"-Miałam sen... - mruknęłam, normując oddech.
-Jaki sen? - zmarszczył czoło, przyglądając mi się uważnie.
-Proroczy sen. - odparłam, a ona zastygł w miejscu."
Harry chodził po pokoju w tę i z powrotem, głęboko nad czymś myśląc, a ja, wciąż roztrzęsiona, siedziałam na łóżku obgryzając paznokcie. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego, jak dzisiaj. Najpierw ta sytuacja w pokoju, a potem ten sen...
-Harry? - odezwałam się cicho. Podniosłam głowę, spotykając się z jego poczerwieniałymi oczami.
-Hm? - mruknął, kucając przede mną. Złapał moją dłoń, pocierając ją swoim kciukiem.
-To był anioł... - szepnęłam, przełykając ślinę. -Czarny anioł... On... on powiedział, żebym była ostrożna... że to dopiero początek moich problemów... - mówiłam, ledwo słyszalnie.
-Cholera. - zaklął cicho, po czym stanął na równe nogi i wyszedł z pokoju. Zdziwiona jego zachowaniem, postanowiłam iść za nim. Wychodząc na korytarz, nigdzie go nie zauważyłam, więc skierowałam się do salonu i... bingo.
-Jak to anioł? - usłyszałam głos Zayn'a. -To w ogóle możliwe? - wydawał się zdezorientowany.
-Nie mam pojęcia. - tym razem rozpoznałam Zoe. -Kiedy was nie było, miałam dziwne dreszcze i to wtedy właśnie pojawił się tu pierwszy raz. - tłumaczyła. Przylgnęłam do ściany bardziej, wytężając słuch.
-Kurwa. - ktoś syknął. -Diana, nie chowaj się, tylko tu wejdź. - Louis. Przygryzłam dolną wargę, po czym wyszłam z kryjówki. Harry wyciągnął dłoń w moją stronę, a kiedy ją złapałam, przyciągnął mnie do siebie.
-Możesz nam powiedzieć, jak to było? - spytał Liam, uważnie mi się przyglądając. Spuściłam głowę i zaczęłam bawić się palcami.
-No bo... czekałam na was i kiedy chciałam już iść spać, nie wiem, jakim cudem, ale drzwi balkonowe same się otworzyły. - tłumaczyłam, nadal patrząc na swoje dłonie. -No i wstałam, żeby je zamknąć, a kiedy kładłam się z powrotem... on zaczął do mnie mówić. - wyszeptałam. Harry złapał mnie w pasie i usiadł na kanapie, kładąc mnie na swoich kolanach.
-Co ci mówił? - odezwał się Niall. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na niego.
-Że źle zrobiłam, pojawiając się w waszym życiu. - odparłam. Lokowaty momentalnie się spiął.
-I obiecał ci, że jeszcze cię odwiedzi, tak? - upewniał się Zayn. Skinęłam głową, a on przeklął pod nosem.
-Przecież on nie mógł tak po prostu tutaj przyjść. Ona jest człowiekiem, to niemożliwe. - Louis głośno myślał, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
-Pamiętaj, że jej przeznaczeniem jest bycie jedną z was. - przypomniała Zoe, a brunet stanął w miejscu.
-I myślisz, że to dlatego? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Znów spuściłam wzrok.
-Innego pomysłu nie mam. - mruknęła, wzruszając ramionami. Lou usiadł na kanapie, przeczesując włosy.
-Diana, posłuchaj mnie uważnie. - zwrócił się do mnie mój brat. Skinęłam głową, skupiając na nim całą swoją uwagę. -Nie możesz się bać, rozumiesz? - wyraz jego twarzy był poważny.
-Jak mam się nie bać? - rzuciłam kpiąco. Westchnął.
-Ja rozumiem, że dla ciebie to może być za dużo, ale to, czego dowiedziałaś się w śnie, jest czystą prawdą. - powiedział, kucając przede mną. -Musisz uważać i sprawiać pozory odważnej. My cały czas będziemy z tobą. W razie jakiegoś niebezpieczeństwa, zawsze będziemy cię chronić, ale ty też musisz chronić nas. - złapał moją dłoń w pocieszającym geście.
