piątek, 28 lutego 2014

Chapter ten part 2/Ważne.

"-Miałam sen... - mruknęłam, normując oddech.
-Jaki sen? - zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie.
-Proroczy sen. - odparłam, a ona zastygł w miejscu."

Harry chodził po pokoju w tę i z powrotem, głęboko nad czymś myśląc, a ja, wciąż roztrzęsiona, siedziałam na łóżku obgryzając paznokcie. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego, jak dzisiaj. Najpierw ta sytuacja w pokoju, a potem ten sen...
-Harry? - odezwałam się cicho. Podniosłam głowę, spotykając się z jego poczerwieniałymi oczami. 
-Hm? - mruknął, kucając przede mną. Złapał moją dłoń, pocierając ją swoim kciukiem. 
-To był anioł... - szepnęłam, przełykając ślinę. -Czarny anioł... On... on powiedział, żebym była ostrożna... że to dopiero początek moich problemów... - mówiłam, ledwo słyszalnie.
-Cholera. - zaklął cicho, po czym stanął na równe nogi i wyszedł z pokoju. Zdziwiona jego zachowaniem, postanowiłam iść za nim. Wychodząc na korytarz, nigdzie go nie zauważyłam, więc skierowałam się do salonu i... bingo. 
-Jak to anioł? - usłyszałam głos Zayn'a. -To w ogóle możliwe? - wydawał się zdezorientowany. 
-Nie mam pojęcia. - tym razem rozpoznałam Zoe. -Kiedy was nie było, miałam dziwne dreszcze i to wtedy właśnie pojawił się tu pierwszy raz. - tłumaczyła. Przylgnęłam do ściany bardziej, wytężając słuch.
-Kurwa. - ktoś syknął. -Diana, nie chowaj się, tylko tu wejdź. - Louis. Przygryzłam dolną wargę, po czym wyszłam z kryjówki. Harry wyciągnął dłoń w moją stronę, a kiedy ją złapałam, przyciągnął mnie do siebie. 
-Możesz nam powiedzieć, jak to było? - spytał Liam, uważnie mi się przyglądając. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.
-No bo... czekałam na was i kiedy chciałam już iść spać, nie wiem, jakim cudem, ale drzwi balkonowe same się otworzyły. - tłumaczyłam, nadal patrząc na swoje dłonie. -No i wstałam, żeby je zamknąć, a kiedy kładłam się z powrotem... on zaczął do mnie mówić. - wyszeptałam. Harry złapał mnie w pasie i usiadł na kanapie, kładąc mnie na swoich kolanach.
-Co ci mówił? - odezwał się Niall. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na niego.
-Że źle zrobiłam, pojawiając się w waszym życiu. - odparłam. Lokowaty momentalnie się spiął.
-I obiecał ci, że jeszcze cię odwiedzi, tak? - upewniał się Zayn. Skinęłam głową, a on przeklął pod nosem.
-Przecież on nie mógł tak po prostu tutaj przyjść. Ona jest człowiekiem, to niemożliwe. - Louis głośno myślał, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
-Pamiętaj, że jej przeznaczeniem jest bycie jedną z was. - przypomniała Zoe, a brunet stanął w miejscu.
-I myślisz, że to dlatego? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Znów spuściłam wzrok.
-Innego pomysłu nie mam. - mruknęła, wzruszając ramionami. Lou usiadł na kanapie, przeczesując włosy.
-Diana, posłuchaj mnie uważnie. - zwrócił się do mnie mój brat. Skinęłam głową, skupiając na nim całą swoją uwagę. -Nie możesz się bać, rozumiesz? - wyraz jego twarzy był poważny.
-Jak mam się nie bać? - rzuciłam kpiąco. Westchnął.
-Ja rozumiem, że dla ciebie to może być za dużo, ale to, czego dowiedziałaś się w śnie, jest czystą prawdą. - powiedział, kucając przede mną. -Musisz uważać i sprawiać pozory odważnej. My cały czas będziemy z tobą. W razie jakiegoś niebezpieczeństwa, zawsze będziemy cię chronić, ale ty też musisz chronić nas. - złapał moją dłoń w pocieszającym geście.
-Będzie tam w cholerę dużo takich istot, jakimi jesteśmy my. Dlatego właśnie Armen* odwiedził cię w śnie, jak i w rzeczywistości. Chciał cię przygotować do tego, co będziesz przeżywać za kilka godzin. - dodała Zoe, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
-Mam po prostu iść i czuć na sobie te krwiste ślepia? Przecież ja zemdleję. - zaczęłam panikować. Schowałam twarz w dłonie, wzdychając.
-Diana, kiedy przekroczysz bramę zamku. Geoff zobaczy cię w wizji. Nie ma nawet możliwości, by coś ci się stało, ale mimo to, będziemy z tobą. - tłumaczyła moja przyjaciółka, cały czas uśmiechając się pocieszająco.
-Z nami jesteś bezpieczna. - szepnął Harry, ciaśniej oplatając mnie ramionami. Złapałam jego dłonie, splatając nasze palce.
-Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się Liam, który ciągle kucał przede mną. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechając się słabo, skinęłam głową.

