie jeszcze większa fala strachu. 
-Co.. co ty pieprzysz? - wypaliłam, siląc się na chwilę odwagi. Zrobił krok do przodu. 
-Idź stąd. - rozkazał, a ja znów ujrzałam jego czerwone tęczówki. Co to, do cholery jasne, wszystko znaczy?!
-Nie. - potrząsnęłam głową, pewna siebie. Otworzył usta, a w blasku księżyca, który pojawił się ni stąd ni zowąd, błysnęły jego kły. 
-Diana, wyjdź z lasu, natychmiast. - powiedział ostrzejszym tonem. Potrząsnęłam głową, uparcie trzymając przy swoim. 
-Nie mam zamiaru. Chcę się dowiedzieć, co się tutaj dzieje?! - podniosłam głos, wyrzucając ręce w powietrze. Zlekceważył moje pytanie.
-Ostatni raz cię ostrzegam. Lepiej będzie, jak stąd pójdziesz. - ręką wskazał na wyjście z tego piekielnego miejsca. Przełknęłam ślinę, a zaraz po tym poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Jęknęłam z bólu i upadłam na ziemię. Widząc Harrego, który stoi w miejscu, zamknęłam oczy, czując jak ogarnia mnie senność. Ostatkiem sił dotknęłam miejsca, w które dostałam. Później pamiętam już tylko ciemność...

-----------------------------------------

Dobry wieczór! :)
Przepraszam, że dopiero dzisiaj dodaję rozdział. 
Szaleję, bo udało mi się napisać aż dwa! Tutaj i na drugim blogu. :D
Ale nie o tym..
Mam nadzieję, że się wam podobało. 
Nie zabijajcie za takie zakończenie. 
Od przyszłego rozdziału akcja rozkręci się jeszcze bardziej.
Mam nadzieję, że te wypociny nie zniechęcą was do dalszego czytania.

Czekam na opinie. :)
Kocham Was. xx
@luv_myy_harreh

piątek, 29 listopada 2013

Chapter three.

Rozdział dedykowany @ellen_my_queen ♥
Wiem, że miałam to zrobić już dawno i przepraszam za opóźnienie. :c
Mam nadzieję, że wybaczysz. xx