-Będzie tam w cholerę dużo takich istot, jakimi jesteśmy my. Dlatego właśnie Armen* odwiedził cię w śnie, jak i w rzeczywistości. Chciał cię przygotować do tego, co będziesz przeżywać za kilka godzin. - dodała Zoe, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
-Mam po prostu iść i czuć na sobie te krwiste ślepia? Przecież ja zemdleję. - zaczęłam panikować. Schowałam twarz w dłonie, wzdychając.
-Diana, kiedy przekroczysz bramę zamku. Geoff zobaczy cię w wizji. Nie ma nawet możliwości, by coś ci się stało, ale mimo to, będziemy z tobą. - tłumaczyła moja przyjaciółka, cały czas uśmiechając się pocieszająco.
-Z nami jesteś bezpieczna. - szepnął Harry, ciaśniej oplatając mnie ramionami. Złapałam jego dłonie, splatając nasze palce.
-Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się Liam, który ciągle kucał przede mną. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechając się słabo, skinęłam głową.
-No bo... czekałam na was i kiedy chciałam już iść spać, nie wiem, jakim cudem, ale drzwi balkonowe same się otworzyły. - tłumaczyłam, nadal patrząc na swoje dłonie. -No i wstałam, żeby je zamknąć, a kiedy kładłam się z powrotem... on zaczął do mnie mówić. - wyszeptałam. Harry złapał mnie w pasie i usiadł na kanapie, kładąc mnie na swoich kolanach.
-Co ci mówił? - odezwał się Niall. Przełknęłam ślinę i popatrzyłam na niego.
-Że źle zrobiłam, pojawiając się w waszym życiu. - odparłam. Lokowaty momentalnie się spiął.
-I obiecał ci, że jeszcze cię odwiedzi, tak? - upewniał się Zayn. Skinęłam głową, a on przeklął pod nosem.
-Przecież on nie mógł tak po prostu tutaj przyjść. Ona jest człowiekiem, to niemożliwe. - Louis głośno myślał, chodząc po pomieszczeniu w tę i z powrotem.
-Pamiętaj, że jej przeznaczeniem jest bycie jedną z was. - przypomniała Zoe, a brunet stanął w miejscu.
-I myślisz, że to dlatego? - spytał, przyglądając mi się uważnie. Znów spuściłam wzrok.
-Innego pomysłu nie mam. - mruknęła, wzruszając ramionami. Lou usiadł na kanapie, przeczesując włosy.
-Diana, posłuchaj mnie uważnie. - zwrócił się do mnie mój brat. Skinęłam głową, skupiając na nim całą swoją uwagę. -Nie możesz się bać, rozumiesz? - wyraz jego twarzy był poważny.
-Jak mam się nie bać? - rzuciłam kpiąco. Westchnął.
-Ja rozumiem, że dla ciebie to może być za dużo, ale to, czego dowiedziałaś się w śnie, jest czystą prawdą. - powiedział, kucając przede mną. -Musisz uważać i sprawiać pozory odważnej. My cały czas będziemy z tobą. W razie jakiegoś niebezpieczeństwa, zawsze będziemy cię chronić, ale ty też musisz chronić nas. - złapał moją dłoń w pocieszającym geście.
-Będzie tam w cholerę dużo takich istot, jakimi jesteśmy my. Dlatego właśnie Armen* odwiedził cię w śnie, jak i w rzeczywistości. Chciał cię przygotować do tego, co będziesz przeżywać za kilka godzin. - dodała Zoe, posyłając mi pokrzepiający uśmiech.
-Mam po prostu iść i czuć na sobie te krwiste ślepia? Przecież ja zemdleję. - zaczęłam panikować. Schowałam twarz w dłonie, wzdychając.
-Diana, kiedy przekroczysz bramę zamku. Geoff zobaczy cię w wizji. Nie ma nawet możliwości, by coś ci się stało, ale mimo to, będziemy z tobą. - tłumaczyła moja przyjaciółka, cały czas uśmiechając się pocieszająco.
-Z nami jesteś bezpieczna. - szepnął Harry, ciaśniej oplatając mnie ramionami. Złapałam jego dłonie, splatając nasze palce.
-Wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się Liam, który ciągle kucał przede mną. Wzięłam głęboki wdech i uśmiechając się słabo, skinęłam głową.
*Regular P.O.V*
Harry wysiadł z samochodu, otwierając drzwi swojej dziewczynie. Ta przyjęła jego rękę i przygryzając wargę, wyszła na świeże powietrze.
