Natarczywe promienie słońca raziły mnie w oczy, dzięki czemu odzyskałam świadomość. Wydarzenia z dnia poprzedniego odtworzyły się w mojej głowie. Pisnęłam, siadając prosto. Ból oblał całe moje ciało, a po policzku spłynęło kilka łez, które szybko otarłam. Przyłożyłam rękę do klatki piersiowej, uświadamiając sobie, że jestem w swoim pokoju i nic mi nie grozi. Ale, zaraz... jak ja się tutaj znalazłam?
-Wyspałaś się? - do pokoju weszła Zoe z szerokim uśmiechem na ustach. Podskoczyłam lekko, uspokajając oddech.
-Co? - wytrzeszczyłam oczy. -Przecież.. ja byłam.. byłam w lesie! Harry.. on tam był! On.. - jąkałam się, czując ogarniający mnie strach. Skuliłam się, podciągając kolana pod brodę.
-O czym ty mówisz? - patrzyła na mnie, jak na kompletną idiotkę. Trzęsłam się, nie mogąc nic z siebie wydusić. Może ja na prawdę oszalałam? -Diana, to był pewnie tylko zły sen. - zapewniała, podchodząc do mnie. Przytuliła mnie mocno, starając się mnie uspokoić.
-J..jak tu weszłaś? - spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że nie ma kluczy.
-Austin mnie wpuścił. - odparła, posyłając mi lekki uśmiech. Potrząsnęłam głową. -Dzwonili do ciebie z domu dziecka. - oznajmiła nagle, a ja natychmiast na nią zerknęłam.
-Kiedy? - spytałam trochę zdziwiona, zakładając pasemko włosów za ucho.
-Jakoś rano. Prosili, byś przyszła, bo chcą ci coś oddać. - wyjaśniła. Zmarszczyłam brwi.
-Okej. - mruknęłam. Wychodząc z łóżka, syknęłam z bólu.
-Co się stało? - spytała Zoe, podnosząc się natychmiastowo.
-Nic.. znaczy.. boli mnie głowa. - odparłam, masując miejsce, gdzie dało się wyczuć małego guza. Ałł..
-Co zrobiłaś? - zadała kolejne pytanie. Westchnęłam.
-Na to wygląda, że to jednak nie mógł być sen, skoro boli mnie tam, gdzie zostałam uderzona. - mówiłam, gestykulując rękoma. Zoe zmrużyła oczy, a potem zachichotała.
-Austin mówił, że jak przyszedł do ciebie do domu, to spałaś na podłodze. - zaśmiała się, a ja zgromiłam ją wzrokiem. -Pewnie spadłaś z łóżka. - dodała, nadal rozbawiona.
-Możliwe.. - mruknęłam, łącząc fakty. To nawet do mnie podobnie. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko. -Pójdziesz ze mną? - spytałam nagle, co zbiło ją z tropu.
-Ale gdzie? - zmarszczyła nos, co wyglądało śmiesznie, więc tym razem to ja zachichotałam, a ona dźgnęła mnie w brzuch.
-Do Domu Dziecka. - odparłam. Zoe stanęła prosto, patrząc na mnie.
-Oczywiście. - powiedziała, owijając ramiona wokół mnie. Odwzajemniłam uścisk, po czym popędziłam do łazienki, po drodze zabierając swoje rzeczy.
-Jakoś rano. Prosili, byś przyszła, bo chcą ci coś oddać. - wyjaśniła. Zmarszczyłam brwi.
-Okej. - mruknęłam. Wychodząc z łóżka, syknęłam z bólu.
-Co się stało? - spytała Zoe, podnosząc się natychmiastowo.
-Nic.. znaczy.. boli mnie głowa. - odparłam, masując miejsce, gdzie dało się wyczuć małego guza. Ałł..
-Co zrobiłaś? - zadała kolejne pytanie. Westchnęłam.
-Na to wygląda, że to jednak nie mógł być sen, skoro boli mnie tam, gdzie zostałam uderzona. - mówiłam, gestykulując rękoma. Zoe zmrużyła oczy, a potem zachichotała.
-Austin mówił, że jak przyszedł do ciebie do domu, to spałaś na podłodze. - zaśmiała się, a ja zgromiłam ją wzrokiem. -Pewnie spadłaś z łóżka. - dodała, nadal rozbawiona.