---------------------------------------------------------------------

Stałam po środku chodnika, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam kilka sekund wcześniej. Przez moment zastanawiałam się, czym Zayn mógł być. Anioły mają białe skrzydła, a on miał czarne. No chyba, że to anioł śmierci. O czym ja w ogóle myślę?! Przecież to nierealne.
-Powinnaś się leczyć.. - wymamrotałam do siebie, przeczesując włosy palcami. Sfrustrowana, rozważałam pójście do lekarza.
-Diana? - usłyszałam ciepły, znajomy głos za mną. -Wszystko w porządku? - odwróciłam się i zobaczyłam Zoe. Jej wyraz twarzy wyrażał zmartwienie.
-T..tak.. - zająknęłam się, wymuszając słaby uśmiech. Założyła ręce na piersi, unosząc brwi. -Nie. - przyznałam, spuszczając głowę.
-Więc? - dociekała, podchodząc bliżej mnie. Westchnęłam.
-Pewnie pomyślisz, że mam problemy z głową, ale... widziałam Zayna, który miał skrzydła. - wyjaśniłam. Mimika jej twarzy natychmiastowo się zmieniła. Ze zmartwionej na rozzłoszczoną, a potem na zdezorientowaną.
-Może ci się tylko przywidziało? - spytała, chwytając moje ramiona i pocierając je lekko.
-Może. Ale.. - zawahałam się lekko, przypominając sobie krwistoczerwone tęczówki. -Z resztą.. nie ważne. - palnęłam, uśmiechając się blado. Dziewczyna chwilę na mnie patrzyła, próbując wyczytać coś z mojej twarz, ale chyba jej się nie udało.
-Okej, to chodź, trzeba cię przygotować. - przypomniała, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Odwzajemniłam gest, wchodząc do mieszkania.
-Diana?! To ty?! - wydzierał się... Austin?
-To ja! - odkrzyknęłam, wieszając kurtkę. -Przepraszam cię, ale niestety będziesz musiała pracować przy nim. - zwróciłam się do brunetki.
-Nic nie szkodzi. - odparła, posyłając mi uspokajający uśmiech.
-A to kto? - nagle w drzwiach pojawił się mój przyjaciel. Świdrował Zoe wzrokiem, nie ukrywając zainteresowania jej osobą. Wywróciłam oczami.
-Zoe Dawson. - przedstawiła się, wyciągając rękę w jego stronę.
-Austin Mahone. - uśmiechnął się, ujmując jej dłoń.
-Co ty tutaj w ogóle robisz? - spytałam nagle, przerywając ich kontakt wzrokowy. Podrapał się po głowie.
-Em.. no ten.. wpadłem, nie? - jąkał się, a ja skrzyżowałam ręce na piersi.
-Spoko, tylko nie przeszkadzaj nam, kiedy będziemy pracować, bo ugryzę. - ostrzegłam go, a wyraz twarzy Zoe nagle się zmienił. Jednak po chwili znów się uśmiechnęła.
-Jasne. - machnął rękę i wrócił z powrotem do salonu.
-To co? Zabieramy się do pracy? - zwróciłam się do dziewczyny, a ta klasnęła w dłonie.
-Tak! - pisnęła, podskakując lekko. Pokręciłam głową z dezaprobatą i ruszyłam do swojej sypialni.
-Od czego mam zacząć? - spytała, kiedy przekroczyłyśmy próg pomieszczenia.
-Zdaję się na ciebie. Zrób to ładnie, ale nie za mocno. - poinstruowałam i usiadłam na krześle, przodem do niej.
-Okej. - uśmiechnęła się i zaczęła od podstaw. Wzięła na pędzelek trochę bazy pod makijaż, nakładając od czoła ku dołowi, a później dokładnie to rozsmarowała. Następnie nałożyła krem pod oczy.
-Twierdzisz, że jesteś zła, a robisz wszystko bardzo dobrze. - skomplementowałam ją, posyłając jej uśmiech.
-Nie chwal dnia, przed zachodem słońca. - palnęła, nakładając podkład na moją twarz i rozcierając do zewnątrz. Chwyciła pędzel i nabrała na niego trochę pudru, omiatając nim moje policzki, czoło i skronie.
-A tam. Wierzę, że będę wyglądać dobrze. - powiedziałam, starając się jakoś do niej dotrzeć.
-Mam nadzieję. - wymamrotała. -Zamknij oczy. - rozkazała, a ja jej posłuchałam. Za chwilę poczułam, jak delikatnie nakładana na powieki cień. Uwinęła się z tym szybko i później zaczęła robić mi kreski eyelinerem.
-Nie rób za grubych. - zwróciłam jej uwagę, uśmiechając się.
-Dobrze. - przytaknęła. -Już możesz otworzyć. - mruknęła. Był bardzo skupiona na swojej robocie. Podziwiałam ją za to.
-Nic nie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi, prawda? - spytałam, kiedy ta malowała moje rzęsy, a później delikatnie akcentowała brwi. Zachichotała.