Przed wejściem do Volterry**, czekało dwóch mężczyzn. Ubrani byli na czarno, a na ramionach mieli czerwone płaszcze. Krwiste ślepia biły nienawiścią i pragnieniem.
-Witaj, Haroldzie. - jeden z nich zwrócił się do Lokowatego z szyderczym uśmieszkiem, a ten skinął głową. Bez zbędnych słów, wielkie wrota zostały otwarte, a para weszła do zamku. Zoe kroczyła zaraz za swoją przyjaciółką z Niall'em u boku, za to Louis, Liam oraz Zayn szli za nimi, bacznie obserwując wszystko dookoła.
Głowa mulata przepełniona była myślami wampirów, którzy prowadzili ich do Rady. Wiedział o tym, że pragną wyssać krew z Diany, dzięki czemu cały czas był spięty. Śledził każdy ich najmniejszy ruch, bojąc się, że może coś przeoczyć.
Tak, jak mówiła Zoe, zaraz po tym, jak Diana weszła do zamku, Geoff zobaczył przed swoimi oczami wszystkie wydarzenia z nią związanie. Zobaczył zmartwionego siebie, kiedy dziewczyna przyszła na świat i dzień, w którym oddał ją do domu dziecka. Zrobił to, bo nie był w stanie jej wychować. Chwilę później, sytuacje, w których była poniżana, wyśmiewana... bita. Mimowolnie zacisnął pięści. Nareszcie, wizja sprzed kilku tygodni. Diana i Harry. Ich pierwsze spotkanie, pierwsze odczucia strachu i przerażenia. Pierwsze podejrzenia i znajomość. Później odkrycie tajemnicy, wiadomość o byciu przeznaczoną. Uczucia, pocałunki aż w końcu Volterra.
-Tędy proszę. - odezwał się sucho jeden z wampirów. Diana zadrżała na ton jego głosu, mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka.
-Nie bój się, pamiętaj. - Harry szepnął do jej ucha, a ta skinęła głową. Wewnątrz siebie biła się ze swoim sumieniem. Wiedziała, że tak czy inaczej ją to spotka, a teraz już nie ma odwrotu. Zwłaszcza, kiedy byli kilka metrów od sali.
Przyjaciele wyłonili się zza rogu, idąc ceglanym, mrocznym korytarzem. Oczy brunetki od razu spoczęły na dwóch wampirzycach, stojących na samym końcu. Przełknęła ślinę, spotykając się z krwistym spojrzeniem jednej z nich. Tamta uśmiechnęła się tylko, po czym łapiąc za klamkę, razem ze swoją koleżanką, pociągnęły wielkie, drewniane drzwi, otwierając je na rozcież.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą. - odezwał się ktoś, zwracając uwagę dziewczyny.
-Witaj, Marco. - powiedział Harry, mocno zachrypniętym głosem. Wysoki, blady, jak ściana, "mężczyzna" podszedł do pary, skupiając swój wzrok na brunetce.
-Ach, ty musisz być Diana.- zaświergotał. "Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom" - odezwał się głos w głowie dziewczyna. Uniosła brodę do góry, dzielne mierząc się ze spojrzeniem członka Rady.
-Tak. - odparła. Wampir uniósł wysoko swoje brwi.
-Ojcze. - głos Liam'a wdarł się do uszu Diany. Zerknęła na swojego brata, który kroczył w stronę brodatej, przypominającej posąg, istoty.
-Liam'ie. - odezwał się, obejmując chłopaka krótki. -A więc, przyjechaliście. - powiedział, patrząc przelotnie na wszystkich zebranych.
-Tak. To było konieczne. - mruknął brunet, wskazując brodą na Dianę. Geoff spojrzał na nią, czując wewnętrzny ból. Żałował, że ją porzucił.
-Haroldzie. - zwrócił się do lokowatego. Harry skinął krótko, po czym bez słowa ruszył w jego kierunku, ciągnąc za sobą dziewczynę.
-Witaj. - chłopak rzucił krótko, ale ten jakby tego nie usłyszał. Jego oczy wciąż wlepione były w kruchą brunetkę, która była jego córką. Mógł śmiało powiedzieć, że była podobna do matki. Cholernie podobna. Westchnął cicho, wyciągając dłoń w jej kierunku. Diana spojrzała najpierw na niego, potem na swojego chłopaka, a kiedy ten przytaknął, podeszła bliżej swojego ojca.