*Regular P.O.V*
Harry wysiadł z samochodu, otwierając drzwi swojej dziewczynie. Ta przyjęła jego rękę i przygryzając wargę, wyszła na świeże powietrze.
Przed wejściem do Volterry**, czekało dwóch mężczyzn. Ubrani byli na czarno, a na ramionach mieli czerwone płaszcze. Krwiste ślepia biły nienawiścią i pragnieniem. 
-Witaj, Haroldzie. - jeden z nich zwrócił się do Lokowatego z szyderczym uśmieszkiem, a ten skinął głową. Bez zbędnych słów, wielkie wrota zostały otwarte, a para weszła do zamku. Zoe kroczyła zaraz za swoją przyjaciółką z Niall'em u boku, za to Louis, Liam oraz Zayn szli za nimi, bacznie obserwując wszystko dookoła.
Głowa mulata przepełniona była myślami wampirów, którzy prowadzili ich do Rady. Wiedział o tym, że pragną wyssać krew z Diany, dzięki czemu cały czas był spięty. Śledził każdy ich najmniejszy ruch, bojąc się, że może coś przeoczyć.
Tak, jak mówiła Zoe, zaraz po tym, jak Diana weszła do zamku, Geoff zobaczył przed swoimi oczami wszystkie wydarzenia z nią związanie. Zobaczył zmartwionego siebie, kiedy dziewczyna przyszła na świat i dzień, w którym oddał ją do domu dziecka. Zrobił to, bo nie był w stanie jej wychować. Chwilę później, sytuacje, w których była poniżana, wyśmiewana... bita. Mimowolnie zacisnął pięści. Nareszcie, wizja sprzed kilku tygodni. Diana i Harry. Ich pierwsze spotkanie, pierwsze odczucia strachu i przerażenia. Pierwsze podejrzenia i znajomość. Później odkrycie tajemnicy, wiadomość o byciu przeznaczoną. Uczucia, pocałunki aż w końcu Volterra.
-Tędy proszę. - odezwał się sucho jeden z wampirów. Diana zadrżała na ton jego głosu, mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka.
-Nie bój się, pamiętaj. - Harry szepnął do jej ucha, a ta skinęła głową. Wewnątrz siebie biła się ze swoim sumieniem. Wiedziała, że tak czy inaczej ją to spotka, a teraz już nie ma odwrotu. Zwłaszcza, kiedy byli kilka metrów od sali.
Przyjaciele wyłonili się zza rogu, idąc ceglanym, mrocznym korytarzem. Oczy brunetki od razu spoczęły na dwóch wampirzycach, stojących na samym końcu. Przełknęła ślinę, spotykając się z krwistym spojrzeniem jednej z nich. Tamta uśmiechnęła się tylko, po czym łapiąc za klamkę, razem ze swoją koleżanką, pociągnęły wielkie, drewniane drzwi, otwierając je na rozcież.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą. - odezwał się ktoś, zwracając uwagę dziewczyny.
-Witaj, Marco. - powiedział Harry, mocno zachrypniętym głosem. Wysoki, blady, jak ściana, "mężczyzna" podszedł do pary, skupiając swój wzrok na brunetce.
-Ach, ty musisz być Diana.- zaświergotał. "Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom" - odezwał się głos w głowie dziewczyna. Uniosła brodę do góry, dzielne mierząc się ze spojrzeniem członka Rady.
-Tak. - odparła. Wampir uniósł wysoko swoje brwi.
-Ojcze. - głos Liam'a wdarł się do uszu Diany. Zerknęła na swojego brata, który kroczył w stronę brodatej, przypominającej posąg, istoty.
-Liam'ie. - odezwał się, obejmując chłopaka krótki. -A więc, przyjechaliście. - powiedział, patrząc przelotnie na wszystkich zebranych.
-Tak. To było konieczne. - mruknął brunet, wskazując brodą na Dianę. Geoff spojrzał na nią, czując wewnętrzny ból. Żałował, że ją porzucił.
-Haroldzie. - zwrócił się do lokowatego. Harry skinął krótko, po czym bez słowa ruszył w jego kierunku, ciągnąc za sobą dziewczynę.