-Wszyscy mówią, że mam stalowe nerwy. - odparła i mogłam wyczuć sarkazm w jej głosie. Nie odezwałam się już, bo nie miałam jak. Zoe zaczęła robić korekcję moich ust, a później pomalowała je delikatnym różem.
-I to chyba prawda. - palnęłam, kiedy odwróciła się, by chwycić ostatnią, potrzebną jej rzecz.
-Wątpię w to. Kiedy mnie zdenerwujesz, nie ma odwrotu. - zaśmiała się, po czym musnęła różem kilka razy moje kości policzkowe. -Gotowe. - powiedziała zadowolona z siebie. Wstałam z miejsca i przejrzałam się w lustrze.
-Teraz powinnam skopać ci tyłek, za to, że perfidnie kłamiesz. - wymamrotałam, patrząc na nią.
-Coś źle zrobiłam? - przeraziła się, szukając na mojej twarzy jakichś niedociągnięć.
-Wszystko jest idealnie, dziękuję. - przytuliłam ją. Na chwilę zesztywniała, lecz zaraz owinęła w okół mnie swoje ramiona.
-Przyjemność po mojej stronie. - powiedziała, uśmiechając się szeroko.
-To teraz zostaje tylko sukienka. - westchnęłam, podchodząc do szafy.
-Myślę, że jeśli założysz tę różową, to będzie dobrze. - poradziła, wyjmując delikatny materiał. Uśmiechnęłam się.
-Kocham tę kieckę. - palnęłam, biorąc ją do ręki. Zoe również się uśmiechnęła.
-Zostało ci pół godziny! - spanikowała, jakby to ona szła na tę.. randkę? -Biegnij się przebrać, a ja dobiorę ci buty i dodatki. - rozkazała miękko. Zrobiłam to i po pewnym czasie byłam już gotowa.
-Matko, ona idealnie opina twój tyłek. - w pokoju pojawił się mój przyjaciel.
-Austin! - pisnęłam, czerwieniąc się lekko. Podniósł ręce w obronnym geście.
-Tylko mówię. - wyszczerzył się. -Pięknie wyglądasz. - skomplementował. Podeszłam do niego i lekko przytuliłam.
-Dziękuję. - wymamrotałam i usłyszałam dzwonek do drzwi. -To pewnie on. - uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz. Stanęłam w przedpokoju, przeglądając się ostatni raz w lustrze i chwytając za klamkę, przyciągnęłam drewnianą powłokę w swoją stronę. Nie myliłam się. Styles we własnej osobie.
-Witaj. - uśmiechnął się, wchodząc do środka i cmokając mój policzek. Zilustrował mnie od góry do dołu. -Piękna.. - wymamrotał, oblizując usta. Zaczerwieniłam się i również uważnie mu się przyjrzałam. Miał na sobie czarny, rozpięty płaszcz, a pod nim białą koszulę, która włożona była do czarnych spodni. Na nogach miał swoje "kajaki" również w kolorze czarnym.
-Tobie też nie można niczego zarzucić. - uśmiechnęłam się, co po chwili zrobił i on. -Skoczę jeszcze tylko po płaszcz i torebkę. - powiadomiłam go. Kiedy skinął głową, odwróciłam się na pięcie, ruszając z powrotem do pokoju. Czułam jego wzrok na plecach.
-I jak? Podoba mu się? - pytała zniecierpliwiona Zoe. Zachichotałam.
-Myślę, że tak. -odparłam, zarzucając na ramiona czarny materiał. -Zoe, dziękuję. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. - pochwaliłam ją, przytulając lekko.
-Polecam się na przyszłość. - palnęła, wyraźnie zadowolona.
-Na pewno skorzystam. - uśmiechnęłam się, chwytając do ręki telefon i wrzucając go do kopertówki. -Do zobaczenia! - pomachałam jej, będąc już na korytarzu. Odwzajemniła gest, ukazując rząd swoich zębów.
-Gotowa? - spytał Harry, który nadal stał w tym samym miejscu.
-Tak. - przytaknęłam. Złapał niepewnie moją dłoń.
-Panie przodem. - uśmiechnął się, przepuszczając mnie w drzwiach. Wyszłam na dwór, a zimne powietrze otuliło moją twarz. Mimowolnie zadrżałam. -Tam, gdzie jedziemy, będzie ciepło. - zapewnił, otwierając przede mną drzwi swojego czarnego Range Rover'a. W miarę zgrabnie wdrapałam się na siedzenie pasażera. Harry obszedł samochód dookoła, by już po chwili znaleźć się za kierownicą.
-Powiesz mi, gdzie mnie zabierasz? - spytałam, przerywając chwilową ciszę.
-Nie. - palną, szczerząc się. Jego jedna dłoń spoczywała na kierownicy, a drugą delikatnie pocierał swoją dolną wargę. Przyglądając mu się, oblizałam usta, co nie uszło jego uwadze. Zachichotał, a ja lekko zażenowana, spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie.
-Dlaczego? - dociekałam, nie patrząc na niego. Zauważyłam, jak zmienia bieg.
-Niespodzianka. - wymamrotał i mogłam wyczuć, że się uśmiecha. -Może opowiesz mi coś o sobie? - spytał nagle. Podniosłam głowę.