-Możliwe.. - mruknęłam, łącząc fakty. To nawet do mnie podobnie. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się lekko. -Pójdziesz ze mną? - spytałam nagle, co zbiło ją z tropu.
-Ale gdzie? - zmarszczyła nos, co wyglądało śmiesznie, więc tym razem to ja zachichotałam, a ona dźgnęła mnie w brzuch.
-Do Domu Dziecka. - odparłam. Zoe stanęła prosto, patrząc na mnie.
-Oczywiście. - powiedziała, owijając ramiona wokół mnie. Odwzajemniłam uścisk, po czym popędziłam do łazienki, po drodze zabierając swoje rzeczy.
~*~
Stałam przed budynkiem, który do niedawna był jeszcze moim domem. Cholerne 18 lat, które tutaj spędziłam, były męczarnią. Wiecznie cierpiałam. Nie było dnia, bym nie myślała o tym, jak mogłabym uciec. Ale teraz... wróciłam.
-Gotowa? - spytała Zoe. Trzymała moją rękę bardzo mocno. Wzięłam głęboki wdech i patrząc na nią, skinęłam głową. Sięgnęłam dłonią, by pchnąć duże, metalowe drzwi. Weszłam na korytarz, który tak dobrze znałam. Dzieci wciąż biegały po całym budynku. Nic się nie zmieniło.. kompletnie nic.
Ruszyłam w stronę gabinetu dyrektora. Po drodze mijałam wychowawców.
-Diana? - usłyszałam ciepły głos starszej Pani. Uśmiech wdarł się na moje usta.
-Pani Hall. - wyszeptałam, czując, jak oczy zaczynają mnie piec. Kobieta rozpostarła ramiona, a ja podeszłam do niej, przytulając lekko.
-Co cię do nas sprowadza, dziecinko? - spytała, uśmiechając się ciepło. -Jesteś jeszcze piękniejsza. - skomplementowała mnie. Zachichotałam lekko.
-Dostałam wiadomość, że mają coś mojego. - odparłam. -I dziękuję. - dodałam, na co kobieta pogłaskała mnie po ramieniu.
-To w takim razie, leć. - rozkazała. Kąciki moich ust uniosły się lekko. -Odwiedź nas czasem. - poprosiła, kiedy już trochę się oddaliłam.
-Odwiedzę. - zapewniłam i machając jej, skręciłam w kolejny korytarz. Zoe nie odpuszczała mnie nawet na krok. Byłam jej bardzo wdzięczna, że przyszła tutaj ze mną. Nie wiem, czy dałabym sobie radę.
Zbliżałam się do drzwi z napisem "Dyrektor". Niepewność kolejny raz oblała moje ciało. Bałam się, że to nie będą jednak żadne informacje, których tak bardzo potrzebuję.
-Czekam na ciebie tutaj, dobrze? - dziewczyna przytuliła mnie ostatni raz. -Spokojnie. Pamiętaj, że jesteś tutaj po to, by znaleźć rodzinę. - mówiła, a ja dziękowałam w duchu, że pojawiła się w moim życiu. Odwzajemniłam uścisk.
-Dziękuję. - szepnęłam. Uśmiechnęła się, a ja drżącą dłonią, zapukałam w drewnianą powłokę.
-Proszę. - usłyszałam głos dyrektora. Westchnęłam, naciskając klamkę i wchodząc do środka. -Diana, jak dobrze cię widzieć! - mężczyzna rozpromienił się, kiedy tylko podniósł wzrok.
-Pana również. - uśmiechnęłam się, podchodząc do niego. Przytulił mnie lekko, by później wypytać, jak mi się wiedzie. Odpowiadałam mu, ale nie mówiłam całej prawdy. Co za dużo, to nie zdrowo.
-Dobrze. To w takim razie, przejdźmy do konkretów. - powiedział w końcu, a mój uśmiech zbladł. -Szukałem twojego aktu urodzenia i znalazłem. - wstał z miejsca, podchodząc do regału z teczkami i zabierając jedną. -Masz tutaj wszystkie informacje i muszę ci powiedzieć, że masz sławną rodzinę. - palnął trochę rozbawiony. Mnie wcale nie było do śmiechu.
-Jak to sławną? - spytałam zdziwiona. Usiadł na swoim fotelu, podając mi, jak sądzę, mój akt urodzenia. Zerknęłam na kartkę i rozdziawiłam buzię. Jak to możliwe? -To.. to na pewno moje? - nie dowierzałam własnym oczom.