-Witaj. - chłopak rzucił krótko, ale ten jakby tego nie usłyszał. Jego oczy wciąż wlepione były w kruchą brunetkę, która była jego córką. Mógł śmiało powiedzieć, że była podobna do matki. Cholernie podobna. Westchnął cicho, wyciągając dłoń w jej kierunku. Diana spojrzała najpierw na niego, potem na swojego chłopaka, a kiedy ten przytaknął, podeszła bliżej swojego ojca.
-A więc to ty. - odezwał się. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak skrępowana. Nie wiedziała z jakiego powodu. Może dlatego, że otaczały ją wampiry?
-T-tak. - zająknęła się, nerwowo zakładając włosy za ucho.
-Nie bój się. - mruknął nisko. Brunetka uniosła głowę. -Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. W końcu jestem twoim ojcem. - dodał, a wszyscy obecni, zamarli. Prócz One Direction i Zoe.
-J-jak to jej ojcem? - odezwał się zszokowany Marco.
-To nie możliwe! - oburzył się ktoś, podchodząc do opanowanego Geoff'ea. Okazał się to być kolejny wampir.
-Opanuj się, Federico. - "mężczyzna" zgromił go, wyraźnie dając do zrozumienia, by się opanował. -Musimy przedyskutować parę spraw. - zauważył, zwracając się do zespołu. Tamci skinęli głowami, czekając na więcej.
-Dobrze wiecie, jakie są zasady. - Marco zaczął swoją przemowę, a Geoff wodził wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, jednak najdłużej patrzył na Harry'ego i Dianę. Ich splecione dłonie przyciągały największą uwagę. -Związek z śmiertelniczką nie wchodzi tutaj w grę. Dlatego, macie tylko dwa wyjścia. - zerknął na Lokowatego, a oczy tamtego przybrały kolor czerwieni. Przełknął ślinę.
-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - warknął Harry. -Chciałem tylko zapytać, czy nie można tego trochę przeciągnąć.
-Owszem, można. Ale potrzebujemy dowodu na waszą miłość. - odezwał się Federico, unosząc do góry swoje brwi.
-To znaczy? - spytał Louis, podchodząc bliżej.
-To znaczy, że muszą się pobrać. - odparł, zbijając z tropu wszystkich. Diana wytrzeszczyła oczy, lekko otwierając usta.
-Od kiedy jest takie prawo? - wcięła się Zoe, ciskając piorunami w kierunku Rady.
-Od zawsze. - Geoff spojrzał na nią. Dziewczyna prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Czyli mamy rozumieć, że albo ślub, albo... śmierć? - spytał Niall, czując lekką irytację.
-To i tak wiele. Tylko musicie się zdecydować. - Marco uśmiechnął się lekko. Harry odwrócił Dianę w swoją stronę, patrząc jej w oczy.
-Kochasz mnie? - spytał cicho. Dziewczyna przełknęła ślinę.
-Tak. - skinęła głową, mówiąc prawdę. Przejechał kciukiem po linii jej szczęki, uśmiechając się do niej.
-Zgadzasz się na to? - mruknął, bojąc się odpowiedzi. I w tamtym momencie, Diana zamarła. Znali się dopiero kilka tygodni. Przecież to absurd, by zaraz mieli zostać małżeństwem. "To nie realne" - pomyślała, zaciskając powieki. Ale kochała Harry'ego i to on był jej przeznaczony. Więc co miała zrobić?
-Zgadzam się. - szepnęła, czując lekką ulgę.
-Cudownie! - Federico klasnął w dłonie, uśmiechając się fałszywie. -Ile czasu potrzebujecie? - spytał, zwracając się do pary.
-Pół roku. - odparł Harry z przekonaniem.
-Idealnie. Za pół roku i jeden dzień, odwiedzimy was. - oznajmił Geoff, patrząc na nich. Skinęli głowami. -Diano, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - powiedział, patrząc na nią znacząco.
-Nigdy, ojcze. - odparła, czym zdziwiła siebie samą. Rada skinęła głowami, dając znak, że mogą wyjść, co też zrobili.