-A co byś chciał wiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem. Skupiony był na drodze przed nami, ale dosłownie na sekundę przeniósł wzrok na mnie.
-Skąd jesteś, kiedy masz urodziny, jak nazywają się twoi rodzice.. - wymieniał. Przy ostatnim zdaniu, zamarłam. Przełknęłam ślinę.
-Cóż.. - zaczęłam, bawiąc się palcami. -Jestem z Anglii, urodziny mam 2 czerwca.. - zacięłam się na chwilę, zbierając się w sobie. -A imion rodziców nie znam, ponieważ wychowałam się w Domu Dziecka. - wymamrotałam. Wyjrzałam przez szybę, kiedy poczułam, jak wielka dłoń Harrego łapie moją.
-Przepraszam.. ja.. - jąkał się. Uśmiechnęłam się, spoglądając w jego szmaragdowe, piękne oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że się zatrzymaliśmy.
-Nie przepraszaj, miałeś prawo nie wiedzieć. - niepewnie pogłaskałam go po policzku, a on przymknął powieki. Kąciki moich ust uniosły się ku górze. Westchnął, kiedy zabrałam rękę. Wysiadł z samochodu, a po chwili stał już przede mną, gotowy, by mi pomóc. Złapałam jego dłoń, stając na asfalcie obok niego. -Wow.. - wypaliłam, przyglądając się budynkowi przede mną. Ta restauracja była jedną z tych droższych. Na Oxford Street są tylko takie.
-Chodź. -szepnął, łapiąc mnie w talii. Posłusznie ruszyłam z miejsca, przyciśnięta do jego boku.
Weszliśmy przez wielkie, szklane drzwi. Od razu przywitał nas kelner, zabierając nasze płaszcze.
-Stolik dla dwojga na nazwisko Styles. - odezwał się Harry do faceta za ladą. Tamten zaczął wertować kartki w notesie. Nareszcie podniósł głowę, uśmiechając się ciepło.
-Proszę tędy. - wskazał drogę, prowadząc nas do miejsca, które było całkowicie oddzielone od innych ludzi. Na ścianie widniał napis "V.I.P". Zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego nie możemy usiąść w normalnym miejscu? - spytałam, kiedy przechodziliśmy przed bramkę. Starałam się nie brzmieć, jak rozkapryszona dziewczynka. Chłopak zerknął na mnie z góry.
-Tutaj będziemy mieć więcej prywatności. - wyjaśnił, odsuwając dla mnie krzesło.
-Och. - wydusiłam z siebie, siadając delikatnie. Uśmiechnął się, zajmując miejsce na przeciwko mnie.
Po paru sekundach pojawił się kolejny kelner.
-Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytał uprzejmie, przyglądając mi się. Harry odchrząknął, a tamten aż podskoczył. Zachichotałam.
-Ja poproszę kurczaka Fettucine. - oznajmił zielonooki, oddając kartę i zaplatając swoje dłonie na stole. Mierzył chłopaka lodowatym wzrokiem.
-A dla mnie kurczak Parmigiana. - powiedziałam, uśmiechając się lekko do kelnera. Odwzajemnił gest, a po chwili zniknął. Poczułam na sobie przeszywające tęczówki Stylesa. Siedział i przyglądał mi się spod przymrużonych powiek.
-Co? - spytałam, skupiając swoją całą uwagę na nim.
-Nic. - wzruszył ramionami, po czym wstał, nalewając mi wina. Jakoś dziwnie się zachowywał, ale nie chciałam wnikać w szczegóły.
Po jakimś czasie dostaliśmy nasze dania i jedliśmy je w ciszy. Co chwila zerkaliśmy na siebie, posyłając nawzajem uśmiechy. Było bardzo miło. Nie pomyślałam, że może mi się tak świetnie rozmawiać z Harrym.
-Od kiedy jesteś naszą fanką? - spytał, odstawiając na stolik swój kieliszek z winem. Nie mam pojęcia, jak wrócimy, skoro on jest po alkoholu. Rozsiadłam się wygodniej, wlepiając swój wzrok w jego, bijące ciepłem, tęczówki.
-Od trzech lat. - odparłam. Uśmiechnął się, podbierając brodę na jednej ze swoich dłoni. -Czemu mi się tak przyglądasz? - wypaliłam. Zaraz po tym spoliczkowałam się w myślach. Pochylił się lekko do przodu.
-Bo jesteś piękna. - szepnął, zakładając jedno pasemko moich włosów za ucho. Zarumieniłam się, przełykając ślinę.
-Wcale, że nie. - powiedziałam, co wyszło raczej, jak mamrotanie. Przechylił głowę lekko w prawo.
-Dlaczego tak sądzisz? - zadał pytanie, patrząc w moje oczy, co robiłam i ja. Zatopiłam się na chwilę.
-Bo.. - zacięłam się, nie mając pomysłu na wymówkę. Harry wyszczerzył się, ukazując zagłębienia w swoich policzkach.
-No właśnie. - puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok.