-Tak, na sto procent. - dyrektor skinął głową, uśmiechając się ciepło. Nadal nie mogąc uwierzyć, podniosłam się z miejsca.
-Dziękuję Panu. - posłałam mu najszczerszy ze wszystkich uśmiechów i podeszłam, tuląc go mocno.
-Nie masz za co. To mój obowiązek. - powiedział. Odsunęłam się, jeszcze raz zerkając na czarne zdania. -Teraz twoim zadaniem jest ich odszukać. - stwierdził, a ja skinęłam głową, zgadzając się z nim.
-Znajdę ich. - zapewniłam i ruszyłam w kierunku do drzwi.
-Powodzenia. - zawołał za mną. Uśmiechnęłam się szeroko, wychodząc na korytarz.
-I co?! - spytała od razu Zoe, podchodzą do mnie. Skakałam z radości, piszcząc. -Masz?! - dociekała. Stanęłam na moment i skinęłam głową. Dziewczyna wydała z siebie pisk i mocno mnie przytuliła. -Pokaż to. - wyrwała mi kartkę z ręki, wychodząc z ośrodka. -Co?! Jak to możliwe?! - krzyknęła, a ja się zaśmiałam. -Geoff Payne twoim ojcem?! - pytała, patrząc na mnie.
-Moja reakcja była podobna. - oznajmiłam, hamując chichot. Dziewczyna obracała kartkę, czytając kolejny już raz to samo. Szła z rozdziawioną buzią.
-No to Liam jest twoim bratem! - wykrzyczała nagle, jakby ją olśniło.
-Tak. - przytaknęłam, chociaż sama nie mogłam w to uwierzyć.
-Zamierzasz mu powiedzieć? - spytała już spokojniej. Przełknęłam ślinę.
-Nie.. znaczy, jeszcze nie teraz. - poprawiłam się, widząc jej zdziwione spojrzenie.
-Okej, nie będę cię do niczego zmuszać, ale musisz mu to powiedzieć. - mówiła, a ja westchnęłam.
-Tylko o to chodzi, że nie za bardzo wiem jak.. - wymamrotałam. Objęła mnie ramieniem, posyłając uśmiech.
-Dasz radę, wierzę w ciebie. - powiedziała. Odwzajemniłam uśmiech i razem ruszyłyśmy na miasto.
-Dostałam wiadomość, że mają coś mojego. - odparłam. -I dziękuję. - dodałam, na co kobieta pogłaskała mnie po ramieniu.
-To w takim razie, leć. - rozkazała. Kąciki moich ust uniosły się lekko. -Odwiedź nas czasem. - poprosiła, kiedy już trochę się oddaliłam.
-Odwiedzę. - zapewniłam i machając jej, skręciłam w kolejny korytarz. Zoe nie odpuszczała mnie nawet na krok. Byłam jej bardzo wdzięczna, że przyszła tutaj ze mną. Nie wiem, czy dałabym sobie radę.
Zbliżałam się do drzwi z napisem "Dyrektor". Niepewność kolejny raz oblała moje ciało. Bałam się, że to nie będą jednak żadne informacje, których tak bardzo potrzebuję.
-Czekam na ciebie tutaj, dobrze? - dziewczyna przytuliła mnie ostatni raz. -Spokojnie. Pamiętaj, że jesteś tutaj po to, by znaleźć rodzinę. - mówiła, a ja dziękowałam w duchu, że pojawiła się w moim życiu. Odwzajemniłam uścisk.
-Dziękuję. - szepnęłam. Uśmiechnęła się, a ja drżącą dłonią, zapukałam w drewnianą powłokę.
-Proszę. - usłyszałam głos dyrektora. Westchnęłam, naciskając klamkę i wchodząc do środka. -Diana, jak dobrze cię widzieć! - mężczyzna rozpromienił się, kiedy tylko podniósł wzrok.
-Pana również. - uśmiechnęłam się, podchodząc do niego. Przytulił mnie lekko, by później wypytać, jak mi się wiedzie. Odpowiadałam mu, ale nie mówiłam całej prawdy. Co za dużo, to nie zdrowo.
