Rozdział dedykowany @ellen_my_queen ♥
Wiem, że miałam to zrobić już dawno i przepraszam za opóźnienie. :c
Mam nadzieję, że wybaczysz. xx
---------------------------------------------------------------------
Stałam po środku chodnika, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam kilka sekund wcześniej. Przez moment zastanawiałam się, czym Zayn mógł być. Anioły mają białe skrzydła, a on miał czarne. No chyba, że to anioł śmierci. O czym ja w ogóle myślę?! Przecież to nierealne.
-Powinnaś się leczyć.. - wymamrotałam do siebie, przeczesując włosy palcami. Sfrustrowana, rozważałam pójście do lekarza.
-Diana? - usłyszałam ciepły, znajomy głos za mną. -Wszystko w porządku? - odwróciłam się i zobaczyłam Zoe. Jej wyraz twarzy wyrażał zmartwienie.
-T..tak.. - zająknęłam się, wymuszając słaby uśmiech. Założyła ręce na piersi, unosząc brwi. -Nie. - przyznałam, spuszczając głowę.
-Więc? - dociekała, podchodząc bliżej mnie. Westchnęłam.
-Pewnie pomyślisz, że mam problemy z głową, ale... widziałam Zayna, który miał skrzydła. - wyjaśniłam. Mimika jej twarzy natychmiastowo się zmieniła. Ze zmartwionej na rozzłoszczoną, a potem na zdezorientowaną.
-Może ci się tylko przywidziało? - spytała, chwytając moje ramiona i pocierając je lekko.
-Może. Ale.. - zawahałam się lekko, przypominając sobie krwistoczerwone tęczówki. -Z resztą.. nie ważne. - palnęłam, uśmiechając się blado. Dziewczyna chwilę na mnie patrzyła, próbując wyczytać coś z mojej twarz, ale chyba jej się nie udało.
-Okej, to chodź, trzeba cię przygotować. - przypomniała, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Odwzajemniłam gest, wchodząc do mieszkania.
-Diana?! To ty?! - wydzierał się... Austin?
-To ja! - odkrzyknęłam, wieszając kurtkę. -Przepraszam cię, ale niestety będziesz musiała pracować przy nim. - zwróciłam się do brunetki.
-Nic nie szkodzi. - odparła, posyłając mi uspokajający uśmiech.
-A to kto? - nagle w drzwiach pojawił się mój przyjaciel. Świdrował Zoe wzrokiem, nie ukrywając zainteresowania jej osobą. Wywróciłam oczami.
-Zoe Dawson. - przedstawiła się, wyciągając rękę w jego stronę.
-Austin Mahone. - uśmiechnął się, ujmując jej dłoń.
-Co ty tutaj w ogóle robisz? - spytałam nagle, przerywając ich kontakt wzrokowy. Podrapał się po głowie.
-Em.. no ten.. wpadłem, nie? - jąkał się, a ja skrzyżowałam ręce na piersi.
-Spoko, tylko nie przeszkadzaj nam, kiedy będziemy pracować, bo ugryzę. - ostrzegłam go, a wyraz twarzy Zoe nagle się zmienił. Jednak po chwili znów się uśmiechnęła.
-Jasne. - machnął rękę i wrócił z powrotem do salonu.
-To co? Zabieramy się do pracy? - zwróciłam się do dziewczyny, a ta klasnęła w dłonie.
-Tak! - pisnęła, podskakując lekko. Pokręciłam głową z dezaprobatą i ruszyłam do swojej sypialni.
-Od czego mam zacząć? - spytała, kiedy przekroczyłyśmy próg pomieszczenia.
-Zdaję się na ciebie. Zrób to ładnie, ale nie za mocno. - poinstruowałam i usiadłam na krześle, przodem do niej.
-Okej. - uśmiechnęła się i zaczęła od podstaw. Wzięła na pędzelek trochę bazy pod makijaż, nakładając od czoła ku dołowi, a później dokładnie to rozsmarowała. Następnie nałożyła krem pod oczy.
-Twierdzisz, że jesteś zła, a robisz wszystko bardzo dobrze. - skomplementowałam ją, posyłając jej uśmiech.
-Nie chwal dnia, przed zachodem słońca. - palnęła, nakładając podkład na moją twarz i rozcierając do zewnątrz. Chwyciła pędzel i nabrała na niego trochę pudru, omiatając nim moje policzki, czoło i skronie.
-A tam. Wierzę, że będę wyglądać dobrze. - powiedziałam, starając się jakoś do niej dotrzeć.