*Diana's P.O.V*

Moje dłonie drżały, gdy wychodziliśmy z zamku. Pół roku. Mam tylko 6 miesięcy, by zostać żoną Harry'ego. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedziałby mi, że to będzie działo się w moim życiu, wyśmiałabym go. 
-W porządku? - spytała Zoe, podchodząc do mnie. Odwróciłam się w jej stronę, lekko kręcąc głową. 
-Boję się. - wyszeptałam, po czym zapłakałam cichutko. Objęła mnie ramionami, przyciągając do siebie.
-Wszystko będzie dobrze. To tylko i wyłącznie dla ciebie... dla was. - szeptała, pocierając moje plecy. 
-Diana? - głos Harry'ego przebił się przez mój szloch. Odsunęłam się od przyjaciółki, dosłownie wpadając w jego ramiona. -Och, Skarbie. - wymamrotał, całując moje czoło. -Damy radę. Razem. - obiecał. -Kocham cię. - mruknął, składając delikatny pocałunek na moich rozgrzanych ustach. 
-Ufam ci. - powiedziałam, wtulając się w jego tors. 


*Armen - Anioł śmierci. 
**Volterra - ośrodek wydobycia soli we Włoszech. Ktoś, kto oglądał "Zaćmienie" pewnie wie, jak to wygląda i dlaczego użyłam akurat tego :D 

----------------------------------------


No i mamy drugą część! 
Jak się podoba? xx
Wybaczcie jakiekolwiek błędy. ;c

Zbiłam Was, nie? :D 
Haha, mam nadzieję, że to nie za szybko.

Jest nowy rozdział, ale też zła wiadomość.
Otóż...
Blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony.
Jest mi niezmiernie przykro, że to piszę.
Nie chciałam, żeby tak wyszło. :c
Muszę teraz skupić się na nauce.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zapomnicie o tym blogu i o mnie.
Nie wiem, kiedy wrócę, ale postaram się zrobić to szybko.
Jeszcze raz bardzo przepraszam. 

W ramach przeprosin, mam dziś dla Was dwa zdjęcia i link do One Shot'a, którego nie dawno napisałam. 


Harrbara ♥


Harry ♥



wtorek, 11 lutego 2014

Chapter ten part 1.