~*~

-Zbieramy się? - spytał, kiedy dopijałam swoje wino. Skinęłam głową, biorąc ostatni łyk i podniosłam się z krzesła. Razem ruszyliśmy w stronę wyjścia, gdzie odebraliśmy nasze ciuchy. Harry stanął za mną, pomagając założyć mi płaszcz. Podziękowałam mu uśmiechem.
-Dobranoc. - powiedziałam do tego samego mężczyzny, który przywitał nas na początku.
-Dobranoc Państwu. - skinął głową, a kąciki jego ust uniosły się lekko do góry.
-Diana. - odezwał się Hazz, pokazując na otwarte drzwi. Opatuliłam się bardziej materiałem, który okrywał moje ciało i wyszłam na zewnątrz. Wiatr uderzył we mnie, burząc moją fryzurę.
-Cholera. - mruknęłam, na co chłopak zachichotał. Ruszyłam w kierunku samochodu Stylesa. Znów pomógł mi wsiąść, a po sekundzie znalazł się obok mnie.
-Jak było? - zadał pytanie, kiedy byliśmy już w drodze do mojego mieszkania. Przeniosłam wzrok na niego, widząc, jak bardzo poważny jest w tej chwili.
-Cudownie. - powiedziałam prawdę. -Dziękuję ci za ten wieczór. - uśmiechnęłam się, a on zerknął na mnie, odwzajemniając gest.
-Mam nadzieję, że pozwolisz się jeszcze kiedyś gdzieś wyciągnąć. - wymamrotał z nadzieją w głosie.
-Pewnie, że tak. - odparłam. Chwycił moją dłoń, co lekko mnie zdziwiło, ale nie odtrąciłam jej. Kciukiem pocierał moje knykcie, wywołując przyjemne ciarki w dole kręgosłupa. Co się, do cholery jasnej, ze mną dzieje?
Zatrzymaliśmy się na moim podjeździe. Harry kolejny już raz stanął przede mną z wyciągniętą ręką. Przyjęłam ją i wygramoliłam się z pojazdu.
-Jeszcze raz dziękuję ci za dziś. - powiedziałam, kiedy szliśmy pod drzwi.
-To ja dziękuję, że w ogóle ze mną wyszłaś. - uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi. Stanęłam na jednym schodku, ale to i tak nic nie dało. On nadał był wyższy ode mnie. Dużo wyższy.
-To.. do jutra? - spytałam, przyglądając mu się. Skinął głową.
-Tak, widzimy się przed koncertem. - oznajmił. Przybliżyłam się lekko, delikatnie całując jego policzek. Przymknął powieki pod wpływem tego gestu, wzdychając lekko.
-Dobranoc, Harry. - szepnęłam, podchodząc do drzwi i łapiąc za klamkę.
-Dobranoc, Księżniczko. - posłał mi ostatni uśmiech, cofając się. Podszedł do swojego auta i wsiadł do środka, by po chwili zniknąć z mojego pola widzenia.