-Dobrze. To w takim razie, przejdźmy do konkretów. - powiedział w końcu, a mój uśmiech zbladł. -Szukałem twojego aktu urodzenia i znalazłem. - wstał z miejsca, podchodząc do regału z teczkami i zabierając jedną. -Masz tutaj wszystkie informacje i muszę ci powiedzieć, że masz sławną rodzinę. - palnął trochę rozbawiony. Mnie wcale nie było do śmiechu.
-Jak to sławną? - spytałam zdziwiona. Usiadł na swoim fotelu, podając mi, jak sądzę, mój akt urodzenia. Zerknęłam na kartkę i rozdziawiłam buzię. Jak to możliwe? -To.. to na pewno moje? - nie dowierzałam własnym oczom.
-Tak, na sto procent. - dyrektor skinął głową, uśmiechając się ciepło. Nadal nie mogąc uwierzyć, podniosłam się z miejsca.
-Dziękuję Panu. - posłałam mu najszczerszy ze wszystkich uśmiechów i podeszłam, tuląc go mocno.
-Nie masz za co. To mój obowiązek. - powiedział. Odsunęłam się, jeszcze raz zerkając na czarne zdania. -Teraz twoim zadaniem jest ich odszukać. - stwierdził, a ja skinęłam głową, zgadzając się z nim.
-Znajdę ich. - zapewniłam i ruszyłam w kierunku do drzwi.
-Powodzenia. - zawołał za mną. Uśmiechnęłam się szeroko, wychodząc na korytarz.
-I co?! - spytała od razu Zoe, podchodzą do mnie. Skakałam z radości, piszcząc. -Masz?! - dociekała. Stanęłam na moment i skinęłam głową. Dziewczyna wydała z siebie pisk i mocno mnie przytuliła. -Pokaż to. - wyrwała mi kartkę z ręki, wychodząc z ośrodka. -Co?! Jak to możliwe?! - krzyknęła, a ja się zaśmiałam. -Geoff Payne twoim ojcem?! - pytała, patrząc na mnie.
-Moja reakcja była podobna. - oznajmiłam, hamując chichot. Dziewczyna obracała kartkę, czytając kolejny już raz to samo. Szła z rozdziawioną buzią.
-No to Liam jest twoim bratem! - wykrzyczała nagle, jakby ją olśniło.
-Tak. - przytaknęłam, chociaż sama nie mogłam w to uwierzyć.
-Zamierzasz mu powiedzieć? - spytała już spokojniej. Przełknęłam ślinę.
-Nie.. znaczy, jeszcze nie teraz. - poprawiłam się, widząc jej zdziwione spojrzenie.
-Okej, nie będę cię do niczego zmuszać, ale musisz mu to powiedzieć. - mówiła, a ja westchnęłam.
-Tylko o to chodzi, że nie za bardzo wiem jak.. - wymamrotałam. Objęła mnie ramieniem, posyłając uśmiech.
-Dasz radę, wierzę w ciebie. - powiedziała. Odwzajemniłam uśmiech i razem ruszyłyśmy na miasto.
*Harry's P.O.V*
-Cholera jasna! - przekląłem, kiedy o mało co nie spadłem ze schodów. Wampiry niby są odporne, ale mnie to się chyba nie tyczy. Zszedłem na parter. Zdziwiony, że nikogo nie ma w domu, ruszyłem do ogrodu. No i proszę. -Perrie, możesz mi łaskawie wytłumaczyć, co ty robisz? - spytałem, kiedy zobaczyłem, jak dziewczyna raz rozpala ogień, a za chwilę go gasi.
-Nudzi mi się, więc znalazłam sobie zajęcie. - palnęła, powtarzając czynność. Przekręciłem głową, przyglądając jej się.
-Zaraz spalisz cały trawnik. - zauważyłem, wodząc wzrokiem po czarnych, wypalonych plamach.
-Nie. - potrząsnęła głową. Obok niej, w ekspresowym tempie, znalazł się Zayn. Pocałował ją, a ja się skrzywiłem.
-Bleee! Przestańcie! - udawałem rozkapryszoną dziewczynkę. Cała reszta, która teraz stała za mną, zaczęła się śmiać. Popatrzyłem na nich, robiąc smutną minkę. -Nie nabijajcie się ze mnie. - szeptałem, wywołując u nich jeszcze większy śmiech. Po chwili poszedłem w ich ślady. Naszą sielankę przerwało donośne wołanie Zoe.