-A więc to ty. - odezwał się. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak skrępowana. Nie wiedziała z jakiego powodu. Może dlatego, że otaczały ją wampiry?
-T-tak. - zająknęła się, nerwowo zakładając włosy za ucho.
-Nie bój się. - mruknął nisko. Brunetka uniosła głowę. -Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. W końcu jestem twoim ojcem. - dodał, a wszyscy obecni, zamarli. Prócz One Direction i Zoe.
-J-jak to jej ojcem? - odezwał się zszokowany Marco.
-To nie możliwe! - oburzył się ktoś, podchodząc do opanowanego Geoff'ea. Okazał się to być kolejny wampir.
-Opanuj się, Federico. - "mężczyzna" zgromił go, wyraźnie dając do zrozumienia, by się opanował. -Musimy przedyskutować parę spraw. - zauważył, zwracając się do zespołu. Tamci skinęli głowami, czekając na więcej.
-Dobrze wiecie, jakie są zasady. - Marco zaczął swoją przemowę, a Geoff wodził wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, jednak najdłużej patrzył na Harry'ego i Dianę. Ich splecione dłonie przyciągały największą uwagę. -Związek z śmiertelniczką nie wchodzi tutaj w grę. Dlatego, macie tylko dwa wyjścia. - zerknął na Lokowatego, a oczy tamtego przybrały kolor czerwieni. Przełknął ślinę.
-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - warknął Harry. -Chciałem tylko zapytać, czy nie można tego trochę przeciągnąć.
-Owszem, można. Ale potrzebujemy dowodu na waszą miłość. - odezwał się Federico, unosząc do góry swoje brwi.
-To znaczy? - spytał Louis, podchodząc bliżej.
-To znaczy, że muszą się pobrać. - odparł, zbijając z tropu wszystkich. Diana wytrzeszczyła oczy, lekko otwierając usta.
-Od kiedy jest takie prawo? - wcięła się Zoe, ciskając piorunami w kierunku Rady.
-Od zawsze. - Geoff spojrzał na nią. Dziewczyna prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Czyli mamy rozumieć, że albo ślub, albo... śmierć? - spytał Niall, czując lekką irytację.
-To i tak wiele. Tylko musicie się zdecydować. - Marco uśmiechnął się lekko. Harry odwrócił Dianę w swoją stronę, patrząc jej w oczy.
-Kochasz mnie? - spytał cicho. Dziewczyna przełknęła ślinę.
-Tak. - skinęła głową, mówiąc prawdę. Przejechał kciukiem po linii jej szczęki, uśmiechając się do niej.
-Zgadzasz się na to? - mruknął, bojąc się odpowiedzi. I w tamtym momencie, Diana zamarła. Znali się dopiero kilka tygodni. Przecież to absurd, by zaraz mieli zostać małżeństwem. "To nie realne" - pomyślała, zaciskając powieki. Ale kochała Harry'ego i to on był jej przeznaczony. Więc co miała zrobić?
-Zgadzam się. - szepnęła, czując lekką ulgę.
-Cudownie! - Federico klasnął w dłonie, uśmiechając się fałszywie. -Ile czasu potrzebujecie? - spytał, zwracając się do pary.
-Pół roku. - odparł Harry z przekonaniem.
-Idealnie. Za pół roku i jeden dzień, odwiedzimy was. - oznajmił Geoff, patrząc na nich. Skinęli głowami. -Diano, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - powiedział, patrząc na nią znacząco.
-Nigdy, ojcze. - odparła, czym zdziwiła siebie samą. Rada skinęła głowami, dając znak, że mogą wyjść, co też zrobili.
Tak, jak mówiła Zoe, zaraz po tym, jak Diana weszła do zamku, Geoff zobaczył przed swoimi oczami wszystkie wydarzenia z nią związanie. Zobaczył zmartwionego siebie, kiedy dziewczyna przyszła na świat i dzień, w którym oddał ją do domu dziecka. Zrobił to, bo nie był w stanie jej wychować. Chwilę później, sytuacje, w których była poniżana, wyśmiewana... bita. Mimowolnie zacisnął pięści. Nareszcie, wizja sprzed kilku tygodni. Diana i Harry. Ich pierwsze spotkanie, pierwsze odczucia strachu i przerażenia. Pierwsze podejrzenia i znajomość. Później odkrycie tajemnicy, wiadomość o byciu przeznaczoną. Uczucia, pocałunki aż w końcu Volterra.