-Mam nadzieję. - wymamrotała. -Zamknij oczy. - rozkazała, a ja jej posłuchałam. Za chwilę poczułam, jak delikatnie nakładana na powieki cień. Uwinęła się z tym szybko i później zaczęła robić mi kreski eyelinerem.
-Nie rób za grubych. - zwróciłam jej uwagę, uśmiechając się.
-Dobrze. - przytaknęła. -Już możesz otworzyć. - mruknęła. Był bardzo skupiona na swojej robocie. Podziwiałam ją za to.
-Nic nie jest w stanie wyprowadzić cię z równowagi, prawda? - spytałam, kiedy ta malowała moje rzęsy, a później delikatnie akcentowała brwi. Zachichotała.
-Wszyscy mówią, że mam stalowe nerwy. - odparła i mogłam wyczuć sarkazm w jej głosie. Nie odezwałam się już, bo nie miałam jak. Zoe zaczęła robić korekcję moich ust, a później pomalowała je delikatnym różem.
-I to chyba prawda. - palnęłam, kiedy odwróciła się, by chwycić ostatnią, potrzebną jej rzecz.
-Wątpię w to. Kiedy mnie zdenerwujesz, nie ma odwrotu. - zaśmiała się, po czym musnęła różem kilka razy moje kości policzkowe. -Gotowe. - powiedziała zadowolona z siebie. Wstałam z miejsca i przejrzałam się w lustrze.
-Teraz powinnam skopać ci tyłek, za to, że perfidnie kłamiesz. - wymamrotałam, patrząc na nią.
-Coś źle zrobiłam? - przeraziła się, szukając na mojej twarzy jakichś niedociągnięć.
-Wszystko jest idealnie, dziękuję. - przytuliłam ją. Na chwilę zesztywniała, lecz zaraz owinęła w okół mnie swoje ramiona.
-Przyjemność po mojej stronie. - powiedziała, uśmiechając się szeroko.
-To teraz zostaje tylko sukienka. - westchnęłam, podchodząc do szafy.
-Myślę, że jeśli założysz tę różową, to będzie dobrze. - poradziła, wyjmując delikatny materiał. Uśmiechnęłam się.
-Kocham tę kieckę. - palnęłam, biorąc ją do ręki. Zoe również się uśmiechnęła.
-Zostało ci pół godziny! - spanikowała, jakby to ona szła na tę.. randkę? -Biegnij się przebrać, a ja dobiorę ci buty i dodatki. - rozkazała miękko. Zrobiłam to i po pewnym czasie byłam już gotowa.
-Matko, ona idealnie opina twój tyłek. - w pokoju pojawił się mój przyjaciel.
-Austin! - pisnęłam, czerwieniąc się lekko. Podniósł ręce w obronnym geście.
-Tylko mówię. - wyszczerzył się. -Pięknie wyglądasz. - skomplementował. Podeszłam do niego i lekko przytuliłam.
-Dziękuję. - wymamrotałam i usłyszałam dzwonek do drzwi. -To pewnie on. - uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz. Stanęłam w przedpokoju, przeglądając się ostatni raz w lustrze i chwytając za klamkę, przyciągnęłam drewnianą powłokę w swoją stronę. Nie myliłam się. Styles we własnej osobie.
-Witaj. - uśmiechnął się, wchodząc do środka i cmokając mój policzek. Zilustrował mnie od góry do dołu. -Piękna.. - wymamrotał, oblizując usta. Zaczerwieniłam się i również uważnie mu się przyjrzałam. Miał na sobie czarny, rozpięty płaszcz, a pod nim białą koszulę, która włożona była do czarnych spodni. Na nogach miał swoje "kajaki" również w kolorze czarnym.
-Tobie też nie można niczego zarzucić. - uśmiechnęłam się, co po chwili zrobił i on. -Skoczę jeszcze tylko po płaszcz i torebkę. - powiadomiłam go. Kiedy skinął głową, odwróciłam się na pięcie, ruszając z powrotem do pokoju. Czułam jego wzrok na plecach.
-I jak? Podoba mu się? - pytała zniecierpliwiona Zoe. Zachichotałam.
-Myślę, że tak. -odparłam, zarzucając na ramiona czarny materiał. -Zoe, dziękuję. Odwaliłaś kawał dobrej roboty. - pochwaliłam ją, przytulając lekko.
-Polecam się na przyszłość. - palnęła, wyraźnie zadowolona.
-Na pewno skorzystam. - uśmiechnęłam się, chwytając do ręki telefon i wrzucając go do kopertówki. -Do zobaczenia! - pomachałam jej, będąc już na korytarzu. Odwzajemniła gest, ukazując rząd swoich zębów.