Panorama Włoch rozciągała się za małym, samolotowym okienkiem. Z zafascynowanie oglądałam Morze Śródziemne i jego wybrzeża. Cudowny widok sprawiał, że miałam ochotę zostać tam na zawsze i nigdy nie wracać.
Delikatne chrapanie zwróciło moją uwagę. Odwróciłam wzrok, patrząc na Harry'ego i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kilka niesfornych loków opadło na jego czoło, długie rzęsy co jakiś czas trzepotały delikatnie, kładąc się cieniem na policzkach, a głębokie, malinowe usta same się prosiły, by złożyć na nich pocałunek. Jego dłoń ciągle ściskała moją, jakby bał się, że mogę uciec.
Z lekkim wahaniem zaczesałam czekoladowy nieład, a on uśmiechnął się przez sen, wywołując ciepło na moim sercu. Teraz już wiedziałam, że to, co do niego czuję, to nie tylko zwykłe zauroczenie. Zakochałam się pierwszy raz w życiu. I muszę przyznać, że jest to cudowne uczucie.
Pamiętam, jak euforia roznosiła go od środka przez pierwsze kilka dni, kiedy powiedziałam mu to, na co tak długo czekał. Od tamtego czasu jakby wszystko jest inaczej. Harry nie ukrywał już żadnych uczuć. Otwarcie mówił o tym, co nas łączy. Nawet fani to zaakceptowali, co nie zdarza się często.
-Przepraszam? - usłyszałam kobiecy głos. Podniosłam wzrok, widząc stojącą nade mną sterwadessę. - Mogłaby pani obudzić swojego chłopaka? Zaraz będziemy lądować. - oznajmiła, uśmiechając się ciepło.
-Oczywiście. - odparłam krótko, odwzajemniając gest. Skinęła głową i odeszła w kierunku śpiącego Niall'a. -Harry... - szepnęłam, siadając prosto, dzięki czemu jego głowa opadła do zagłębienia mojej szyi. Jęknął, wtulając się bardziej. -Harry. - powtórzyłam trochę głośniej.
-Hm? - mruknął, mlaskając językiem. Uśmiechnęłam się szeroko na ten widok.
-Obudź się. Lądujemy. - powiedziałam. Z oporem podniósł powieki, kierując swoje oczy na moją osobę. Uśmiechnął się, ukazując dołeczki, a ja zbliżyłam się do niego i lekko cmoknęłam jego usta.
-Mmm... - zamruczał zadowolony, przyciągając mnie na kolana.
-Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. - głos pilota zabrzmiał w głośnikach, na co Harry jęknął. Zachichotałam, siadając z powrotem na swoje miejsce.

~*~

-Zoe! - pisnęłam, widząc brunetkę stojącą przy samochodzie. Rozłożyła ramiona, uśmiechając się do mnie, a ja podbiegłam, przytulając ją mocno. 
-Czemu ona na mój widok tak nie reaguje? - spytał Harry, udając oburzonego. Nie zwracając na niego uwagi, pogrążyłam się w rozmowie z przyjaciółką. 
-Ale za tobą tęskniłam. - przyznałam, a zielonooki zabrał ode mnie torby.
-Ja za tobą też. Mam ci sporo do opowiedzenia. - oznajmiła, wzbudzając moją ciekawość. Złapałam ją za rękę, wciągając do samochodu.
-No to mów. - zachęciłam, a na jej twarzy pojawił się grymas. Zmarszczyłam nos.
-Pogadamy wieczorem, jak będziemy same. - szepnęła, patrząc na mnie wymownie. Wydęłam wargę niezadowolona, a ona zachichotała.
-Okej. - mruknęłam, wzdychając. -Właśnie! Mam kilka pytań, co do mnie i Harry'ego. - wymamrotałam. Skinęła głową, dając mi znak, bym kontynuowała. -Jakim cudem ja jestem... mu przeznaczona? - spytałam, kątem oka zerkając na lokowatego, siedzącego obok kierowcy.
-To jest trochę pogmatwane, ale głównie chodzi o to, że jesteś do niego podobna. - tłumaczyła, zbijając mnie z tropu.
-Jak to podobna? - zdziwiłam się. Przygryzła dolną wargę.
-W twoich żyłach płynie wampirza krew, tak samo, jak u niego. Wiem, że to może ci się wydawać niemożliwe, ale Harry jest ci przeznaczony, odkąd się urodziłaś. - mówiła. Przełknęłam ślinę, łącząc fakty.
-Czyli... on wiedział, że to ja? - popatrzyłam na niego, a potem przeniosłam wzrok na Zoe.
-Nie. - potrząsnęła głową. Czyli mnie nie okłamał. -Nikt nie wiedział. Dopiero kilka tygodni temu, Liam widział cię w wizji po raz pierwszy.Wtedy też ja dostałam wiadomość, że muszę cię chronić. - uśmiechnęła się.
-A... co będzie, jeśli Rada nie uwierzy, że jestem córką jednego z jej członków? - spytałam, a w głowie odtworzyła mi się scena, w której jeden z wampirów wgryza się w moją szyję. Mimowolnie zadrżałam.
-O to się nie martw. Kiedy Geoff cię zobaczy, będzie miał wizję, w której dowie się o tobie wszystkiego. - powiedziała. Oparłam głowę o szybę, wzdychając cicho.
-Boję się... - przyznałam. Zoe złapała moją dłoń w pocieszającym geście.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - wyszeptała, uśmiechając się ciepło.