~*~

Szłam uliczką pięknego Hyde Parku. Kolorowe liście spadały z drzew, a jesienna mżawka łączyła się z promieniami słońca, tworząc tęczę. Uśmiechnęłam się, wchodząc w zaułek, który tak dobrze znałam. Kochałam to miejsce. Mogło się wydawać, że wiedziałam o nim tylko ja. Przesiadywałam tutaj godzinami, co zamierzałam zrobić i tego dnia. 
-Nie wchodź tutaj.. - usłyszałam szept za sobą. Przestraszona, odwróciłam głowę, starając się zlokalizować kogoś, kto to powiedział. -Uciekaj stąd.. - znowu ten sam głos. Moje serce przyśpieszyło i zrobiłam kolejny obrót. -Jesteś w tarapatach.. - delikatny powiew wiatru wywołał na moim ciele gęsią skórkę. A może to przez strach, który oblał całe moje ciało? 
Kilka metrów przede mną była mała latarnia, z której padało światło. Z ciemności wyłoniła się jakaś sylwetka. Już z tej odległości mogłam zobaczyć czerwone tęczówki i kły, które lekko błysnęły. Zadrżałam, kiedy postać ruszyła w moim kierunku. Zaczęłam się cofać, aż w końcu dobiłam do czegoś twardego za mną. 
-Nie uciekniesz mi. - znałam ten głos. Potrząsnęłam głową, rozpoznając bujną czuprynę czekoladowych loków. Chłopak uśmiechnął się szeroko, stając metr przede mną. -Ostrzegaliśmy cię. - powiedział, kręcą głową. -Nie posłuchałaś, więc musisz ponieść karę. - dodał i zbliżył się, zamykając dystans między nami. Nie mogłam krzyczeć. Byłam sparaliżowana, kiedy ustami musnął moją szyję, by za chwilę wbić się w nią swoimi ostrymi kłami.

-Nie! - krzyknęłam, siadając prosto. Mój oddech był szalenie szybki, kiedy uświadomiłam sobie, że to tylko sen. Przyłożyłam rękę do klatki piersiowej, podnosząc wzrok. Napotkałam zarys postaci. W jej tęczówkach pobłyskiwała krwista czerwień. Natychmiast włączyłam lampkę nocną, powracając wzrokiem do miejsca, gdzie przed chwilą kogoś widziałam. Teraz nie było tam nic. -Idiotka! - karciłam się, opadając z powrotem na poduszkę. O co w tym wszystkim chodzi?! Czerwone oczy Harrego, skrzydła Zayna, sen z Harrym, który jest wampirem i jeszcze teraz te zwidy! Coś jest na rzeczy. A ja się dowiem co. 

-----------------------------------------------------------

Dobry wieczór! :)
Mamy rozdział trzeci :D
Mam nadzieję, że wam się podobał. 
Chyba będę chora, więc możliwe, że kolejny rozdział pojawi się już początkiem nowego tygodnia.

Serdecznie zapraszam na blogi : I leave my heart open but it stays right here empty for days, który należy do mojej przyjaciółki oraz : SHADOW, który należy do mojej drugiej przyjaciółki. :)
Liczę, że wpadniecie. :3

Jak już parę osób zauważyło, moje opowiadanie jest trochę podobne do Sagi "Zmierzch".
A i owszem. :D
Seria tych filmów zaciekawiła mnie i piszę wzorując się na nich.
Oczywiście, niektóre wątki będą wyjęte wprost z filmu, ale nie zamierzam ściągać wszystkiego.
Mam tylko nadzieję, że to wam nie przeszkadza.
Chyba wszyscy znają miłość cudownego Edwarda i pięknej Belli. ♥
A jeśli znajdzie się osoba (w co wątpię), która nie oglądała ani jednej części, niech zrobi to w trybie natychmiastowym, bo na prawdę WARTO!

Kto chce być informowany w dalszym ciągu, niech zostawi swój user w komentarzu. :]

To chyba tyle. :)
Czekam na szczere opinie. 
Kocham Was. xx 
@luv_myy_harreh

Obserwatorzy