-Gdzie jesteście?! - krzyczała, za pewne chodząc po całym domu. Ruszyłem się z miejsca i po sekundzie byłem obok niej. -O, dobrze. W takim razie, gdzie reszta? - spytała, rozglądając się na boki.
-W ogrodzie. - odparłem. Ruszyła w tamtym kierunku, a ja za nią.
-Słuchajcie. - zaczęła poważnym tonem, zwracając tym samym uwagę wszystkich obecnych. -Diana jest w niebezpieczeństwie. Może wydawać się wam to dziwne, bo jestem tutaj po to, żeby ją chronić, ale sama nie dam rady. - mówiła. Wszyscy w skupieniu czekali, aż będzie kontynuować.
-Jak możemy ci pomóc? - odezwał się Niall. Dziewczyna westchnęła i już wiedziałem, że coś się święci.
-Liam.. - zwróciła się do niego, a on stanął obok niej. -Ona powinna ci to powiedzieć, ale.. - zacięła się. Zmarszczyłem brwi.
-Ale? - spytałem, a ona popatrzyła na mnie, jednak szybko powróciła wzrokiem na bruneta.
-Ale Diana jest twoją siostrą. - dokończyła. Zdziwiony, wytrzeszczyłem oczy. Mój przyjaciel stał, jak wbity w ziemię.
-Że jak?! - wypalił Louis. Wszyscy patrzyli na nią, jak na kogoś, kto postradał zmysły.
-Była dzisiaj w Domu Dziecka. Tam dostała swój akt urodzenia i czarno na białym napisane jest, że Geoff Payne jest jej ojcem. - wyjaśniła. Liam obudził się nagle.
-Wiedziałem! - palnął, a na jego ustach pojawił się uśmiech. -Po prostu wiedziałem, że w jakiś sposób jesteśmy powiązani, ale nie myślałem, że ona może być moją siostrą. - dodał, siadając na krześle.
-Ale jak, skoro twój ojciec ma kilkaset lat? - spytałem, kompletnie nie kojarząc faktów.
-Kiedyś miałem wizję. Kobieta, która związana była z moim ojcem, zaszła z nim w ciążę. Przy porodzie zmarła, a jej córka została oddana do Domu Dziecka. - tłumaczył. I to by wyjaśniało niektóre rzeczy. -Pewnie ojciec związał się z jakąś śmiertelniczką i spłodził z nią dziecko. - dodał. Oświeciło mnie.
-Może ona ma jakiś dar? To dlatego nasze moce na nią nie działają. - powiedziałem, stając na równe nogi.
-To może być to. - poparł mnie Zayn. Perrie siedziała na jego kolanach i wyglądała, jakby intensywnie nad czymś myślała.
-Co masz w tej głowie, Pezz? - spytałem. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok.
-Możecie mnie z nią poznać? - patrzyła to na mnie, to na Zoe. W jej oczach tańczyły iskierki nadziei.
-Nie wiem, czy powstrzymasz pragnienie.. - wymamrotałem, przejeżdżając palcem wskazującym po swojej dolnej wardze.
-Oczywiście, że powstrzymam! - tupnęła nogą, podchodząc do mnie.
-Woah, okej. - rzuciłem, podnosząc ręce w obronnym geście. -Tylko nie używaj ognia, wody, powietrza ani ziemi wobec mnie. - błagałem. Ta dziewczyna stworzona została nie dawno, ale miała wielki dar i nawet ja się jej bałem. Zachichotała, waląc mnie pięścią w ramię.
-Ciebie? Haroldzie, jakbym mogła! - rzuciła teatralnie. Pokręciłem głową z dezaprobatą.
-Żeście się dobrali. - stwierdziłem patrząc na nią i Malika. Obaj uśmiechnęli się szeroko.
-Chłopaki, teraz już nie ma wyjścia. Musicie powiedzieć jej prawdę. - stwierdziła Zoe. Popatrzyłem na nią, upewniając się, czy aby na pewno mówi poważnie.
-O czym ty gadasz? - spytał Niall. -Jak jej powiemy, będziemy musieli ją zamienić. - dodał, a we mnie obudził się instynkt obrońcy.
-Nie ma mowy. Nie pozwolę na to. - oznajmiłem im i wchodząc do domu, obiecałem sobie, że nie pozwolę jej skrzywdzić.