~*~

Kiedy słońce zaszło za horyzontem, a wysoko na niebie pojawił się księżyc, Harry wszedł do pokoju, ubrany cały na czarno. Jedną dłonią przeczesał czekoladowe loki, a językiem zwilżył dolną wargę. Spojrzałam w jego oczy i mimowolnie zadrżałam. Krwistoczerwone tęczówki wzbudzały we mnie strach. Westchnął i zrobił jeden krok w moją stronę.
-Idę na polowanie. - oznajmił cicho, co jeszcze bardziej mną wstrząsnęło.
-Dobrze. - szepnęłam, przekręcając głowę w bok. Chwilę później, lodowate palce Harry'ego złapały mój podbródek, zmuszając, bym na niego spojrzała.
-Nie bój się. Zoe będzie obok. - powiedział, po czym złożył na moich ustach szybki pocałunek. Odsunął się ode mnie, podchodząc do drzwi balkonowych. Otworzył je, wychodząc na rześkie powietrze.
-Kocham cię. - szepnęłam, wywołując uśmiech na jego ustach. Zamknęłam oczy dosłownie na sekundę, a kiedy otworzyłam je z powrotem, już go nie było. Zimny podmuch wiatru uderzył w moją twarz, a woń perfum Harry'ego otuliła mnie całą.