-Gotowa? - spytał Harry, który nadal stał w tym samym miejscu.
-Tak. - przytaknęłam. Złapał niepewnie moją dłoń.
-Panie przodem. - uśmiechnął się, przepuszczając mnie w drzwiach. Wyszłam na dwór, a zimne powietrze otuliło moją twarz. Mimowolnie zadrżałam. -Tam, gdzie jedziemy, będzie ciepło. - zapewnił, otwierając przede mną drzwi swojego czarnego Range Rover'a. W miarę zgrabnie wdrapałam się na siedzenie pasażera. Harry obszedł samochód dookoła, by już po chwili znaleźć się za kierownicą.
-Powiesz mi, gdzie mnie zabierasz? - spytałam, przerywając chwilową ciszę.
-Nie. - palną, szczerząc się. Jego jedna dłoń spoczywała na kierownicy, a drugą delikatnie pocierał swoją dolną wargę. Przyglądając mu się, oblizałam usta, co nie uszło jego uwadze. Zachichotał, a ja lekko zażenowana, spuściłam wzrok na swoje splecione dłonie.
-Dlaczego? - dociekałam, nie patrząc na niego. Zauważyłam, jak zmienia bieg.
-Niespodzianka. - wymamrotał i mogłam wyczuć, że się uśmiecha. -Może opowiesz mi coś o sobie? - spytał nagle. Podniosłam głowę.
-A co byś chciał wiedzieć? - odpowiedziałam pytaniem. Skupiony był na drodze przed nami, ale dosłownie na sekundę przeniósł wzrok na mnie.
-Skąd jesteś, kiedy masz urodziny, jak nazywają się twoi rodzice.. - wymieniał. Przy ostatnim zdaniu, zamarłam. Przełknęłam ślinę.
-Cóż.. - zaczęłam, bawiąc się palcami. -Jestem z Anglii, urodziny mam 2 czerwca.. - zacięłam się na chwilę, zbierając się w sobie. -A imion rodziców nie znam, ponieważ wychowałam się w Domu Dziecka. - wymamrotałam. Wyjrzałam przez szybę, kiedy poczułam, jak wielka dłoń Harrego łapie moją.
-Przepraszam.. ja.. - jąkał się. Uśmiechnęłam się, spoglądając w jego szmaragdowe, piękne oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że się zatrzymaliśmy.
-Nie przepraszaj, miałeś prawo nie wiedzieć. - niepewnie pogłaskałam go po policzku, a on przymknął powieki. Kąciki moich ust uniosły się ku górze. Westchnął, kiedy zabrałam rękę. Wysiadł z samochodu, a po chwili stał już przede mną, gotowy, by mi pomóc. Złapałam jego dłoń, stając na asfalcie obok niego. -Wow.. - wypaliłam, przyglądając się budynkowi przede mną. Ta restauracja była jedną z tych droższych. Na Oxford Street są tylko takie.
-Chodź. -szepnął, łapiąc mnie w talii. Posłusznie ruszyłam z miejsca, przyciśnięta do jego boku.
Weszliśmy przez wielkie, szklane drzwi. Od razu przywitał nas kelner, zabierając nasze płaszcze.
-Stolik dla dwojga na nazwisko Styles. - odezwał się Harry do faceta za ladą. Tamten zaczął wertować kartki w notesie. Nareszcie podniósł głowę, uśmiechając się ciepło.
-Proszę tędy. - wskazał drogę, prowadząc nas do miejsca, które było całkowicie oddzielone od innych ludzi. Na ścianie widniał napis "V.I.P". Zmarszczyłam brwi.
-Dlaczego nie możemy usiąść w normalnym miejscu? - spytałam, kiedy przechodziliśmy przed bramkę. Starałam się nie brzmieć, jak rozkapryszona dziewczynka. Chłopak zerknął na mnie z góry.
-Tutaj będziemy mieć więcej prywatności. - wyjaśnił, odsuwając dla mnie krzesło.
-Och. - wydusiłam z siebie, siadając delikatnie. Uśmiechnął się, zajmując miejsce na przeciwko mnie.
Po paru sekundach pojawił się kolejny kelner.
-Czy mogę przyjąć zamówienie? - spytał uprzejmie, przyglądając mi się. Harry odchrząknął, a tamten aż podskoczył. Zachichotałam.
-Ja poproszę kurczaka Fettucine. - oznajmił zielonooki, oddając kartę i zaplatając swoje dłonie na stole. Mierzył chłopaka lodowatym wzrokiem.