~*~
Siedząc w swoim pokoju, wybrałem numer do dziewczyny. Nie byłem pewny tego, czy dobrze robię po tym, co stało się w lesie, ale nie mogłem się powstrzymać. Jakaś cholerna moc przyciągała nas do siebie nawzajem. Ja już wiedziałem, co to jest. Wiedziałem od samego początku. To ona jest tą, która sprawi, że moje życie będzie lepsze. Ona sprawi, że będę miał ochotę na dalsze istnienie. To na nią czekałem.
-Halo? - usłyszałem jej ciepły, piękny głos po drugiej stronie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Cześć, Diana. Harry z tej strony. - przedstawiłem się, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
-Tak, wiem. - zachichotała, wywołując to samo u mnie. Podrapałem się po karku, nie wiedząc od czego zacząć.
-Wiesz.. Perrie chciałaby cię poznać. - powiedziałem, biorąc do ręki swój notes.
-Mnie? Ale dlaczego? - zdziwiła się. Westchnąłem. No i znowu muszę kłamać..
-Stwierdziła, że musi osobiście wypytać cię o wszystkie szczegóły dobrego makijażu. - palnąłem pierwsze, co przyszło mi na myśl, a potem walnąłem się w czoło.
-Serio? Przecież Pezz zawsze wygląda niesamowicie! - pisnęła tak, że aż musiałem odsunąć telefon od ucha. Zaśmiałem się cicho.
-Powtórzyłem tylko jej słowa. - wzruszyłem ramionami, szczerząc się sam do siebie.
-Okej. To kiedy? - spytała. Westchnąłem, zastanawiając się.
-Może jeszcze dzisiaj? Od razu poznasz Eleanor i Danielle. - oznajmiłem siadając na łóżku. Brunetka milczała przez chwilę.
-Nie ma problemu. - odparła, a mnie oblała fala ulgi, a zarazem niepewności.
-Okej, to będę po ciebie koło 17. - powiedziałem, biorąc do ręki długopis.
-Okej, czekam. - rzuciła, po czym zakończyła połączenie. Przejechałem ręką po twarzy. Mam nadzieję, że dziewczyny niczego nie odwalą.
-Nie ma problemu. - odparła, a mnie oblała fala ulgi, a zarazem niepewności.
-Okej, to będę po ciebie koło 17. - powiedziałem, biorąc do ręki długopis.
-Okej, czekam. - rzuciła, po czym zakończyła połączenie. Przejechałem ręką po twarzy. Mam nadzieję, że dziewczyny niczego nie odwalą.
*Diana's P.O.V*
Trochę mnie to zdziwiło. Perrie i sztuka dobrego makijażu? Przecież ta dziewczyna nawet go nie potrzebuje! Coś czuję, że nie chodzi tu o to. Boję się, że Liam wie o tym, że jesteśmy rodziną. Że wiedział od samego początku i dlatego mnie unikał. Ale.. jaki miałoby to sens?
Dochodziła 17, więc kończyłam właśnie poprawki swojego wyglądu. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne przeczucie, że dzisiaj stanie się coś złego. Najgorsze ze wszystkich myśli nawiedzały mój umysł od samego rana. Wczorajsze wydarzenia źle wpłynęły na moją psychikę. Mam wrażenie, że to jednak nie był sen. To nie mógł być sen. To działo się na prawdę, a Zoe próbowała mi wmówić co innego. Ale dlaczego? Kim ona jest? Moim aniołem stróżem? To niemożliwe.
Usłyszałam dzwonek. Zabrałam swoją torebkę i zbiegłam po schodach. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się czupryna bujnych, czekoladowych loków oraz piękne, zielone oczy. Jak to możliwe, że wczoraj były czerwone?
-Hej. - uśmiechnął się, ukazując przy tym swoje słodkie dołeczki. Nic nie poradzę na to, że moje serce ożyło.
-Hej. - szepnęłam. Zarzuciłam na siebie płaszcz i wyszłam, zamykając drzwi. Kiedy odwróciłam się do niego przodem, jego wzrok błądził gdzieś po ziemi. Potrząsnęłam głową, schodząc po schodkach.
-Poczekaj. - poprosił. Stanął przede mną, łapiąc moje dłonie w swoje. -Cokolwiek się dzisiaj wydarzy, obiecaj... obiecaj, że nie odejdziesz. - mówił z dziwnym bólem w głosie. Zmarszczyłam brwi.