Szybki, relaksujący prysznic sprawił, że sen ogarnął mnie całą. Ziewając, rozczesałam mokre kosmyki włosów, po czym gasząc światło, wplątałam się między prześcieradła.
Mijała druga godzina, a chłopaków wiąż nie było. Przyznam, że powoli zaczynałam się martwić. Nie wiedziałam, jak wyglądało polowanie i ile trwało.
Nagle, drzwi balkonowe otworzyły się z hukiem, a do pokoju wdarł się wiatr oraz trzask pioruna. Z szybko bijącym sercem, zerwałam się z łóżka, pośpiesznie zamykając szklaną powłokę.
Kiedy kładłam się z powrotem, mogę przysiąc, że czułam czyjąś obecność. Moja głowa latała na wszystkie strony, dokładnie skanując pomieszczenie.
-Źle zrobiłaś, pojawiając się tutaj. - czyjś zachrypnięty głos odbijał się echem od białych ścian.
-K-kim jesteś? - spytałam, starając się opanować swój strach.
-Wkrótce się dowiesz. - chichot wypalał dziury w moich bębenkach. -Ale nie martw się. Nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy. - głos był coraz głośniejszy, a mój oddech coraz płytszy.
-Diana?! - krzyk Zoe przebił się przez mahoniowe drzwi. Szarpnęła za klamkę. -Diana, jesteś tam?! - spytała, pukając.
-Shh... - szept rozbrzmiał koło mojej głowy, a zimny oddech odbił się od skóry mojej szyi. Zadrżałam, szczelniej okrywając się kocem.
-Idź sobie. - wyłkałam, w duchu błagając Boga o pomoc.
-Diana! - Zoe znów krzyknęła. -Diana, błagam, otwórz! - waliła pięścią w drzwi, ale ja nie mogłam się odezwać. Miałam wrażenie, że jakaś dziwna, niewidoczna powłoka oddziela mnie i łóżko, do całej reszty pokoju.
-Jesteś taka krucha... - ten sam głos. Przysięgam, że słyszałam go zaraz przed sobą.
-Diana?! - kolejny krzyk, ale to nie był kobiecy, niespokojny krzyk. To był krzyk męski. Pełen powagi i złości. -Kochanie, otwórz te drzwi. - głos Harry'ego. Zapłakałam z bezsilności, jaka ogarnęła moje ciało. Po chwili usłyszałam donośny huk, a drzwi zatrzęsły się w zawiasach.
-Jeszcze cię odwiedzę... - chrapliwy szept, przebił się przez mój szloch i w chwili, w której Harry wyważył drzwi, przede mną pojawiła się mała chmurka dymu, a w niej odbiły się złote oczy.
-Diana! Nic ci nie jest? - podniosłam głowę, a przed sobą zobaczyłam burzę zmierzwionych, czekoladowych loków, oraz poczerniałe tęczówki, z których wyczytałam ból. Oddychał głęboko, a jego mięśnie były napięte.
-N-nie wiem.. - szepnęłam, a moje ciało zaczęło się trząść.
-Shh... - mruczał, zdejmując czarny płaszcz i buty, po czym bez słowa wziął mnie w ramiona i pozwolił, bym się w niego wtuliła. Kiedy tylko to zrobiłam, zaczęłam płakać, jak małe dziecko.
-K-kim on b-był? - dukałam, zachłystując się łzami. Pocieszająco pocierał moje plecy.
-Nie mam pojęcia... - przyznał z dziwnym napięciem w głosie. Nic nie odpowiedziałam. Jedynie wtuliłam się w niego mocniej, starając się zapomnieć o tym, co miało miejsce chwilę wcześniej.