-Tędy proszę. - odezwał się sucho jeden z wampirów. Diana zadrżała na ton jego głosu, mocniej ściskając dłoń swojego chłopaka.
-Nie bój się, pamiętaj. - Harry szepnął do jej ucha, a ta skinęła głową. Wewnątrz siebie biła się ze swoim sumieniem. Wiedziała, że tak czy inaczej ją to spotka, a teraz już nie ma odwrotu. Zwłaszcza, kiedy byli kilka metrów od sali.
Przyjaciele wyłonili się zza rogu, idąc ceglanym, mrocznym korytarzem. Oczy brunetki od razu spoczęły na dwóch wampirzycach, stojących na samym końcu. Przełknęła ślinę, spotykając się z krwistym spojrzeniem jednej z nich. Tamta uśmiechnęła się tylko, po czym łapiąc za klamkę, razem ze swoją koleżanką, pociągnęły wielkie, drewniane drzwi, otwierając je na rozcież.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą. - odezwał się ktoś, zwracając uwagę dziewczyny.
-Witaj, Marco. - powiedział Harry, mocno zachrypniętym głosem. Wysoki, blady, jak ściana, "mężczyzna" podszedł do pary, skupiając swój wzrok na brunetce.
-Ach, ty musisz być Diana.- zaświergotał. "Nie daj się zwieść fałszywie miłym uśmieszkom" - odezwał się głos w głowie dziewczyna. Uniosła brodę do góry, dzielne mierząc się ze spojrzeniem członka Rady.
-Tak. - odparła. Wampir uniósł wysoko swoje brwi.
-Ojcze. - głos Liam'a wdarł się do uszu Diany. Zerknęła na swojego brata, który kroczył w stronę brodatej, przypominającej posąg, istoty.
-Liam'ie. - odezwał się, obejmując chłopaka krótki. -A więc, przyjechaliście. - powiedział, patrząc przelotnie na wszystkich zebranych.
-Tak. To było konieczne. - mruknął brunet, wskazując brodą na Dianę. Geoff spojrzał na nią, czując wewnętrzny ból. Żałował, że ją porzucił.
-Haroldzie. - zwrócił się do lokowatego. Harry skinął krótko, po czym bez słowa ruszył w jego kierunku, ciągnąc za sobą dziewczynę.
-Witaj. - chłopak rzucił krótko, ale ten jakby tego nie usłyszał. Jego oczy wciąż wlepione były w kruchą brunetkę, która była jego córką. Mógł śmiało powiedzieć, że była podobna do matki. Cholernie podobna. Westchnął cicho, wyciągając dłoń w jej kierunku. Diana spojrzała najpierw na niego, potem na swojego chłopaka, a kiedy ten przytaknął, podeszła bliżej swojego ojca.
-A więc to ty. - odezwał się. Dziewczyna jeszcze nigdy nie czuła się tak skrępowana. Nie wiedziała z jakiego powodu. Może dlatego, że otaczały ją wampiry?
-T-tak. - zająknęła się, nerwowo zakładając włosy za ucho.
-Nie bój się. - mruknął nisko. Brunetka uniosła głowę. -Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. W końcu jestem twoim ojcem. - dodał, a wszyscy obecni, zamarli. Prócz One Direction i Zoe.
-J-jak to jej ojcem? - odezwał się zszokowany Marco.
-To nie możliwe! - oburzył się ktoś, podchodząc do opanowanego Geoff'ea. Okazał się to być kolejny wampir.
-Opanuj się, Federico. - "mężczyzna" zgromił go, wyraźnie dając do zrozumienia, by się opanował. -Musimy przedyskutować parę spraw. - zauważył, zwracając się do zespołu. Tamci skinęli głowami, czekając na więcej.
-Dobrze wiecie, jakie są zasady. - Marco zaczął swoją przemowę, a Geoff wodził wzrokiem po wszystkich zgromadzonych, jednak najdłużej patrzył na Harry'ego i Dianę. Ich splecione dłonie przyciągały największą uwagę. -Związek z śmiertelniczką nie wchodzi tutaj w grę. Dlatego, macie tylko dwa wyjścia. - zerknął na Lokowatego, a oczy tamtego przybrały kolor czerwieni. Przełknął ślinę.
-Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - warknął Harry. -Chciałem tylko zapytać, czy nie można tego trochę przeciągnąć.