-Co ma się wydarzyć? - spytałam, nie wiedząc o co chodzi. To trochę dziwne.
-Zawsze może się coś stać, prawda? - odpowiedział pytaniem. Skinęłam głową. -Po prostu.. powiedz, że nie odejdziesz. - tym razem wyszeptał. Jedną dłonią chwyciłam jego policzek.
-Nie zamierzam odchodzić. - wymamrotałam. Odetchnął z ulgą i niespodziewanie mnie przytulił. Co jest grane?
-Harry.. o co chodzi? - spytałam, kiedy już się ode mnie odsunął. Przeczesał swoje włosy i otworzył przede mną drzwi do samochodu. Był jakby przygnębiony, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. -Harry? - dociekałam. Usiadł na miejscu kierowcy i spojrzał w moje oczy.
-Chciałem mieć pewność. - odparł. Dotknęłam jego dłoni i zamarłam. Była lodowato zimna. Wzdrygnęłam się, ale nie zabrałam jej.
-Powiedz mi. - naciskałam. Westchnął, odpalając pojazd.
-Na prawdę, nic się nie stało. - przekonywał. Nie uwierzyłam w ani jedno jego słowo, ale odpuściłam. Widząc, jak lekko się irytuje, postanowiłam się zamknąć.
Całą drogę towarzyszyła nam uciążliwa cisza. Powietrze było tak gęste, że o mało co się nie udusiłam.
Harry wysiadł i podszedł do mnie. Złapałam jego rękę, gramoląc się z auta. Trzymał mnie mocno, ale postanowiłam to zmienić. Wyrwałam dłoń z uścisku, co spotkało się z jego jękiem.
Weszliśmy do domu i od razu skierowaliśmy się do ogrodu. Słyszałam dobiegające z niego śmiechy i rozmowy. Stanęłam w połowie drogi, czując strach.
-Wszystko w porządku? - spytał Harry, przyglądając mi się uważnie. Przełknęłam ślinę i skinęłam głową.
-O, jesteście już. - nagle pojawił się Zayn. Podskoczyłam lekko na jego widok. Zmarszczył brwi. -Aż tak okropnie wyglądam? - zachichotał lekko. Potrząsnęłam głową, uśmiechając się słabo. -Chodźcie, dziewczyny już są. - powiedział i wskazał na patio. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam za nim. Harry spojrzał na mnie, niemo prosząc o to, bym podała mu rękę. Tym razem nie protestowałam. Wiedziałam, że ten mały gest sprawi, iż poczuję się trochę lepiej. I tak się stało.
-Diana! - krzyknął Louis, kiedy tylko mnie zobaczył. Wymusiłam uśmiech, wędrując wzrokiem, na dziewczynę, która siedziała na jego kolanach. -Proszę, poznaj Eleanor, mój mały Skarb. - zagruchał i cmoknął ją w policzek, tuląc od tyłu. Poczułam małe ukłucie w sercu.
-Cześć. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Podeszłam do niej i podałam jej dłoń. Harry był tuż za mną, za co dziękowałam mu w duchu.
-A to jest Danielle, moja dziewczyna. - odezwał się Liam, który obejmował w talii piękną, wysoką brunetkę. Tak, to na sto procent była Dani.
-Miło mi cię poznać. - szepnęła, podchodząc do mnie i tuląc delikatnie. Odwzajemniłam gest.
-To Perrie, moja narzeczona. - przeniosłam wzrok na Zayn, a potem na śliczną blondynkę. Miała dziwny błysk w oku, co trochę mnie przeraziło.
-Diana. - przedstawiłam się. -Zawsze chciałam cię poznać. - powiedziałam zgodnie z prawdą. Dziewczyna uśmiechnęła się, ruszając w moim kierunku.
-Koniecznie musisz mi powiedzieć, jak zrobić tak świetny makijaż! - pisnęła, na co zareagowałam śmiechem.
-Po co? Ty zawsze wyglądasz cudownie. - skomplementowałam ją. Machnęła rękę, tuląc mnie do siebie. Zesztywniała lekko, ale zaraz posłała mi uśmiech.
~*~
Moje obawy wcale nie były potrzebne. Świetnie spędzałam czas z tymi dziewczynami i na nic nie mogłam się skarżyć.
-Diana? - usłyszałam męski głos za mną. -Możemy pogadać? - odwróciłam się i zobaczyłam Liama. Moje serce przyśpieszyło.