~*~

Kroczyłam ledwo oświetlonym korytarzem. 
Jedynym słyszalnym dźwiękiem był mój oddech i moje ciche kroki. 
Serce łomotało w mojej klatce piersiowej i wydawać się mogło, że zaraz z niej wypadnie.
W pewnym momencie, poczułam lodowaty podmuch wiatru.
Obok mnie przebiegł dziwny cień.
Nagle, lampy znajdujące się na suficie, zaczęły wydawać różne odgłosy.
Trzask, a później jakby trzepot skrzydeł. 
Podniosłam wzrok, zaalarmowana tym hałasem, ale nic nie zobaczyłam.
Nagle światło zgasło. 
Chwilę później zapaliło się na dosłownie sekundę, po czym znów zgasło. 
I tak działo się z każdą kolejną lampą.
Zaczęłam biec.
Biec, ile sił z nogach.
Białe, przerażające mnie dotychczas, ściany zaczęły się do siebie przysuwać. 
Przyśpieszyłam tempo, czując, że ktoś biegnie za mną.
Nie miałam odwagi, żeby stanąć z tym kimś twarzą w twarz. 
-Diana... - mrożący krew w żyłach szept, odbił się echem od ścian. 
Znałam ten głos.
Nie zatrzymywałam się. 
Kolejne lampy gasły i mogę przysiąc, że to nie było spowodowane awarią.
-Diana... - i znowu. Ale tym razem był to chichot.
Taki sam, jak ten, który rozrywał moje bębenki, podczas polowania Harry'ego.
-Dokąd tak biegniesz? Przecież i tak mi nie uciekniesz...
Z każdą kolejną sekundą byłam coraz bardziej przerażona. 
I w pewnym momencie, korytarz się skończył. 
Uderzyłam ciałem o ścianę, co spowodowało moje osłabienie. 
Osunęłam się na dół, siadając na zimnych kafelkach. 
Kolejny trzask i głośniejszy trzepot skrzydeł.
Zamarłam, kiedy kilka metrów przede mną pojawiła się jakaś postać.
Powoli kroczyła w moją stronę, a jedyną rzeczą, która oddzielała ją od ciemności, były oczy.
Złote oczy.
Moje ciało zaczęło drżeć. 
Lekkie pstryknięcie palcami sprawiło, że lampa nade mną się zapaliła. 
Z wahaniem uniosłam wzrok i to, co zobaczyłam, przerosło moje najśmielsze oczekiwania.
Przede mną stał anioł.
Czarny anioł. 
Jego wielkie skrzydła co chwilę unosiły się i opadały.
Uśmiechnął się do mnie, zbijając mnie z tropu, po czym wysunął w moim kierunku swoją dłoń.
Potrząsnęłam głową, a łzy pociekły po moich policzkach.
-Nie zrobię ci krzywdy... - obiecał, a jego piękne oczy świdrowały mnie całą. -Jestem tutaj po to, by cię ostrzec. - oznajmił. 
Przełknęłam ślinę.
-Przed czym? - wychrypiałam, a on znów wytknął w moją stronę swoją dłoń.
Z oporem ją chwyciłam, a moje ciało przeszył dreszcz. 
Jednym zwinnym ruchem sprawił, że stanęłam naprzeciw niego.
-Musisz być ostrożna, Diano. Jutro czeka cię poważna rozmowa, ale też spotkanie z ojcem. Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom. To, co spotka cię jutro, to jedynie początek twoich problemów. - oznajmił, po czym rozpłynął się w powietrzu, zostawiając po sobie jedynie chmurę dymu.

~*~

Usiadłam gwałtownie, szybko oddychając. Moje ciało było spocone, a serce waliło, jak oszalałe.
-Diana? - usłyszałam szept Harry'ego. -Wszystko w porządku? - spytał, składając na moim ramieniu lekki pocałunek.
-Miałam sen... - mruknęłam, normując oddech.
-Jaki sen? - zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie.
-Proroczy sen. - odparłam, a ona zastygł w miejscu.

TO BE CONTINUED...

------------------------------------------------------------

Heloł! :)
I jak się podoba? 
Mam nadzieję, że wam za dużo nie namieszałam.
Jeśli się nie połapiecie, wytłumaczenie będzie w następnym rozdziale.


Patrzcie, jakie to jest piękne *o*
Hahahahah, chyba robię się psychiczna. :D
Nie, nic xd


A tak na odreagowanie, piękna Basia dla Was *o*
Oks, to chyba tyle. :)
Na razie nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział.

Liczę na szczere opinie.
Kocham Was. xx
@hazzsunshine

niedziela, 9 lutego 2014

Blog miesiąca!

Czeeeeść, kochani! x

Nie wiem, jak to jest możliwe,
ale mój blog został nominowany do bloga miesiąca,
za co dziękuję z całego mojego małego serduszka! <3

A teraz, baaaaaardzo Was proszę o głosy! 
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo! x

Tutaj znajdziecie ankietę, bo niestety, ale jestem taka tępa,
że nie umiem dodać jej na bloga. -,-
Jakby ktoś wiedział, jak to zrobić, napiszcie mi, proszę. xx

Co do nowego rozdziału...
Niestety, nie wiem, kiedy się pojawi. :c
Mam chwilowy brak weny.
W prawdzie coś tam mam nabazgrane, 
ale muszę dokończyć.
Postaram się dodać jeszcze w tym tygodniu, obiecuję. :)

Jeszcze raz proszę o głosy i kocham Was. <3
@hazzsunshine 



Obserwatorzy