-A dla mnie kurczak Parmigiana. - powiedziałam, uśmiechając się lekko do kelnera. Odwzajemnił gest, a po chwili zniknął. Poczułam na sobie przeszywające tęczówki Stylesa. Siedział i przyglądał mi się spod przymrużonych powiek.
-Co? - spytałam, skupiając swoją całą uwagę na nim.
-Nic. - wzruszył ramionami, po czym wstał, nalewając mi wina. Jakoś dziwnie się zachowywał, ale nie chciałam wnikać w szczegóły.
Po jakimś czasie dostaliśmy nasze dania i jedliśmy je w ciszy. Co chwila zerkaliśmy na siebie, posyłając nawzajem uśmiechy. Było bardzo miło. Nie pomyślałam, że może mi się tak świetnie rozmawiać z Harrym.
-Od kiedy jesteś naszą fanką? - spytał, odstawiając na stolik swój kieliszek z winem. Nie mam pojęcia, jak wrócimy, skoro on jest po alkoholu. Rozsiadłam się wygodniej, wlepiając swój wzrok w jego, bijące ciepłem, tęczówki.
-Od trzech lat. - odparłam. Uśmiechnął się, podbierając brodę na jednej ze swoich dłoni. -Czemu mi się tak przyglądasz? - wypaliłam. Zaraz po tym spoliczkowałam się w myślach. Pochylił się lekko do przodu.
-Bo jesteś piękna. - szepnął, zakładając jedno pasemko moich włosów za ucho. Zarumieniłam się, przełykając ślinę.
-Wcale, że nie. - powiedziałam, co wyszło raczej, jak mamrotanie. Przechylił głowę lekko w prawo.
-Dlaczego tak sądzisz? - zadał pytanie, patrząc w moje oczy, co robiłam i ja. Zatopiłam się na chwilę.
-Bo.. - zacięłam się, nie mając pomysłu na wymówkę. Harry wyszczerzył się, ukazując zagłębienia w swoich policzkach.
-No właśnie. - puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok.
~*~
-Zbieramy się? - spytał, kiedy dopijałam swoje wino. Skinęłam głową, biorąc ostatni łyk i podniosłam się z krzesła. Razem ruszyliśmy w stronę wyjścia, gdzie odebraliśmy nasze ciuchy. Harry stanął za mną, pomagając założyć mi płaszcz. Podziękowałam mu uśmiechem.
-Dobranoc. - powiedziałam do tego samego mężczyzny, który przywitał nas na początku.
-Dobranoc Państwu. - skinął głową, a kąciki jego ust uniosły się lekko do góry.
-Diana. - odezwał się Hazz, pokazując na otwarte drzwi. Opatuliłam się bardziej materiałem, który okrywał moje ciało i wyszłam na zewnątrz. Wiatr uderzył we mnie, burząc moją fryzurę.
-Cholera. - mruknęłam, na co chłopak zachichotał. Ruszyłam w kierunku samochodu Stylesa. Znów pomógł mi wsiąść, a po sekundzie znalazł się obok mnie.
-Jak było? - zadał pytanie, kiedy byliśmy już w drodze do mojego mieszkania. Przeniosłam wzrok na niego, widząc, jak bardzo poważny jest w tej chwili.
-Cudownie. - powiedziałam prawdę. -Dziękuję ci za ten wieczór. - uśmiechnęłam się, a on zerknął na mnie, odwzajemniając gest.
-Mam nadzieję, że pozwolisz się jeszcze kiedyś gdzieś wyciągnąć. - wymamrotał z nadzieją w głosie.
-Pewnie, że tak. - odparłam. Chwycił moją dłoń, co lekko mnie zdziwiło, ale nie odtrąciłam jej. Kciukiem pocierał moje knykcie, wywołując przyjemne ciarki w dole kręgosłupa. Co się, do cholery jasnej, ze mną dzieje?
Zatrzymaliśmy się na moim podjeździe. Harry kolejny już raz stanął przede mną z wyciągniętą ręką. Przyjęłam ją i wygramoliłam się z pojazdu.
-Jeszcze raz dziękuję ci za dziś. - powiedziałam, kiedy szliśmy pod drzwi.
-To ja dziękuję, że w ogóle ze mną wyszłaś. - uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi. Stanęłam na jednym schodku, ale to i tak nic nie dało. On nadał był wyższy ode mnie. Dużo wyższy.
-To.. do jutra? - spytałam, przyglądając mu się. Skinął głową.