-A coś się stało? - spytałam, stając na równe nogi. Chłopak uśmiechnął się, potrząsając głową.
-Nie, ale chyba musimy sobie wyjaśnić parę spraw. - stwierdził, patrząc na mnie. No to świetnie.
-Jasne. - posłałam mu słaby uśmiech i ruszyłam za nim w głąb domu. Usiadł na kanapie w salonie, a ja obok niego. -Więc? O co chodzi? - spytałam. Nie będę kłamać. Cholernie się bałam.
@luv_myy_harreh
---------------------------------------------
Dobry wieczór! :)
No to mamy piątkę xD
Jak się podoba?
Akcja powoli się rozkręca i wierzcie mi, że prawdopodobnie w następnym rozdziale będzie BUUM! :D
Nie wiem, jak zareagowaliście na wieść, że Li ma siostrę, którą jest Diana. ;3
Mam nadzieję, że nie pomieszałam wszystkiego i powoli, ale jakoś, nadążacie za mną :]
Eh.. tutaj nie mam co się skarżyć na komentarze, bo jest ich wystarczająco. :)
I na prawdę, z całego serca dziękuję za każdy szczery kom. xx
Tak dla jasności, Perrie, Eleanor i Dani zostały zamienione przez chłopaków, więc też są wampirkami. :D
Wyobrażacie je sobie w takiej odsłonie? xD
Wyobrażacie je sobie w takiej odsłonie? xD
Ja jakoś nie mogę ;o
Perrie wgryziona w szyję Zayna...
Jezus, o czym ja myślę. :o
Dobra, już Was nie zanudzam.
Kocham Was. xx
Niesamowity rozdział! Piszesz tak uwasfushcjhxe i chce się więcej i więcej *O*.
OdpowiedzUsuń@HarrysTwixx
Niesamowite *-*
OdpowiedzUsuńBoże, jak ja to kocham. Tak bardzo, bardzo, bardzo mocno.
Zaczyna się robić baaardzo ciekawie, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału *-*
@ellen_my_queen
To jest amazing <3 ! Takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałam :P czekam na next <333 @lovkikofkiZiall xx
OdpowiedzUsuńsame-kompleksy.blogspot.com
lifeisbrutalandkopaswdupas.blogspot.com
Genialny rozdział !! Kocham twojego bloga <333 jestem ciekawa co będzie dalej ;) oby Diana dobrze zareagowała jak dowie się kim oni są :)
OdpowiedzUsuń@JuliaKlove1D
Jejciu cudeńko <3 Cieszę się że Diana jest siostro Liama :D już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;**
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nats xoxo
niesamowicie *-*
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę historię.
Diana siostrą Liama? łał o.o
Ciekawe jak przebiegnie rozmowa Liama i Diany :>
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
Pozdrawiam.♥
@blue_eyes_9
Rozdział jest wspaniały. Nie mogę się po nim pozbierać. Oczywiście w pozytywnym sensie. Wszystko opisalas tak dobrze i dobralas do tego odpowiednie slowa, ze całośc stworzylo piękną harmonię. Tak trzymaj kochana x
OdpowiedzUsuńKompletnie nie spodziewałam się tego motywu z ojcem Liama. niezle to wykombinowalas xd
Z niecierpliwością czekam na następny x
Intrygujący rozdział. Nie ma się do czego przyczepić. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń@szalona_ja
Okej, dobra. Tego w ogóle się nie spodziewała. Diana siostrą Liam'a? Jakoś wcześniej nie mogłam sobie powiązać pewnych kwestii, no ale teraz wszystko się wyjaśniło! Bardzo fajnie to opisałaś. Ciekawi mnie, dlaczego Perrie chciała osobiście z nią porozmawiać? Co takiego wiedziała? Hm, pozostaje mi czekać na kolejny rozdział. Harry w ogóle zachowuje się przeuroczo, alnaflf. <3
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze o czym chce rozmawiać Liam? Za dużo tego. Pisz szybko dalej. <3
http://undead-fanfiction.blogspot.com/
Mam nadzieję że w następnych rozdziałach będzie więcej wypowiedzi Louisa...to mój ulubieniec... I Nialla.. czekam na następny rozdział @swag_and_soon
OdpowiedzUsuńojejku.. *.* ale suuperr <3
OdpowiedzUsuń