-Owszem, można. Ale potrzebujemy dowodu na waszą miłość. - odezwał się Federico, unosząc do góry swoje brwi.
-To znaczy? - spytał Louis, podchodząc bliżej.
-To znaczy, że muszą się pobrać. - odparł, zbijając z tropu wszystkich. Diana wytrzeszczyła oczy, lekko otwierając usta.
-Od kiedy jest takie prawo? - wcięła się Zoe, ciskając piorunami w kierunku Rady.
-Od zawsze. - Geoff spojrzał na nią. Dziewczyna prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
-Czyli mamy rozumieć, że albo ślub, albo... śmierć? - spytał Niall, czując lekką irytację.
-To i tak wiele. Tylko musicie się zdecydować. - Marco uśmiechnął się lekko. Harry odwrócił Dianę w swoją stronę, patrząc jej w oczy.
-Kochasz mnie? - spytał cicho. Dziewczyna przełknęła ślinę.
-Tak. - skinęła głową, mówiąc prawdę. Przejechał kciukiem po linii jej szczęki, uśmiechając się do niej.
-Zgadzasz się na to? - mruknął, bojąc się odpowiedzi. I w tamtym momencie, Diana zamarła. Znali się dopiero kilka tygodni. Przecież to absurd, by zaraz mieli zostać małżeństwem. "To nie realne" - pomyślała, zaciskając powieki. Ale kochała Harry'ego i to on był jej przeznaczony. Więc co miała zrobić?
-Zgadzam się. - szepnęła, czując lekką ulgę.
-Cudownie! - Federico klasnął w dłonie, uśmiechając się fałszywie. -Ile czasu potrzebujecie? - spytał, zwracając się do pary.
-Pół roku. - odparł Harry z przekonaniem.
-Idealnie. Za pół roku i jeden dzień, odwiedzimy was. - oznajmił Geoff, patrząc na nich. Skinęli głowami. -Diano, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. - powiedział, patrząc na nią znacząco.
-Nigdy, ojcze. - odparła, czym zdziwiła siebie samą. Rada skinęła głowami, dając znak, że mogą wyjść, co też zrobili.
*Diana's P.O.V*
Moje dłonie drżały, gdy wychodziliśmy z zamku. Pół roku. Mam tylko 6 miesięcy, by zostać żoną Harry'ego. Gdyby ktoś miesiąc temu powiedziałby mi, że to będzie działo się w moim życiu, wyśmiałabym go.
-W porządku? - spytała Zoe, podchodząc do mnie. Odwróciłam się w jej stronę, lekko kręcąc głową.
-Boję się. - wyszeptałam, po czym zapłakałam cichutko. Objęła mnie ramionami, przyciągając do siebie.
-Wszystko będzie dobrze. To tylko i wyłącznie dla ciebie... dla was. - szeptała, pocierając moje plecy.
-Diana? - głos Harry'ego przebił się przez mój szloch. Odsunęłam się od przyjaciółki, dosłownie wpadając w jego ramiona. -Och, Skarbie. - wymamrotał, całując moje czoło. -Damy radę. Razem. - obiecał. -Kocham cię. - mruknął, składając delikatny pocałunek na moich rozgrzanych ustach.
-Ufam ci. - powiedziałam, wtulając się w jego tors.
*Armen - Anioł śmierci.
**Volterra - ośrodek wydobycia soli we Włoszech. Ktoś, kto oglądał "Zaćmienie" pewnie wie, jak to wygląda i dlaczego użyłam akurat tego :D
----------------------------------------
No i mamy drugą część!
Jak się podoba? xx
Wybaczcie jakiekolwiek błędy. ;c
Zbiłam Was, nie? :D
Haha, mam nadzieję, że to nie za szybko.
Jest nowy rozdział, ale też zła wiadomość.
Otóż...
Blog zostaje zawieszony na czas nieokreślony.
Jest mi niezmiernie przykro, że to piszę.
Nie chciałam, żeby tak wyszło. :c
Muszę teraz skupić się na nauce.
Mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zapomnicie o tym blogu i o mnie.
Nie wiem, kiedy wrócę, ale postaram się zrobić to szybko.
Jeszcze raz bardzo przepraszam.
W ramach przeprosin, mam dziś dla Was dwa zdjęcia i link do One Shot'a, którego nie dawno napisałam.
Harrbara ♥
Harry ♥