-Tak, widzimy się przed koncertem. - oznajmił. Przybliżyłam się lekko, delikatnie całując jego policzek. Przymknął powieki pod wpływem tego gestu, wzdychając lekko.
-Dobranoc, Harry. - szepnęłam, podchodząc do drzwi i łapiąc za klamkę.
-Dobranoc, Księżniczko. - posłał mi ostatni uśmiech, cofając się. Podszedł do swojego auta i wsiadł do środka, by po chwili zniknąć z mojego pola widzenia.
~*~
Szłam uliczką pięknego Hyde Parku. Kolorowe liście spadały z drzew, a jesienna mżawka łączyła się z promieniami słońca, tworząc tęczę. Uśmiechnęłam się, wchodząc w zaułek, który tak dobrze znałam. Kochałam to miejsce. Mogło się wydawać, że wiedziałam o nim tylko ja. Przesiadywałam tutaj godzinami, co zamierzałam zrobić i tego dnia.
-Nie wchodź tutaj.. - usłyszałam szept za sobą. Przestraszona, odwróciłam głowę, starając się zlokalizować kogoś, kto to powiedział. -Uciekaj stąd.. - znowu ten sam głos. Moje serce przyśpieszyło i zrobiłam kolejny obrót. -Jesteś w tarapatach.. - delikatny powiew wiatru wywołał na moim ciele gęsią skórkę. A może to przez strach, który oblał całe moje ciało?
Kilka metrów przede mną była mała latarnia, z której padało światło. Z ciemności wyłoniła się jakaś sylwetka. Już z tej odległości mogłam zobaczyć czerwone tęczówki i kły, które lekko błysnęły. Zadrżałam, kiedy postać ruszyła w moim kierunku. Zaczęłam się cofać, aż w końcu dobiłam do czegoś twardego za mną.
-Nie uciekniesz mi. - znałam ten głos. Potrząsnęłam głową, rozpoznając bujną czuprynę czekoladowych loków. Chłopak uśmiechnął się szeroko, stając metr przede mną. -Ostrzegaliśmy cię. - powiedział, kręcą głową. -Nie posłuchałaś, więc musisz ponieść karę. - dodał i zbliżył się, zamykając dystans między nami. Nie mogłam krzyczeć. Byłam sparaliżowana, kiedy ustami musnął moją szyję, by za chwilę wbić się w nią swoimi ostrymi kłami.
-Nie! - krzyknęłam, siadając prosto. Mój oddech był szalenie szybki, kiedy uświadomiłam sobie, że to tylko sen. Przyłożyłam rękę do klatki piersiowej, podnosząc wzrok. Napotkałam zarys postaci. W jej tęczówkach pobłyskiwała krwista czerwień. Natychmiast włączyłam lampkę nocną, powracając wzrokiem do miejsca, gdzie przed chwilą kogoś widziałam. Teraz nie było tam nic. -Idiotka! - karciłam się, opadając z powrotem na poduszkę. O co w tym wszystkim chodzi?! Czerwone oczy Harrego, skrzydła Zayna, sen z Harrym, który jest wampirem i jeszcze teraz te zwidy! Coś jest na rzeczy. A ja się dowiem co.
-----------------------------------------------------------
Dobry wieczór! :)
Mamy rozdział trzeci :D
Mam nadzieję, że wam się podobał.
Chyba będę chora, więc możliwe, że kolejny rozdział pojawi się już początkiem nowego tygodnia.
Serdecznie zapraszam na blogi : I leave my heart open but it stays right here empty for days, który należy do mojej przyjaciółki oraz : SHADOW, który należy do mojej drugiej przyjaciółki. :)
Liczę, że wpadniecie. :3
Jak już parę osób zauważyło, moje opowiadanie jest trochę podobne do Sagi "Zmierzch".
A i owszem. :D
Seria tych filmów zaciekawiła mnie i piszę wzorując się na nich.
Oczywiście, niektóre wątki będą wyjęte wprost z filmu, ale nie zamierzam ściągać wszystkiego.
Mam tylko nadzieję, że to wam nie przeszkadza.
Chyba wszyscy znają miłość cudownego Edwarda i pięknej Belli. ♥
A jeśli znajdzie się osoba (w co wątpię), która nie oglądała ani jednej części, niech zrobi to w trybie natychmiastowym, bo na prawdę WARTO!
Kto chce być informowany w dalszym ciągu, niech zostawi swój user w komentarzu. :]
Kto chce być informowany w dalszym ciągu, niech zostawi swój user w komentarzu. :]
To chyba tyle. :)
Czekam na szczere opinie.
Kocham Was. xx
@luv_myy_harreh